piątek, 17 stycznia 2014

Po badaniach. 27 tydzień.

Dwie wizyty u lekarza za mną, najpierw u mojej lekarki prowadzącej ciążę, potem w klinice. I dwa usg. To był tydzień mocniejszego kontaktu z Maleństwem, zwłaszcza że wyczuwało chyba moje napięcie i wierciło się wyjątkowo.

Asymetria komór bocznych w mózgu jest jak była, ale nic się nie powiększyło. Lewa komora jest na granicy normy. Szczerze mówiąc przestałam się przejmować i po prostu czekam, mając nadzieję, że taka uroda dzieciątka i żadnych powikłań nie będzie. Oczywiście w szpitalu proponowali badania inwazyjne, ale się nie zgodziłam. Nie wiem, czemu miałoby to pomóc, za to ryzyko zrobienia krzywdy dziecku podczas takich badań jest duże. Rozumiem, jakby się coś poważnego działo, ale bez jaj. Czasem to żałuję, że usg jest tak powszechne i dziecko zanim się urodzi staje się niemal obiektem doświadczalnym.

U mojej lekarki na badaniu wyszło, że wszystko ok, dzieciątku się na świat nie spieszy póki co, więc spokojnie mogę czekać na rozwój wydarzeń. Maluszek waży już kilogram z hakiem, także rozwija się dobrze. Akurat podczas usg obrócił swoją śliczną buźkę prosto na nas i myślałam, że spłynę :) Ładne zdjątko mam na pamiątkę.

My z chłopcami podziębieni, kaszlemy i smarkamy, delicje. Ale nie pamiętam, kiedy byliśmy chorzy ostatni raz, a i tak póki co jest bez szału i tylko przetykamy nosy i łykamy witaminki. Mam nadzieję, że samo im przejdzie, a sobą to się w ogóle nie przejmuję, bo mam inne sprawy na głowie :P Poza tym chłopaki uwielbiają witaminę C i calcium, więc są zachwyceni, że wreszcie się pochorowali i mogą sobie łykać. Bez komentarza :D

W sumie to przeziębienie jest mi na rękę, bo nie kusi mnie, żeby iść na spacer. Tak to starałam się wypuszczać ich codziennie na świeże krakowskie powietrze :P mimo że już mi ciężko i nawet nowy, wygodny wózek, który dostaliśmy nie ułatwia sprawy. A teraz mogę sobie siedzieć w domu bez wyrzutów sumienia. Ech, od ostatniego tygodnia poczułam wyraźnie, że to już trzeci trymestr. W nocy nie wiem, co mi bardziej przeszkadza. Zgaga, fikołki dzieciaczka, mega ból kręgosłupa czy problemy z oddychaniem? W każdym razie zamiast się wysypiać i korzystać z nocy póki nie muszę nikogo karmić, to nerwowo staram się przetrwać kolejną noc. 

Jak by nie patrzeć, od początku ciąży przytyło mi się 15 kg, choć nogi i ręce dalej mam cienkie. Środek mi się jakoś zwielorybił, jak zwykle zresztą. Dobrze, że to tylko mój efekt jojo specyficzny i miesiąc po porodzie już ważę mniej, niż przed ciążą. Muszę tylko przetrwać. Wczoraj wieczorem na katechezie po raz pierwszy myślałam, że nie wysiedzę tej godziny na krześle bez ruchu... Na szczęście za tydzień kończymy i jedziemy do Wadowic. Chłopcy pojadą do moich rodziców, a my będziemy mieć trochę czasu dla siebie. Gdzieś pomiędzy katechezami :P

Mam szczęście, że zima póki co łagodna i nie musimy grzęznąć w śniegu. Na naszym zadupiu jak zasypie, to tylko do ogródka co najwyżej można wyjść (jeśli Krzysiek wcześniej się pobawi łopatą). A w tym momencie ostatnie, na co mam ochotę, to poślizgnąć się gdzieś i martwić o Maluszka. Także jeśli o mnie chodzi, to mogę nie ujrzeć śniegu w tym sezonie i się nie zapłaczę... Tęskni mi się za wiosną już, styczeń i luty to dla mnie najbardziej dołujący czas w roku. Po listopadowo-grudniowych szaleństwach nagle zawias i czekanie w ciemności. Dobrze, że mam co robić i nie myślę o tym za często. No i czekanie na wiosnę jest też czekaniem na narodziny Maleństwa, a ta świadomość umila te smętne miesiące...

21 komentarzy:

  1. fajnie, że z Maluszkiem jest ok;) pamiętaj, że granica normy to nadal norma;)))
    pamiętam, że i ja w obu ciążach, a szczególnie z Tatiśką, brzuch miałam przeogromny, i sprawne poruszanie się z taką piłką graniczyło z cudem;) ale jak tylko dziewczynki się rodziły to już tęskniłam do tej piłeczki;)
    zdrówka dla całej Waszej gromadki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi ja do piłeczki nigdy nie tęsknię, a w tym momencie tęsknię do normalnego brzucha :) Ale z drugiej strony niech piłeczka będzie jak najdłużej, bo nie mam ochoty się stresować kolejnym wcześniaczkiem ;)

      Usuń
  2. Skoro to już trzeci trzymestr to chyba masz z górki :=) Maluszek czuje się dobrze i to najważniejsze... Wy też się kurujcie! A Małeństwu nie spieszy się na świat bo wie, że nigdzie nie będzie miał lepiej niż w mamusinym brzuszku :P

    Uważajcie na siebie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że ja też żałuję, że usg jest tak powszechne, a nawet wymagane? Wkurza mnie to strasznie, bo gdyby było dziecko chore to co? To co miałabym zrobić? Przecież żadna normalna kobieta nie usunie ciąży w 5 miesiącu ciąży! A patrzeć na dziecko wcale nie muszę. Dobrze wiem, że tam jest. Od początku ciąży już miałam 4 usg. Niby wszystko w porządku, ale ostatnio naczytałam się strasznie złych ocen o moim lekarzu - że pomija nawet bardzo duże wady na usg i przez chwilę zastanawiałam się czy nie zrobić gdzieś tego prywatnie, ale... w końcu postanowiłam, że nie będę wymyślać i zaufam lekarzowi. Nawet jeśli by były jakieś wady to nie chcę o nich wiedzieć przed porodem. Nikomu to w niczym nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba nie do końca jednak tak jest- po pierwsze poważne wady można leczyć już podczas ciąży i nie jest to już jakaś totalna nowość u nas, po drugie, jeśli wiesz o wadzie, to możesz się do niej przygotować, choćby od strony merytorycznej, żeby wiedzieć co Cię czeka i móc lepiej opiekować się chorym dzieckiem. Wiedza o wadzie czy chorobie, to nie tylko rozważania usunąć/ nie usunąć, to świadomość, z czym przyjdzie żyć nam i naszemu dziecko, według mnie to jakiś rodzaj odpowiedzialności. Dlatego, nie obraź się- ale ostatnie zdanie uważam, za totalnie absurdalne. Lekarze, wiedząc, z jaką wadą będzie się rodziło dziecko, do porodu też przygotowują się inaczej, w niektórych przypadkach od razu wskazana a wręcz obowiązkowa jest cesarka, żeby nie pogarszać staniu dziecka. Przy takich narodzinach, poza neonatologiem od razu obecni są też inni specjaliści- choćby kardiolog, neurolog...

      Usuń
    2. Zgadzam się z Martą w 100%.

      Usuń
    3. Heh z tym usg to jest tak, że fajnie, kiedy np. można wcześniej wiedzieć o wadzie serca i się przygotować. Dziecko się rodzi i od razu jest pod opieką specjalistów, bo wiadomo co mu jest.
      Ale jest cała masa schorzeń, których usg nie wykrywa. I cała masa pomyłek, kiedy na ekranie widać coś odbiegającego od normy, a potem rodzi się normalne dziecko. A w międzyczasie lekarze straszą i udzielają nieraz rad niezbyt mądrych :/
      Moja lekarka się ze mną zgodziła, że w tym wypadku trzeba spokojnie czekać i nie niepokoić maluszka badaniami.

      Usuń
    4. Ale nawiązując do mojej wypowiedzi Marto - uważasz, że mam latać po wszystkich możliwych lekarzach i możliwych sprzętach, żeby mieć 100 % pewności, że dziecko jest zdrowe lub chore? Jak już pisałam mój lekarz nie ma najlepszych opinii odnośnie diagnostyki usg. Czytałam wypowiedzi matek, które dzieci miały duże wady serca, których ten lekarz nie potrafił znaleźć na usg. Ponadto Polska bardzo przoduje w ilości wykonywanych usg. Często zdarza się, że lekarze na każdej wizycie robią matce takie badania. A np w Szwecji są tylko dwa takie badania, bo uważa się, że ultrasonograf może źle wpływać na rozwój dziecka. To w zasadzie logiczne jeśli zna się strukturę tego sprzętu. Skoro są to odbite fale dźwiękowe, które tworzą obraz narządów i w przypadku ciąży - dziecka - nie są to fale delikatne, ani nieszkodliwe. Podobnie jak badania inwazyjne. Może każdy ma nakłucie wód płodowych robić, żeby być na 100 % pewnym co do chorób dziecka? Nie popadajmy w paranoję. Uważam, że jedno usg na potwierdzenie ciąży (czy nie pozamaciczna) i jedno genetyczne wystarczy. Potem lekarze chcąc nie chcąc straszą - i nie dość, że usg szkodzi dziecku to i nerwy matki jeszcze bardziej.

      Ponadto znałam podczas swojej praktyki studenckiej kobiety, które podczas badań prenatalnych jak dowiedziały się, że mają chore dziecko to i od razu rozwód w drodze, i samotnie w ciąży i potem po lekarzach też sama z tym dzieckiem wszędzie chodziły. I nie dość, że nikomu to nie pomogło - to jeszcze rozwaliło małżeństwa (pewnie i tak by się rozpadły, a może nie? Może ojciec by się przyzwyczaił tak podczas ciąży do dziecka, że nie robiłoby mu to różnicy?) a już na pewno była to dopiero mega stresująca sytuacja dla matki, która nie dość, ze wiedziała, że urodzi chore dziecko to jeszcze była sama i załamana.

      Badania prenatalne owszem, ale w rozsądnych ilościach - choć i tak uważam, że obeszłoby sie bez usg, bo prócz nakłucia wód płodowych tak na prawdę nic nie jest 100 procentowe. A mało która kobieta się na takie nakłucie zgodzi. A jest ono zawsze konieczne jak znajdą wady w usg. I nie zgodzi sie matka i się boi. Z jednej strony boi się nakłucia, z drugiej tego, że dziecko może być chore i tak tylko pogarsza sytuację zanim być tak jak powinna w ciaży - cała w skowronkach. Wtedy dziecko rozwija się najlepiej.

      Usuń
  4. A ja trochę załuję, że nie mam zdjęć moich dzieci z okresu przed urodzeniem... Tylko jedno, najmłodszego, z... bodajże 8 tygodnia czyli niewiele :)
    No w sumie to całe szczęście, że Maleństwu się nie spieszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy wszystkie, tylko ciągle gdzieś się zawieruszają :) A dzieciaki nie mogą uwierzyć, że były takimi małymi stworzonkami w brzuszku mamy...

      Usuń
  5. przy czekaniy na Maluszka, nie mozna pominac niemalze rownie waznego czekania na gloriosa venide Ren i Rene do kraju nad Wisla :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No baaaaa, czekamy z niecierpliwością :D Może się załapiesz na bycie chrzestną, Ren...

      Usuń
  6. :) uśmiechy i serdeczności :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymaj się tej Nadziei - pamiętaj co Ci pisałam. Janko miał asymetrię komór. Z nim jest wszystko ok. Potem nikt nie robił już szału. Nawet usg kontrolengo po porodzie nie miał. Miał asymetrię i też większe komory niż WOLELIBY pEDIATRZY - bo coś 0,4 i 0,6 a norma jest do .... 1,2 więc... Pani doktor ktora zajmuje sie operacjami wewnatrz lona matki wlasnie z powodu wodoglowia - mnie uspokajala i mowila ze asymetria to norma tylko pediatrzy wola rowne komory i takie male 0.3 to wtedy sa szczesliwi... Glowa do gory kochana.... 27 tydzien to juz spore malenstwo. WYSZLOBY COS gdyby cos bylo... Janko nasz calkiem normlany chlopczyk :) no... emocjonalny ale za to do 6 miesiaca byl dzieciem cud miod malina - spokojny cichy... ech... chcialabym jeszcze takie :) bo do tej pory trojka nerwusow ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w ogóle nie lubię zimy, także za śniegiem również nie tęsknię :)
    Na szczęście komory się nie powiększają, a to jest bardzo dobry znak. Jestem dobrej myśli i wszystkie pozytywne fluidy wysyłam do Was!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. czasami te badania tylko ciśnienie niepotrzebnie podnoszą.
    W sumie ciąża to tajemnica, znaczy nigdy nie wiadomo kto się urodzi dopóki się nie urodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja to coraz bardziej mam wrażenie że te USG to takie patykiem na wodzie pisane są ...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki dziewczyny, też mam zamiar się nie stresować usg i czekać cierpliwie na narodziny Maluszka. Oby było dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę podobnie jak większość, że skoro nic się nie dzieje to nie ma co doszukiwać się i grzebać a jeszcze mocniej zaufać. W sumie dziś jak pokazały ostatnie wydarzenia w telewizji to te wszystkie nowoczesne sprzęty nie są najważniejsze co człowiek, dobry lekarz to podstawa. Ja naprawdę czułam się i nadal czuję się bezpiecznie w rękach mojego ginekologa, który dzięki Bogu i z wiarą i z naturą jest za pan brat. A tak na marginesie mi obecna zima też bardzo odpowiada i nie mogę doczekać się wiosny. :)

    OdpowiedzUsuń