poniedziałek, 20 stycznia 2014

Dużo o dzieciach i troszkę o naszej kuchni.

Patrzę na suwaczek. Jedno zdanie, a wyraża wszystko. Tak! Nie mogę się już doczekać porodu! Tego momentu, kiedy zobaczę moje Maleństwo. Myślę o tym ciągle, jednocześnie z lękiem (bo zawsze przy narodzinach dziecka jest element niepewności, a ja rodząc obu chłopców naprawdę miałam prawo bać się, że ich stracę, pierwszego przed, a drugiego po porodzie) i nadzieją (bo Bóg jest silniejszy niż wszystkie strachy i lubi w takich momentach to pokazywać, pokonując przeszkody nie do pokonania). Cała zamieniłam się w czekanie, a chłopaki patrząc na mnie cały dzień wyczuwają to dobrze i też czekają na maleńkiego braciszka/siostrzyczkę. Jednocześnie chciałabym, żeby to czekanie przeciągnęło się przynajmniej do 1 kwietnia, kiedy będzie już 38 tydzień i dzieciaczek będzie donoszony. Badania wcześniacze mam już w jednym palcu i tym razem fajnie by było ich uniknąć. Ale będzie co ma być.

Śmiesznie będzie wyjść na spacer z taką gromadką, w okolicy raczej nie ma więcej niż dwoje dzieci na dom. Wyjątkiem są sąsiedzi, ale oni mają bliźniaczki i młodszą córeczkę, także zmieścili się w dwóch rzutach. Już i tak stanowiłam sensację na ulicy, jadąc z wózkiem-tramwajem, ciekawe co teraz będzie... A niech tam, niech się przyzwyczajają ludzie :) W końcu jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to nie będzie nasz ostatni maluch (kurcze łapię się na myśli, że chciałabym mieć jeszcze PRZYNAJMNIEJ jednego synka i dwie córeczki... to nałóg jakiś, posiadanie dzieci?). Jeszcze zobaczymy, jak to jest być branym za patologię i człowieka nie mającego pojęcia o istnieniu antykoncepcji :P A może nie będzie tak źle? Może w końcu myślenie się zmieni i posiadanie większej ilości dzieci stanie się "modne"? Byłoby fajnie... Bo polityka jednego-góra-dwójki dzieci przypomina żywcem tą chińską i naprawdę się zastanawiam, czy to nie jest jakaś spuścizna po naszej świętej pamięci komunie? "Po dzieciątku w każdym kątku" i "Byleby była parka!", psiakość, wspaniała filozofia życiowa :)

Naprawdę nie chcę, żeby inni się czuli przymuszeni do posiadania większej ilości dzieci. Zwłaszcza że - jak by nie patrzeć - wzór rodziny dla chrześcijan czyli Święta Rodzina z Nazaretu, to właśnie model 2 plus 1, niekonwencjonalny w dodatku. Chciałabym tylko, żeby rodziny wielodzietne nie były dyskryminowane... Przez własnych dziadków, sąsiadów, etc. Pocieszałam już z tego powodu niejedną mamę gromadki, także wiem jak to jest. I zgrzytam zębami z tego powodu. 

Sama się w dzieciństwie nasłuchałam niejednego na temat takich patologii z ust własnej mamy, dla której posiadanie więcej niż dwójki dzieci to skrajna nieodpowiedzialność. Były też awantury z tego powodu jeszcze zanim się nasze trzecie dzieciątko poczęło. Jak patrzę na to wszystko, to dziękuję Bogu za każde z naszych dzieci, bo naprawdę nie zasłużyliśmy na nie. I gdyby nie interwencja z Góry, to pewnie byśmy ich nie mieli. Przecież ja się bałam dzieci. I nie wyobrażałam sobie bycia matką, tak bardzo paraliżował mnie strach i bolały rany zadane przez moją mamę.

Hmm znowu wyszedł mi post o wielodzietności (a żeby nie było to jeszcze linka polecę, o TUTAJ), a miało być zupełnie o czym innym... 

O tym, że deszcz pada i jest prawie wiosennie (choć zapowiadają śnieg już wkrótce). O spokojnym dniu z dziećmi. I przysmakach, którymi się zajadamy, rekompensując sobie posiadówę w domu. Ja na przykład teraz spaghetti wcinam. Wcześniej raczyliśmy się gęstą gorącą czekoladą. I zupą ogórkową, którą wszyscy uwielbiamy. A w weekend wymyśliłam pyszny sos serowy z fasolką szparagową, pasujący w sumie do wszystkiego, pyyycha. Różne wariacje na temat ziemniaków też są na topie (skórki, skórki!). Generalnie kuchnia jest dla naszej rodziny ważnym miejscem ;) I jest taka, o jakiej zawsze marzyłam - przestronna, z kompletem mebli do wymiany, dużym i trochę odrapanym już stołem, taka w wiejskim stylu, jednocześnie prosta i ciepła, tętniąca życiem. Codziennie spędzam tu wieczór, kiedy już położę dzieci spać i czekam na powrót Krzyśka z pracy. Tu mogę uspokoić myśli... Choć na tym etapie ciąży duże i miękkie łóżko w naszej sypialni również jest mile widziane, zwłaszcza przez mój kręgosłup :D

21 komentarzy:

  1. Hehe przyznam się, że na suwaczkach, jak widzę je pierwszy raz to tak tylko zerkam okiem, jakie imię i ile dziecko ma lat. Gdy weszłam teraz na Twój blog to za nim przeczytałam notkę stwierdziłam, że przeczytam suwaczek z ciążą i proszę... Ach ta kobieca intuicja. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Ja suwaczki zainstalowałam właśnie po to, by nie musieć sobie przypominać - tak to bym nie wiedziała, w jakim dokładnie wieku mam dzieci i który to tydzień ciąży :P

      Usuń
  2. Ludzie lubią oceniać innych (ciekawe dlaczego zwykle negatywnie?) I niestety trzeba sie na to jakoś tak uodpornić, żeby jeszcze samemu nie reagować niechęcią...
    Odwagi! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, bo już usłyszałam niejedno (z moim wybuchowym charakterem się często narażam), ale jednak zawsze to boli...

      Usuń
  3. jejku jak ten czas szybko leci co do wielodzietności to przecież święta rodzina nie składała się z 2+1 tylko o braciach i siostrach nie jest wspomniane w Biblii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj leci, ale to dobrze :)
      Jak to nie 2+1? Przecież Jezus rodzeństwa nie miał, w dodatku przez Józefa to adoptowany był ;) Jest jedna wzmianka o braciach, ale tak się w tamtej kulturze kuzynostwo nazywało. Zresztą relacja Jezusa z Marią jest powiedziałabym typowa i widać że więcej dzieci nie było (dlatego też po śmierci Jezusa Marię przyjął do domu uczeń, a nie jakieś inne dziecko rodzone). Kiedyś mnie to dziwiło, ale kurcze na miejscu Marii i Józefa też bym zachowała czystość mając dziecko samego Boga do wychowania...

      Usuń
  4. Nie jest tak źle z tymi opiniami o "wielodzietności" (czyli dla większości już 3 dzieci...), w zasadzie i dobrze, i źle po trochu, tylko zależy, z jakim typem ludzi, o jakim podejściu do życia, częściej ma się do czynienia. Zawsze znajdą się tacy, co wiedzą "lepiej", co dla nas dobre, i w dodatku uważają, że mają święte prawo wyrażać swoje cenne opinie przy nas, i że tak bardzo chcemy tego słuchać :(
    Moja mama (z rodziny dwudzietnej) po latach stwierdziła, że dwójka to jednak za mało, wolałaby mieć więcej niż tylko brata. Zatem gdyby Bóg kiedyś nam jeszcze kogoś teges;) to by w rodzinie nikt nas nie szykanował (spośród tych członków, których zdanie się dla nas liczy oczywiście).
    Co do smaków - ale Cię rozumiem! Chociaż o skórkach z ziemniaków to pierwszy raz usłyszałam (przeczytałam:)). Naprawdę oryginalnie:) Ja ziemniaki lubię... wąchać. Schodzę do komórki, rozwiązuję worek i zaciągam się takimi z ziemią... Bajka:) Z Zosią w brzuchu też tak miałam. Poza tym mam nieokiełznaną fazę na natkę pietruszki, chrupaną w całości aż do ostatniego listka i łodyżki, najlepiej po dwa pęczki dziennie, ale dziś miałam tylko jeden i już się skończył:(
    I też bym już chciała zająć się Małą - "na żywo":) Tylko rozsądek i gin każą jednak CHCIEĆ doczekać choćby do Walentynek... :)
    Pozdrawiam i życzę dużo optymizmu na finiszu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że chyba o tą ziemię na ziemniakach chodzi? Tylko że ja muszę jeść, dobrze chociaż że nie na surowo :D
      E do Walentynek to już niedługo :) Trzymaj się tam i niech Anitka poczeka do lutego! Buziaki dla Zosi :*

      Usuń
  5. Przeczytałam Twoją notkę mojemu Mężowi, i jego komentarz brzmiał: no właśnie, wszędzie tylko słychać o nie dyskryminowaniu homoseksualistów, a może by wreszcie położyć nacisk na nie dyskryminowanie dużych rodzin?

    My z naszą trójką (zaledwie trójką!) też już nie raz budziliśmy sensację. Wszyscy się dziwią, jeszcze tak sympatycznie, ale jednak, niemniej i tak jak dla mnie nie zasłużenie, może gdybyśmy mieli dwa razy tyle dzieci?
    Dyskryminacja w rodzinie... reakcja wujka "o cholera!"... Teściowa "Maciek daj już tej Hani spokój, ona taka umęczona!". Hihi. Gdybyśmy teraz mieli czwarte to chyba co niektórzy zeszliby na zawał... a przecież... niczego od nikogo nie chcemy, może tylko trochę radości i entuzjazmu dla nowego życia?
    Niektórzy potrafią jeszcze zapytać bezczelnie "czy chcieliśmy", "czy planowane"?
    Czasami ręce opadają.

    Pozdrawiam dzielna kobieto:) na pewno nie jest lekko z okrągłym już brzuszkiem i dwójką budrysów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O pozdrów męża :) Właśnie to samo myślę, kiedy słyszę o tych wszystkich rzekomych dyskryminacjach...
      Cóż, u nas też jeśli byłoby czwarte, to niezła rozróba będzie.
      I te pytania o planowanie, naprawdę żal.pl.
      Dzięki i też się tam trzymajcie wszyscy, niech kobietki Wam rosną zdrowo :)

      Usuń
    2. Eh, jak ja chciałabym mieć Twój optymizm i pewność, że dam radę z jeszcze jednym dzieckiem. Jedyne co mnie martwi to finanse, no i tzw. lata do emerytury...
      Mój ojciec, na wieść, że jestem w drugiej ciąży spytał się mamy, czy "wpadliśmy". No bo to takie oczywiste, że nie można w tym kraju mieć dużej rodziny :) Choć dwoje dzieci, to przecież nie jest duża rodzina...
      A za Was trzymam mocno kciuki i sama tak bardzo bym chciała mieć jeszcze chociaż jedno dziecko.
      Buziaki

      Usuń
    3. Marta ja wiem, że będzie ciężko, zwłaszcza że będę sobie musiała radzić sama (Krzyśka nie ma po 12 godzin dziennie, pomaga tylko w weekendy). No ale kurcze warto :)
      Swoją drogą moja znajoma z ósemką dzieci mówiła mi kiedyś, że najtrudniej to jej było właśnie kiedy miała pierwszą trójkę maluchów (odstępy wiekowe jak u nas), potem jak w domu były też starsze dzieci to było łatwiej ogarnąć wszystko. Także na sielankę to się nie nastawiam. Ale mogło być gorzej, znajomi mają piątkę gdzie najstarszy ma 6 lat hihi :)

      Usuń
  6. A ja na blogspocie nie umiem dodać tych suwaczków :(
    Super, że macie możliwości na tyle dzieci. Wiem co to znaczy być jedynaczką, dlatego mogę powiedzieć z autopsji - nie ma nic gorszego. A dzieciątko niech rośnie zdrowo. Jeśli chcecie więcej dzieci to Wasza sprawa i nikomu nic do tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z autopsji dodam jak to jest mieć jeszcze troje rodzeństwa: cudownie! Zawsze było się z kim bawić, pogadać, nie wiedzialam co ro samotność a tera kiedy moja mama leży w szpitalu mamy siebie siebie do pomagania jej, wymieniamy się dyżurami, wspieramy. Jednym słowem Rodzina to jest siła!!!

      Usuń
  7. Hm, ja pochodzę z rodziny wielodzietnej (5 rodzeństwa) i mam wiele niedobrych wspomnień. Mama często bardzo zmęczona i sfrustrowana tym, że nie mogła się rozwinąć zawodowo (a jest kobietą bardzo inteligentną, po studiach). Masa obowiązków, często trudnych do ogarnięcia. Zaniedbane starsze dzieci - np. nierozwinięte naprawdę duże talenty ze względu na brak czasu, możliwości prowadzania dzieci na dodatkowe zajęcia. Niektóre sprawy zdrowotne również zaniedbane - np. ja mam wadę postawy, bo nikt nie miał czasu prowadzać do lekarzy, na ćwiczenia korygujące.
    Także nie jest to tylko różowo i cudownie... Relacje u mnie w rodzinie między rodzeństwem nie są zbyt dobre, a są momenty, kiedy jest wręcz bardzo źle.
    Znam też inne rodziny wielodzietne, w których niby wszystko było w porządku (czyli warunki w miarę ok, wykształceni rodzice) a pojawiała się tam duża przemoc ze strony ojca wobec dzieci.
    Jednak nie jestem też zdania, że jedynactwo jest super. Myślę, że lepiej mieć więcej dzieci, tylko czasem myślę, że może zdrowsze są rodziny z np. 3, czy 4 dzieci, gdzie łatwiej wszystko ogarnąć, zapanować, a nie taką już naprawdę dużą ich ilością...
    To tylko moje zdanie i może przez pryzmat mojej rodziny, ale takie mam doświadczenia i obserwacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, wiele zależy od rodziców i tego, czy mają jakieś wsparcie. My jesteśmy w takim środowisku wielodzietnym, gdzie każdy każdemu pomaga i nikomu się krzywda nie dzieje. Wiadomo, że nie jest łatwo mieć dużo dzieci w Polsce, ale wśród moich znajomych wszystkie dzieci mogą spokojnie się rozwijać, chodzą do szkół muzycznych, na pływanie, uprawiają sporty itp. Także zgadzam się, że rodzinę trzeba zakładać z głową :) Jeśli ktoś musi się z tym mierzyć sam, to zgadzam się, 3-4 dzieci to chyba idealne rozwiązanie.
      We mnie akurat (i w mężu) jest wręcz tęsknota za większą rodziną, bo jesteśmy z małych rodzin. Trudno jest mieć normalne relacje z rodzicami, którzy zwracają uwagę tylko na Ciebie i są na Tobie skoncentrowani. Zwłaszcza, kiedy człowiek dorasta i zaczyna chcieć mieć własne życie, jest to ogromnym balastem i ludzie wychodzą z tego bardzo poranieni. Także żadna ze skrajności nie jest dobra - zarówno zostawienie dziecka samemu sobie, jak i totalne zafiksowanie...

      Usuń
    2. Tak, masz rację, że wiele zależy od rodziców, ich odpowiedzialności i tego, czy naprawdę chcą te dzieci mieć, a także, czy nie przeszacowali swoich sił i będą swoimi dziećmi naprawdę potrafili się zająć i je dobrze wychować.
      Ja myślę, że dzieci potrzebują też stabilizacji, poczucia, że rodzice sobie radzą, ogarniają wszystko.
      Smutno mi się robi, kiedy czytam wypowiedzi kobiet w ciąży, które na tyle dużo mają innych, małych dzieci, że nie mają nawet możliwości wypocząć, zadbać o to rozwijające się życie. Przecież to może skutkować przedwczesnym porodem albo problemami zdrowotnymi dziecka. To nie jest odpowiedzialne.
      Poza tym, ja ze swojego dzieciństwa pamiętam permanentny brak mamy. Tak - mimo, że była ciągle w domu. Ale ciągle nie miała czasu, bo tyle było obowiązków. Więc paradoksalnie w rodzinach wielodzietnych rodzice nie mogą często poświęcić dzieciom czasu.
      Zgadzam się z Tobą, że jedynacy z przesadnie skoncentrowanymi rodzicami mają trudno. I też nie mają jak uczyć się zdrowych relacji, tego, ze nie są pępkami świata.
      Fajnie mieć rodzeństwo, tylko ja optuję, że może lepiej, kiedy ta ilość dzieci jest "racjonalna" czyli 3 - 4. Chociaż niestety często ludzi nie stać nawet na 3 dzieci. Ale wtedy myślę, że dobrze aby dziecko miało jakiekolwiek rodzeństwo.

      Usuń
  8. Masz rację. Ludzie krzywo patrzą się na takie rodziny :/ Ja spodziewam się jednego dziecka i pewnie więcej jak trójki mieć nie będę ale i tak wkurza mnie kiedy ktoś krytykuje takie rodziny. Jak np. rodzina mojego męża gdzie wręcz uważa się, że kobiety które nie biorą tabletek antykoncepcyjnych to idiotki. Strasznie mnie to ruszyło jak się o tym dowiedziałam :/ Co prawda oni pewnie uważali, ze ja BIORĘ, no bo jestem nowoczesną kobietą - wykształconą. Ale oczywiście ani nie brałam ani nie zamierzam.
    Za to siostra mojego męża, która na wieść, że spodzieaamy się dziecka wypaliła do neigo "To ile Ty masz lat żebym Ci mówiła że trzeba się zabezpieczać" sama brała tabletki bez mała odkąd cycki jej urosły a teraz nie może mieć dzieci i nie wiadomo czy będzie kiedykolwiek mogła mieć. Teraz nagle jak ją interesuje nasze dziecko! O zdjęcia z usg prosiła. Lecę - mało się nie zabiję żeby jej przesłać. Phii. Nigdy jej tego nie zapomnę i ponoć chrzestną ma być - zobaczymy. Kościoła to ona od naszego ślubu nie widziała.

    Ale niestety ludzie są różni. Nie uważam się za jakąś mocno wierzącą... Ale oni to po prostu ateiści a wmawiają ludziom, że nie. W tym roku wigilia u nich :/ Ale już postanowiłam, że skoro przy wigilii będzie moje dziecko to sama przywiozę pismo święte i czy im się to podoba czy nie - święta będą po chrześcijańsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoja szczerość :) Nie mam nic do ateistów, takich prawdziwych, ale wkurzają mnie tacy ludzie, którzy niby są wierzący, a tak naprawdę są tylko zakłamani i nie mają sensownego pomysłu na życie.
      Fajnie że pigułek nie bierzesz, syf totalny i trucie organizmu, a potem faktycznie nieraz trudno mieć dzieci, albo rodzą się np. pięcioraczki, bo hormony fiksują :P Dziękuję za taką "nowoczesność".
      A z tą chrzestną to się zastanówcie, chrzestny ma przekazać wiarę, a nie być przypadkowym gościem z rodziny. Ja miałam jasność, bo mój brat jest ateistą i nie miał do mnie pretensji, że wybieramy na chrzestnych naszych znajomych, nawet dalszych - ale takich, którzy jasno się przyznają do Boga.

      Usuń
  9. Ponieważ ja też spodziewam sie trzeciego dziecka, od początku ostrze sobie zęby na tych, którzy chcieliby ten fakt skrytykować. No i nikt się nie zdarzył, naprawdę! Jedyne co słyszę to "zazdroszczę" albo "podziwiam". Może czasem z niedowierzaniem w głosie "że też Wam się chciało". Ale zasadniczo nikt mnie od patologii nie wyzywał ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze pieczone! Pod koniec notki wymieniłaś albo wszystko to co lubię, albo to na co akurat mam ochotę od jakiegoś czasu (spaghetti, pieczony ziemniak, gorąca czekolada, fasolka szparagowa...) :D

    A co do wielodzietności, ludzie gadają i gadać będą, nawet mimo tego, co mówi o obmawianiu Papież Franciszek... Oskarżeniami o patologię się w ogóle nie przejmujcie - jesteście wspaniałą, kochającą się rodziną, a cała Trójka chowa się zdrowo.
    Jeżeli Pan zechce Wam dać jeszcze dziecko po Trzeciaczku, z pewnością da Wam też siłę i możliwości po temu, aby porządnie całą tę gromadkę wychować :) Nic się nie bój...

    OdpowiedzUsuń