poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Im ciszej dziecko się bawi...


Tego demota powinnam powiesić sobie na ścianie ku przestrodze. O ile Gabryś bawi się już w sposób w miarę przewidywalny (a przynajmniej te nieprzewidywalne elementy zabawy dzieją się głównie w jego bujnej wyobraźni), o tyle Rafałek szaleje na całego. Podłoga w kuchni jest wiecznie brudna, bo młody wylewa na nią kubek z herbatą/mlekiem/sokiem kilka razy dziennie. Wycieram, ale ileż można? Już ścierek brakuje. Podobnie jest z jedzeniem. Owszem, młody je już ładnie wszystko, umie korzystać z łyżeczki i widelca. Ale przecież na koniec jest najlepsza zabawa, czyli rozrzucanie resztek pożywienia po kuchni, zanim mama zdąży zareagować. Wszystko z rozbrajającym, łobuzerskim uśmiechem, godnym Harrisona Forda i oczywiście błyskiem w oku. Także w tym momencie staram się już jakoś karcić małego i zwracać uwagę, że nie wszystko można robić. 

Oczywiście najgorzej jest, kiedy zapadnie błoga cisza, a ja zignoruję jej przyczynę. Później okazuje się, że na przykład: mały wysmarował się cały kremem czekoladowym lub malinami; wylał mydło w płynie na podłogę; zrobił konfetti z książeczki; wyrzucił pięknie poukładane ubranka z szafki na podłogę... I tak dalej. Pewnie, powinnam za nim latać i zapobiegać katastrofom, ale... ileż można? Po którymś razie po prostu siadam zrezygnowana. Pocieszam się myślą, że to minie. Podobnie jak minie etap zderzania się głową z twardymi bądź ostrymi powierzchniami - jak to jest, że biegnący Rafałek zawsze przewróci się tak, by uderzyć skronią w jakiś mebel? Naprawdę mam ochotę założyć mu strój bramkarza hokejowego i poczekać, aż skończy trzy lata. Widmo wizyty w szpitalu wisi nad nami nieustannie. Tyle że, jak już wspominałam, wiem, że to minie. 

Z Gabrysiem było to samo - i odeszło w niepamięć. Teraz problemy z nim są inne, ale łatwiejsze do opanowania. Pewnie dlatego, że można się z nim dogadać, no i jest już jakoś odpowiedzialny za to, co robi. A kiedyś - pamiętam, jak wysmarował sobie włosy i całą twarz moim kremem do rąk (wycisnął całą tubkę, świeżo kupioną), kiedy ja zmywałam naczynia. To było w zeszłym roku. I raczej tego nie zapomnę, bo mimo błyskawicznego prysznica jeszcze przez parę dni chodził natłuszczony. W momencie przyłapania na zbrodni wyglądał podobnie do dziecka z demotywatora. No i rok temu właśnie trzy razy Krzysiek jeździł z nim do szpitala z podejrzeniem złamania (nogi, palca i czaszki). Uroczy etap w życiu dziecka...

Gabrysia w tym momencie strofuję głównie za to, że bije/przewraca/wkurza i doprowadza do płaczu młodszego brata. Chłopaki się lubią, ale ryk jednego lub drugiego słychać często, jeśli bawią się w jednym pomieszczeniu. Starszy wykorzystuje to, że jest silniejszy i Rafałek przeważnie ląduje na podłodze popchnięty, a potem płacze z powodu utraty zabawki. Wkurzam się na Gabrysia, jest chwila spokoju, ale po jakimś czasie sytuacja się powtarza. Ech, sama tak traktowałam młodszego brata, teraz czuję się czasem jak własna mama :P Ale sprawiedliwość musi być.

I tak to u nas ostatnio. Dobrze jest, każdego wieczoru kładę się spać bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Tyle że czekam na wakacyjny wyjazd jak na wybawienie, bo już mi się bateryjki wewnętrzne wyczerpują. Chciałabym się wyrwać z tego kieratu, pobyć z dala od domu, tylko z Krzyśkiem i chłopcami. Nacieszyć się sobą, odpocząć. Oby się udało..

***

A w rocznicę ślubu wieczorem zostawiliśmy dzieci z ciocią Renfri i poszliśmy do kina na "Jeźdźca znikąd". Film świetny, było super. Teraz planujemy wypad na "Wolverine 3D". Trzeba korzystać z lata ;)

6 komentarzy:

  1. Jejku jakbym czytała o swoich dziewczynach :) u młodszej modlę się, żeby stała się już bardziej "rozumna" a starsza, źeby nie popychała, nie zabierała zabawek i nie doprowadzała młodszej do rozpaczy. No i cisza trwająca dłużej niż 3 minuty budzi moją czujność, bo wiem że nie jest to zapowiedź niczego dobrego.
    Także moźemy podać sobie ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już dwukrotnie chciałam kupować kask :) ale się póki co obyło, tzn. mamy rowerowe, ale to już dla starszych dzieci. Obyło się też bez większych kontuzji, choć serce zamierało mi nie raz...

    Przepraszam ale parsknęłam śmiechem czytając o kremie, moje dziewczyny - może dlatego że dziewczyny - aż tak szkudne nie były.. a może jeszcze wszystko przede mną?

    Pozdrawiam serdecznie, życząc cierpliwości i czujności:))) wakacji zbliżających się zazdraszczam, gdzieś po cichu liczyłam na wrzesień, ale chyba jednak bardziej bym się umęczyła niż wypoczęła, no nic, na pewno jeszcze kiedyś kiedyś...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe wesoło masz z chłopakami ja szczęśliwa Mati coraz fajniej z braciszkiem się dogaduje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli można powiedzieć, że Gabryś z Rafałkiem kultywują rodzinną tradycję :D Trzeba czytać między wierszami: im bardziej się czubią, tym bardziej się lubią :D

    Mnie też przydałby się taki wypad, jak najdalej od wszystkiego...i wszystkich.

    Jak się wrócicie z Wolverina, bardzo o szczegółową recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No u nas ten demot też się sprawdza. Dość regularnie ...

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba trzeba korzystac z cioci Renfri, kina dzialaja niezaleznie od pory roku :P btw jak mozna zlamac czaszke? :)
    wredny Ryjek

    OdpowiedzUsuń