poniedziałek, 22 lipca 2013

Wyprawa w góry i spotkanie z Oazą.

Same dobre rzeczy nas ostatnio spotykają. Notka będzie odrobinę słodka, bo nie może być inna.

Wczoraj, to jest w niedzielę, pojechaliśmy znowu w góry. W Gorce, na Maciejową, bo to trasa ładna, a jednocześnie znośna dla dzieci. Było pięknie, jak w Niebie. Pogoda wymarzona, zdjęcia wyszły śliczne. Kolory żywe, niebo błękitne z białymi chmurkami. Nad nami latające motylki, a przy ścieżce cały czas borówki, maliny i poziomki (to ostatnie Gabrysiowi podobało się najbardziej). Chłopcy zadowoleni, dzielnie wszystko znosili, a w schronisku jedli z taką werwą, że się wszyscy na nich patrzyli. A ja byłam bardzo szczęśliwa, bo wreszcie byłam tam, gdzie mi najlepiej. I tylko prosiłam Boga, żeby w Niebie co jakiś czas dał mi taki dzień na szlaku z Krzyśkiem - tam ponoć czas się nie liczy, więc czemu nie? :) Nie ma chyba dla mnie nic piękniejszego niż słoneczny, lipcowy dzionek wśród pól i lasów. No i widoczność była świetna, więc się napatrzyłam na Tatry, Babią, Beskid Wyspowy. Będę tą wyprawę dobrze wspominać i do niej wracać, gdy nadejdzie zima.


A dzisiaj wieczorem prezent z Góry. Mieliśmy jechać w ciemno, żeby dawać świadectwo i mówić o naszej wspólnocie. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, szliśmy ze strachem, a wracaliśmy zadowoleni. Mówiliśmy do ludzi z Oazy Rodzin i byli bardzo otwarci, ewidentnie byliśmy sobie potrzebni i wymieniliśmy  się doświadczeniami, a potem razem pomodliliśmy. To był dobry czas. A ja mówiąc o mojej historii, naszej rodzinie i o tym wszystkim, czym żyjemy, zdałam sobie sprawę znowu, jak dobrze Bóg to wszystko układa i jak nas kocha. Tak samo czułam słuchając Krzyśka. Hihi potrzebujemy słuchać swojego świadectwa tak samo, jak inni ;) No i w sumie polubiłam tą Oazę, zawsze traktowałam ten ruch z dystansem, bo go nie znałam, a jednak też jest fajny. Dobrze, że jest taka różnorodność w Kościele. Dawniej bym tego nie powiedziała, ale jednak tak jest :)

I kocham nasze szalone życie. Czasem jest bardzo trudno, ale generalnie jest pięknie.

11 komentarzy:

  1. cudownie masz że tak blisko gór jesteś fakt mogłyśmy się spotkać no cóż może za rok :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się zastanawiam, czemu Cię nie ma...a tu mi Rivluet aż do Nieba poleciała :))))

    Cudnie, że możecie przeżywać takie dni... Trochę Wam zazdroszczę... Ale ściskam jak zawsze mocno!! :o)

    PS. Czemu byś dawniej tego o różnorodności nie mówiła?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też zazdraszczam takich okolic, choć turysta górski ze mnie żaden.. ale może byłby, gdybym miała je tuż obok. :)

    My otarliśmy się o Domowy Kościół, niestety krąg się rozpadł, a do drugiego tak się złożyło, że nie udało się dołączyć. Czasem mi szkoda.. choć z drugiej strony po skądinąd miłych doświadczeniach oazy młodzieżowej, chyba jednak nie trzeba mi żadnej wspólnoty.
    A Wy gdzieś przynależycie? Przepraszam, jeśli mi umknęło, wnioskuję że tak, ale jednocześnie nie mam teraz czasu przeszukiwać bloga...

    OdpowiedzUsuń
  4. Miiiiłoooo :) Jedziemy na pierwsze rekolekcje DK w sierpniu i to na ponad dwa tygodnie, aż się boję. Zdamy relację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oaza jest cudownym ruchem i przede wszystkim właśnie różnorodnym, bo zrzesza wszystkich- dzieciaki, młodzież, rodziny, osoby samotne, kapłanów, siostry, kleryków- każde Dziecko Boże, ot. :)
    Czyżbyś trafiła na rekolekcje w Ochotnicy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, po prostu na chwilę odwiedziłam w Krakowie OR z północy Polski, tu mieli rekolekcje właśnie. No fajny ruch, choć wolę moją wspólnotę ;)

      Usuń
  6. no i super:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. a do jakiej wspolnoty nalezycie??? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, że ja zimą też zawsze wracam do naszych zdjęć z gór... I z jednej strony ładuje mnie to pozytywnie, bo wiem, że już latem, że znowu tam, my razem... a z drugiej-jeszcze tyle do lata :( Strasznie żałuję, że mieszkamy tak daleko do naszych ukochanych TATR...Bliże ja mamy do Karpacza, ale to jednak nie to samo, choć namiastka zawsze jest!

    OdpowiedzUsuń