niedziela, 2 grudnia 2012

Adwentowo z akcentem kulinarnym.

Gabryś wcina gorącą czekoladę ze śmietanką :)
W ramach propagowania idei "Życie jest smaczne" - kolejne zdjęcie naszego dziecka cieszącego się jedzeniem ;) Tym razem Gabryś i jego ukochana czekoladka. Enjoy. Swoją drogą apetyty chłopcy na szczęście mają po mamie i każdy dzień jest dla nas ucztą podzieloną na kilka posiłków. Jak u hobbitów, sasasa. Nawet jedzenie biszkoptów staje się wyjątkowe, jeśli się je odpowiednio celebruje. Gabryś już dawno nauczył się mówić "Mmmm, jakie dooooobre, mniam mniam!", kiedy mu coś smakuje. Istnieje szansa, że za jakiś czas jego żona, o ile będzie ją miał, będzie mogła cieszyć się przyrządzaniem posiłków. O wiele lepiej robi się obiad dla kogoś, kto to docenia, niż dla przeciętnego polskiego buraka, który zje ze skwaszoną miną i zajmie się swoimi sprawami.

Dziś rozpoczął się nowy rok... liturgiczny, rzecz jasna. Teraz czas oczekiwania na urodziny dzieciątka, którego pojawienie się przywróciło sens naszemu życiu. I Waszemu też, drodzy czytelnicy ;) Strasznie lubię czas adwentu (o nim więcej TUTAJ). W ogóle zawsze jakoś święta Bożego Narodzenia były mi bliskie, odkąd pamiętam, bardzo je przeżywałam (w przeciwieństwie do Wielkanocy, którą odkryłam zaledwie parę lat temu). To w sumie jak być w ciąży bez przykrych objawów - jest radość z narodzenia Jezusa, ale rzygać nie trzeba :D (ta część przemyśleń na temat świąt pojawiła się w mojej głowie stosunkowo niedawno...)

Teraz dzięki dzieciakom coś z tej atmosfery dzieciństwa, czekania z ufnością, nie gryząc się tym, co będzie jutro - coś z tego znowu do mnie wróciło. Znowu z niecierpliwością czekam na Mikołajki, tym razem żeby samej dać prezenty. Czekam na święta, żeby śpiewać z Gabrysiem kolędy. Żeby pokazać chłopcom choinkę. I żeby opowiedzieć im, jak to było te dwa tysiące lat temu, kiedy urodził się Pan Jezus. Can't wait.

Prezenty mikołajkowe już zakupione, czekają na szafie. Jejku, jak ja lubię kupować chłopakom prezenty!!! Gabryś dostanie: świątecznego misia, kolorową kolejkę na magnesy, resorówkę, pisaki i czekoladkę. Wszystko zapakowane w torbę z Kubusiem Puchatkiem. A Rafałkowi, jako że jeszcze nie bardzo można z nim poszaleć, kupiłam ślicznego misia w stroju Mikołaja i niebieską koszulkę, żeby ładnie wyglądał na Wigilii ;) Za rok będę musiała się starać na dwa fronty, hihi.

Dobrego czasu oczekiwania!

7 komentarzy:

  1. ja nadal nie umiem się cieszyć świętami szczególnie że znów za dużo mam na głowie... i się boje że z czymś nie zdążę.... ten strach chyba od zawsze ze mną jest... takie z domu rodzinnego... ech

    OdpowiedzUsuń
  2. MNIAM! :D Też bym powcinał :)))

    I znowu Cię dopada ten amerykańsko-christmasowy nastrój tudzież pęd świąteczny... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie amerykańsko-christmasowy, w końcu staram się, żeby dzieciaki miały takie niesamowite święta jak ja w dzieciństwie - a wtedy christmasowo bynajmniej nie było :) W sumie jak byłam w wieku Gabrysia to jeszcze komuna była... Dzieci po prostu lubią czekać na narodziny innych dzieci, i tyle :)

      Usuń
    2. Mówiłem tak ogólnie, wiesz? Piosenki świąteczne pod koniec listopada? No dajcie ludzie spokój... :) To POLSKA, nie USA...

      Radio Tacy Sami dziękuje za życzenia...i zapraszamy do Nas: http://www.radiotacysami.pl/news.php Bardzo nam będzie miło, jeśli zaczniesz nas słuchać :-)

      Zapraszam!

      Usuń
    3. Przepraszam, że się wtrącę. Oczywiście macie oboje prawo mieć swoje prywatne zdanie, ale ja chciałabym jednak zapytać: w czym amerykańsko-christmasowy pęd świąteczny jest gorszy od polskiego? Isnieje jakaś zasadnicza różnica?

      Usuń
    4. Jest :) Chodzi o to, że z zachodu przyszło to, czego dawniej w Polsce nie było, przeżywanie świąt w sposób konsumpcyjny, gonitwa za prezentami, gadżetami, jedzeniem. Zagubiła się atmosfera oczekiwania na narodzenie Jezusa, w ogóle nie mówi się o Bogu - taki znak naszych czasów. Z przeżycia duchowego mamy teraz wyłącznie zakupowo-spożywcze. Nawet jedności z ludźmi nie ma, bo zamykamy się w swoich domach i siedzimy przed telewizorem. Takie to Hamerykańskie święta... I ja nie zamierzam się do tego nurtu przyłączać.

      Usuń
  3. Te święta to dla mnie wyjątkowy czas, choć zawsze chwilę przed Wigilią chce mi się płakać, bo myślę o tych, którzy w tym roku nie zasiądą z nami do kolacji wigilijnej. Natomiast śpiewanie kolęd, choinka nastraja bardzo pozytywnie:) No i to czekanie na kogoś, kto nie ma z kim spędzić tych świąt i wstąpi do nas:) Zawsze czeka na tego kogoś jedno dodtakowe nakrycie...

    OdpowiedzUsuń