wtorek, 20 listopada 2012

Wesoło na walizkach.


Zakochałam się w tym kawałku <3

To oczywiście od Renfri :) Na szczęście u mamy Alnilam jest komputer ze skajpem więc mogę gadać z Ren i Al. Bosh jak mi ich brakuje... Odliczam do świąt, kiedy przyjadą do nas Kasia z Alberto na tydzień. Będziemy mieć razem Wigilię :D I chcemy zaprosić też mamę Renfri łiii. A po Nowym Roku jakoś ma przyjechać na jakiś czas Ren (oby!!!!) z indiańskimi ciuchami i muzą dla mnie (!!!!!!). Po ponad roku... Jejku chyba jej nie poznam :D Can't wait...

Dzieciaki chwilową przeprowadzkę znoszą bardzo dobrze, także jestem zadowolona. Pewnie, brakuje mi normalnego rytmu dnia, ale przynajmniej mogę odpocząć z dala od naszego mieszkania, które wiecznie nadaje się do sprzątania ;) No i mamy super plac zabaw pod oknem. Trzeba tylko pokonać dwa piętra schodów, żeby się na nim znaleźć. Zaczęłam na serio współczuć rodzinom mieszkającym w blokach. Ja mam  w domu trzy małe schodki i jestem na podwórku. A tu taszczę dzieciaki i wózek tam i z powrotem niczym Pudzian... :P

Przyjechaliśmy tu wczoraj, rzuciłam bagaże. Nagle podchodzi do mnie prawie płaczący Gabryś z figurką Chrystusa Frasobliwego i mówi rozdzierającym głosem:
- Pan Jezus się uderzył w główkę!!! Ziaziu ma!!! Widzisz, mamuś?
Hehe. Uspokoiłam go, że się zagoi ;) Swoją drogą - skąd to dziecko wie, że to Pan Jezus? Pewnych rzeczy nie umiem wytłumaczyć.

2 komentarze:

  1. czasami wyjazdy z domu pokazują jak bardzo czegoś niedoceniany nawet mieszkania... oj mój synek się często pyta a gdzie pan Jezus?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo dzieciaczki są niesamowite i widzą, i rozumieją znacznie więcej rzeczy, niż nam się może wydawać ;)

    OdpowiedzUsuń