czwartek, 27 września 2012

Złotolistnie.

Dziś zimno, cały dzień spędziliśmy w domu. Ale wczoraj poszliśmy na spacer. Było niesamowicie, bo wiał lekki wiatr i na głowę spadały nam z trzaskiem kasztany (zebraliśmy ze 30 świeżutkich, pachnących). Rafałek spał cały czas (dla mnie chwila oddechu), Gabryś poszalał na placu zabaw i zbierał skarby jesieni. Orzechy, żółte liście, kwiatki. A ja robiłam zdjęcia i się czułam... twórczo :P Niech ludzie widzą, że kobieta z dwójką dzieci ma też inne zajęcia niż podawanie kaszek i zmiana pieluch, a co!

Tak mi chodzi dziś myśl po głowie... Czy nie moglibyśmy się zwinąć w kłębek wszyscy? I obudzić w marcu?...

No dopsz, obudźmy się na moje urodziny i święta :P Ale potem - chrapanie do wiosny...

Nie chce mi się wchodzić do zimy w tym roku... Po prostu nie mam pary do tego. Chcę słońca...

 Ech.


Zamiast herbaty z miodem - trochę dobrej muzyki przed spaniem :)

1 komentarz:

  1. a ja czekam na mojego synka z utęsknieniem ale już jutro wraca....

    OdpowiedzUsuń