piątek, 6 stycznia 2012

2012 - naszej drogi ciąg dalszy...

Nowy rok kalendarzowy. 2012. I siódmy miesiąc ciąży. Jeszcze trochę i zobaczymy naszego młodszego szkraba. Albo szkrabencję :) A Gabryś w czerwcu skończy dwa latka. Kurcze kiedy to zleciało...

Dzięki Celtowi dowiedziałam się o premierze "Hobbita" szykowanej na grudzień i zobaczyłam już trailer. Co jak co, ale wtedy to pójdę do kina :D Już się normalnie nie mogę doczekać. Ciekawe czy znowu będę ryczeć przez cały seans, jak na "Władcy" :P

www.youtube.com/watch?v=wPkL7V1kExg - pieśń krasnoludów wymiata...

Co poza tym? Typowy styczniowy zawias, kiedy po świętach i sylwestrze trza się odnaleźć w nowym roku. A człowiek już z utęsknieniem czeka na wiosnę...
www.youtube.com/watch?v=ABfnfqCa-e0
- a w związku z wiosną na cieplejsze dni i ocieplenie relacji...

No i na nasz mały cud.

Tak przez przypadek zajrzałam na zeszłoroczny pierwszy wpis, żeby sprawdzić, na co wtedy czekałam i czego się bałam. Było tego trochę, a rozwaliło mnie np. zmartwienie, że Gabryś nie chce jeść nic innego niż mleko. Tak to potem łatwo poszło... Cóż, teraz czekam na moment, kiedy nauczy się obywać bez pieluszki. Ale myślę już, że to też przyjdzie samo z czasem. Jednak przez ten rok poczułam się spokojniejsza jako matka i jakoś już się przyzwyczaiłam przyjmować pewne rzeczy.

A dziś - powinnam pewnie wspomnieć na początku - święto Objawienia Pańskiego, znane bardziej jako Trzech Króli. Ale nie królowie są najważniejsi. Na eucharystii usłyszałam, że tak jak przed dwoma tygodniami świętowaliśmy sam fakt narodzenia, tak dziś wspominamy spotkanie nowonarodzonego Jezusa z ludźmi i to, jak go przyjęli (ich reakcję). Jakoś bardzo to aktualne, patrząc też na dzisiejsze reakcje... A prezbiter na homilii życzył nam, żeby ludzie patrząc na nasze życie doświadczali epifanii i też mogli przez nie zobaczyć Jezusa.

Tak sobie myślę, czym jest dla mnie ten rok? I chyba kontynuacją tej drogi, którą zaczęłam jakieś dwa lata temu z hakiem. Tej, którą idę razem z Krzyśkiem. A raczej tej, którą idziemy razem z Bogiem. Inaczej, niż wcześniej.

Oczywiście jest we mnie wiele strachu, ale staram się mu nie dać i zaufać. Bo Bóg nigdy nas nie zostawi i przez wszystko przeprowadzi. Co by nie było. Howgh!



Dobrego roku, kochani :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz