niedziela, 17 lipca 2011

Nasza wielka rewolucja.

W naszym życiu nastała kolejna rewolucja, jedna z większych odkąd pojawił się Gabryś. Otóż - został odstawiony!

Z tym odstawieniem to planowałam tak, że chcę go karmić przynajmniej do skończenia roku, a potem się zobaczy. Z Wilkołakiem coś przebąkiwaliśmy, że może podczas wakacji... I nagle coś nas wzięło w czwartek, że powiedzieliśmy - koniec. W dodatku odstawianie zaczęliśmy wieczorem, więc rano mały jeszcze nieświadomy zjadł ostatni jak się okazało posiłek "prosto od mamy" :P

Naczytałam się i nasłuchałam, że taka decyzja oznacza: kilka nieprzespanych nocy, wrzaski dziecka i rozpaczliwe domaganie się mleka od mamy, frustrację rodziców i generalnie hardkor. Byłam więc trochę przerażona, jak to będzie. A było tak...

Tego pierwszego wieczoru mały faktycznie się wkurzył, że jak to, przecież zasypiał przy mamie pijąc mleczko, a tu tata kołysze do spania. Było trochę wrzasków (Wilkołak wsadził sobie zatyczki do uszu :P). W nocy też się budził (bo zwykle się budził co 2 godziny na mleczko) i denerwował, gdzie ta mama i w ogóle o co chodzi.

Następnego dnia - jakby zawsze był karmiony sztucznie. Zero domagania się piersi. Bawiliśmy się jakby nigdy nic, drzemka przeszła bezboleśnie (zasnął mi na rękach), wieczorem po kąpieli też zasnął kołysany przez tatę. A potem coś, co nas zaszokowało totalnie. SPAŁ BEZ PRZERWY OD 20 DO 5 RANO. Nigdy tak długo nie spał bez przerwy. A potem jeszcze dociągnął do 8, jak się przytulił do taty. WRESZCIE SIĘ WYSPALIŚMY. Wreszcie po ponad roku mogłam przespać noc. ALLELUJA.

Tak więc wychodzi na to, że czas był najwyższy. Same plusy. Ja jestem zadowolona, że już nie muszę być na każde zawołanie (choć będę bardziej zadowolona, jak skończy się produkować pokarm, bo narazie odczuwam wyraźny ból istnienia pewnych części ciała :P). Mały szczęśliwy i więcej je zwykłych rzeczy, bo do tej pory marudził. Tak więc mogę poszaleć w kuchni bardziej. Dziś do śniadania zrobiłam mu kakao z miodem. Sasasa. A Wilkołak też odetchnął, bo spodziewał się gorszych przebojów i przerabiania przez przynajmniej tydzień tego, co zrobiliśmy w jeden dzień (a właściwie noc). Naprawdę jestem w szoku po tej przygodzie.

Żeby było mało, Gabryś nagle "puścił się" na nogach. Do tej pory sporadycznie sobie stawiał kroczki, ale wolał raczkować. A od wczoraj jakby stwierdził - "to już jestem duży" i sobie spaceruje bez obciachu.

Tak więc przeżyliśmy razem coś, co przypominało kolejne przecinanie pępowiny. Gabryś się usamodzielnił, przestał być zależny ode mnie (w taki biologiczny sposób). Ja się zdystansowałam do własnego dziecka i strasznie się z tego cieszę (mam zamiar wspierać swoje dzieci w zyskiwaniu samodzielności, a nie wiązać je na siłę - stały wariant w mojej rodzinie wyjściowej i nie chcę go powtarzać...). Wilkołak jak prawdziwy facet i ojciec pomógł w oderwaniu się dziecka od matki. We did it!

Tak apropos ostatniego akapitu, przeczytałam ostatnio coś, co postaram się zapamiętać:



"Czasami, kiedy matka przywiera kurczowo do chłopaka, on próbuje oderwać się siłą. Przeważnie występuje to w wieku nastoletnim i często towarzyszy temu jakieś brzydkie zachowanie, może jakieś fałszywe słowo ze strony młodzieńca. Ona czuje się odrzucona, a on winny, ale chłopak wie, że musi odejść. W moim przypadku było podobnie i od tamtej pory już nie miałem dobrej relacji z matką. Odkryłem, że bardzo wielu dorosłych mężczyzn ma do swoich matek uraz, ale nie wie, dlaczego. Wiedzą tylko, że nie mogą być blisko nich, rzadko dzwonią. Mój przyjaciel Dave wyznał: "Nienawidzę dzwonić do matki. Ona zawsze mówi coś w rodzaju: "Jak miło słyszeć twój głosik". Mam dwadzieścia pięć lat, a ona nadal chce mnie nazywać swoim jagniątkiem". Dave czuje, że bliskość z matką pod jakimś względem zagraża jego wędrówce ku męskości, jakby mógł być z powrotem wessany. Jest to lęk irracjonalny, ale ukazuje, że występuje brak obu istotnych składników przejścia: mama nie chce go wypuścić, a tato przyjąć."

John Eldredge, Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy.



Nawiasem mówiąc polecam tą książkę wszystkim facetom, a także kobietom, które chcą poznać swoich facetów. A dla kobiet i facetów pragnących poznać swoje kobiety - John i Stasi Eldredge, Urzekająca. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy. Naprawdę, bez tego ani rusz. W końcu małżeństwo to walka, a podczas walki trzeba się uzbroić jak najlepiej, żeby przetrwać razem. Kto nie przeczytał jeszcze, niech leci do księgarni :P



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz