sobota, 4 grudnia 2010

Szczęki V. O zębiskach Gabrysia.

Mały kończy dziś pół roku. Najlepszego! :)

29 listopada po trzech dość aktywnych, choć nie przepłakanych nockach, wykluł mu się pierwszy ząbek. A teraz po tygodniu już drugi jest w drodze, więc w paszczęce Gabrysia bielą się dwa dolne siekacze. Jego przygryzanie dla zabawy mojej ręki stało się dość hardkorowe. Na szczęście karmienie pozostało bezbolesne :) W dodatku młody jest naprawdę spokojny, pomijając jego ciągotki do przygryzania wszystkiego. Bałam się, że pierwsze zęby będą dla nas trudnym przeżyciem, a tu proszę.

Jesteśmy teraz w Lublińcu u teściów. Hehe wreszcie mamy z Krzyśkiem weekend dla siebie, Gabryś cały czas z dziadkami, muszę mu tylko jeść dawać. Dawno nie miałam tak spokojnej soboty :P Baliśmy się tylko drogi, bo ostro sypało ostatnio, ale na szczęście poranna jazda zakończyła się sukcesem. Trochę tylko mgła dawała się we znaki, ale jakoś dojechaliśmy... A teraz modlę się o ducha, coby nikogo nie osądzać ;) Ale odpukać dobrze jest.

Dostałam od Wilkołaka :* na urodziny płytkę Blackore's Night "Ghost of a Rose" (wreszcie mam ich oryginałkę!) i leci ostatnio ci ągle w domu, na zmianę z Enyą "And winter came...". I jest tak spokojnie, kiedy śnieg pada za oknem. W pewnym momencie w ogródku mieliśmy zaspy do kolan. Ale Krzysiek wziął łopatę i wykopał ścieżkę :P I tak się toczy życie na Skotnikach. Tylko ze spacerami problem, bo wózkiem po tych zaspach się nie da jeździć. Jesteśmy skazani na posiadówę w domu, albo wypady do centrum (godzina drogi autobusem). Ostatnia taka jazda skończyła się tak, że utknęłam z wózkiem na Starym Mieście w środku burzy śnieżnej i omal tam nie zamarzliśmy. Okazało się, że nic tak nie dodaje siły, jak świadomość, że coś się może stać dziecku - zamiast paść trupem w zaspie, przekopałam się ulicami z wózkiem do Alnilam i tam się reanimowałam... Ale to była masakra.

Aha, mały był ostatnio ważony (spóźnione o 1,5 miesiąca szczepienie, bo był wcześniej chory ciągle) i ma już 8 kilo z groszami. A przy okazji zagrał w swoim pierwszym filmie :P, bo akurat kręcili jakiś filmik dla podstawówek o pracy pielęgniarek i padło na nas. Hehe mój mały Harrison Ford ;) Na szczęście nawet nie płakał bardzo. Tylko ulał się dwa razy - no co, niech dzieci widzą, że praca pielęgniarek to nie same delikatesy :P

Znowu Adwent. Przypomina mi się ten rok temu, kiedy czekałam... będąc w ciąży. Wszystko było nowe i trochę przerażające. Okazało się, że Bóg jest większy, niż moje strachy. Teraz zbliżają się nasze pierwsze święta z Gabrysiem już po drugiej stronie brzucha. Ech :)

Dopsz, będę na razie kończyć. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż w tym tygodniu wreszcie będziemy mieć nowego laptopa i internet. Pożyjemy, zobaczymy, szczerze mówiąc takie życie bez neta jest... zdrowsze. Ale zawsze przyjemnie zobaczyć fotki na nk i posty znajomych na blogach ;) Ciao i dobrego czasu Adwentu życzę

Rivulet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz