poniedziałek, 24 maja 2010

Wszystko sprawi Duch.

Ma czternaście lat
Bogu mówi tak
mówi tak.
Ma urodzić Go
na Anioła znak
nie wie jak.
Nie potrzeba słów
wszystko sprawi Duch
święty Duch.
Ma czternaście lat
Bogu mówi tak
mówi tak.

To fragment piosenki Arki Noego o zwiastowaniu. Jakoś ostatnio za mną chodził, zwłaszcza te słowa "nie wie jak". Nie wiedziała jak i zaufała. Ja tez nie wiem co teraz, ale z tym zaufaniem to ciągła walka. Trudno jest odejść od siebie i swojego myślenia, dać się ponieść Bogu "na skrzydłach orlich"... Nawet jeśli wiem, ze to dla mnie najlepsze i ze On jest przy mnie.

Po 50 dniach czasu wielkanocnego, ktory jednak głownie minął mi w domu (wiec trudno powiedzieć, jak to było z radością u mnie, dziwny to był okres i raczej nie obfitował w poruszenia serca), nadszedł jednak dzien Zesłania Ducha. Nie oczekiwałam niczego wielkiego, ale dostałam... Jakby wybudzenie z grobu, znowu do życia. Czytania były niesamowite podczas czuwania, a ja wytrzymałam to długie siedzenie i mogłam się cieszyć. Cos sie zmieniło, choć trudno mi powiedzieć co. Ale to laska, ze mogłam tam byc, jak apostolowie i Miriam. I dostać to slowo, ze nie muszę się starac i spinać, tylko pozwolić dzialać Bogu.

Poza tym zmieniły się tez i inne rzeczy :) Pokój mam zasłany roznymi dziecięcymi rzeczami - ubranka, rozki, przewijak, nierozłożone jeszcze łozeczko, pieluszki... W sobotę przyjechali rodzice Krzyska samochodem, wiec skorzystaliśmy z transportu i zrobiliśmy zakupy. Trochę mnie to uspokoiło :) Bo to juz 38 tydzien się zaczyna. Ale nil desperandum. Dziwia mnie te wszystkie gorączkowe opinie na temat zakupow, jakie mozna znalezć na forach. Co ja bym robila z tymi rzeczami dwa miesiące temu? Chyba dołowała sie, ze jeszcze tyle czasu oczekiwania. No i ten wyścig cen - naprawdę mozna kupić tanio i dobrze, a nie rzucać się na markowe produkty. Wątpię, zeby mojemu dziecku zalezalo na wózku z parę tysięcy złotych... Wybraliśmy taki za 800zl, z dużymi pompowanymi oponami na nasze skotnickie wertepy. Relax, take it easy. W sumie z podobnym zjawiskiem spotkaliśmy się podczas przygotowan ślubnych - producenci chcą zrobić na tym niezły biznes i trzeba naprawdę wykazać się odpornością na reklamy i zwroty typu "rzeczy, które MUSISZ mieć". Ja tam nic nie muszę :P

A wczoraj była naprawdę ładna pogoda, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ergo wybraliśmy się na spacer. Było niesamowicie, bo w powietrzu pachniało juz latem. Az się zaczęłam cieszyć, ze juz wakacje niedługo, jakbym w szkole jeszcze byla :) Spacer miał trwać jakieś 15 min, ale oczywiście się przeciągnął na parę godzin. Buszowaliśmy po starych fortach i fotografowaliśmy ślimaki (od dzieciństwa mam słabość do ślimakow).

Pozdrawiam wszystkich przedwakacyjnie :) Moze i mnie uda się w tym roku jakaś wyprawa. Coz, nadzieja umiera ostatnia ;)

Rivulet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz