Pierwszy dzień od początku września, kiedy możemy odetchnąć...
Uff.
Przed nami wspólne oglądanie drugiej części "Krainy Lodu".
Obiad znowu ze wschodnią nutą, z kurczakiem w roli głównej.
Może jakaś planszówka?
I wieczorne moje pisanie... W swojej opowieści powoli zbliżam się do Bożego Narodzenia. Może uda się wydać na święta za rok? A teraz z lekką obawą czekam na poprawianie pierwszej książki.
Ktoś (Mortka?) kiedyś mówił, że życie pisarza jest czekaniem - na wydawnictwo, na umowę, na korektę, na wydanie...
W sumie dobrze się składa, bo co jak co, ale czekać umiem.
Gdy się czeka, rosną dzieci, kwiaty oraz książki.
W ziemi naszego ogrodu zamieszkały cebulki przebiśniegów, krokusów oraz tulipanów. Taka zapowiedź, że kiedyś będzie wiosna.
A na razie schodzimy w "coraz ciemniej i coraz zimniej".
Przeczytałam "Anię z Zielonego Wzgórza", tak mimochodem. Dobrze, że Montgomery umiała się tak zachwycić październikiem. Ja już czekam na inną porę, ale myślę że Bogu jest miło, gdy ktoś się zachwyca światem.
Odpoczywam od zachwytu, będę się nim zajmować od przyszłego miesiąca. Chociaż te szkarłatne sploty na pniach drzew są naprawdę niesamowite.
Podobnie jak fioletowe astry w ogrodach, zwane przeze mnie uparcie michałkami.
Ale tak bardzo chciałabym, żeby zakwitły tulipany...
Napisałam kilka książek, ale raczej ich nie wydam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
UsuńJa bym powiedziała jednak, że życie pisarza to research, pisanie i poprawianie :) Albo: pisanie i myślenie o pisaniu :) A czekanie... Moim zdaniem całe życie składa się z różnych okresów czekania, heh...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad pisaniny właśnie ;p
Może na selfie jest inaczej ;) w końcu ubiegły rok mnie minął na wysyłaniu tekstów i przyjmowaniu ciszy, a Tobie na aktywności :)
UsuńA co do czekania, to jednak ja tak tam, że widzę różnicę - teraz, gdy mam umowę, zniknęło napięcie oczekiwania. Podobnie po urodzeniu każdego z dzieci...
Dobrego pisania! :*
Ja też czekałam na wydawcę - przy self wcale nie tak łatwo znaleźć coś dobrego i nie za miliony, rozesłałam mnóstwo pytań i czekałam. Czekałam na redakcję naukową. Czekałam też mnóstwo czasu na przygotowanie książki do druku, na okładkę, na korektę, i wreszcie na to, by ją wziąć do ręki. To trwało dziewięć miesięcy. Z tej perspektywy życie pisarza to czekanie :) Ale jakoś nie myślałam o tym w kontekście pracy pisarskiej, bo w międzyczasie wciąż pisałam lub myślałam o pisaniu xD Ty chyba podobnie, bo nawet czekając, tworzyłaś nowe dzieła :) Może zatem faktycznie, praca pisarza to pisanie i czekanie. Zresztą, ciekawe to spostrzeżenie :) :)
UsuńTeż prawda, trochę to wszystko trwa... My i tak jesteśmy w specyficznej sytuacji, bo nam się nie nudzi i mamy co robić. Pisanie w zasadzie uprawiamy mimochodem :P
UsuńOstatnio często powtarzam sobie, że na piękne rzeczy w życiu warto czekać. Wierzę w to.
OdpowiedzUsuńNa niektóre czekać, a o inne powalczyć, żeby jednak były blisko ;)
UsuńCzasem ciężko czekać... Ja chyba jestem zbyt niecierpliwa na takie akcje ;)
OdpowiedzUsuńA mnie jakoś przestało się spieszyć :D
UsuńCzekając można tyle zrobić :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad korekty :D. (No prawie, dziś mam lenia)
To prawda :) Dobrego poprawiania ;D
UsuńA ja dziś właśnie posadziłam duuużo tulipanów :)
OdpowiedzUsuńOoo, Wasz ogród na wiosnę to w ogóle kawałek raju, tak czuję :)
UsuńWitaj piątkowym wieczorem
OdpowiedzUsuńJa już posadziłam moje cebulki, aby na wiosnę rozkwitły jak najpiękniej.
A czekać nie lubię. Niestety
Pozdrawiam uśmiechem pyzatego księżyca
Czekanie bywa uciążliwe, ale czasem jak już się człowiek doczeka, to bardziej docenia to, co ma :)
Usuń