niedziela, 18 października 2020

Kuchnia w domu hobbitów.

Niedziela. Ponad połowa października za nami. Jeszcze trochę i będzie listopad... Czyli w sumie spoko. Wszystkich Świętych. Zaduszki. Wizyta na cmentarzu pełnym kwiatów i migoczących światełek. Oczywiście w tym roku pójdę innego dnia, żeby uniknąć tłumów. Zresztą już nie raz to robiłam, nie tylko w pandemicznej atmosferze.

A potem odliczanie do moich urodzin i adwentu :) Paradoksalnie mimo mojego uwielbienia dla wiosny i lata, listopad bardzo lubię - za to oczekiwanie. I za to, że zaczyna powoli pachnieć świętami i zimą.

Na razie leniwy weekend. Po deszczowym tygodniu nadal ponuro i szaro za oknem. Tylko dziś rano przebłysk światła i błękitne niebo, aż miło było popatrzeć... Niestety na krótko. Teraz znowu buro. Mszę pewnie "odpalimy" online... Żeby siebie ani nikogo innego nie zarazić. Nie lubię tego i wolę być w kościele osobiście (zwłaszcza ze względu na moment przyjęcia komunii), ale w tym momencie nie ma co świrować. Kąpiele w wodzie święconej zostawiamy wariatom :P

Ponieważ nigdzie nie wychodzimy, siedzimy w kuchni i eksperymentujemy. Jesteśmy już po obiedzie (chaczapuri gruzińskie), panowie tradycyjnie pracują nad deserem. Taki nasz domowy zwyczaj, że ja ogarniam rzeczy "na ostro", a Krzysiek z dzieciakami "na słodko". W fazie produkcji - z tego co słyszę - właśnie jest Pawłowa. Beza znaczy, czy też tort. Jak zwał, tak zwał :P

Aczkolwiek wczoraj zastanawiając się, co zrobić z tonami jabłek i gruszek (dostaliśmy siatkę od mojej mamy, drugą od teściowej, a tak się złożyło że tuż przed tym Krzysiek kupił cały wór jabłek o smaku gruszkowym, specjalnie dla mnie...), sama też zrobiłam coś słodkiego. Ofkors już po tym, jak uraczyłam wszystkich kurczakiem curry na miodzie,  z sypkim ryżem.

Przejrzałam jedną z moich ulubionych książek "domowo-kuchennych", czyli "Lawendowy Dom" Beaty Lipov. I znalazłam przepis na jabłuszka w polewie karmelowej. Ja zrobiłam jabłka i gruszki w polewie podobnej (zawsze muszę coś zrobić "po mojemu", jakoś tak mam), choć dodałam miód i przyprawę do piernika. Ależ pachniało w kuchni! Gruszki zniknęły od razu, jabłka trochę wolniej. A Michaś zadbał, by wszystko kleiło się od syropu :P Mimo kilkakrotnego mycia mam wrażenie, że w paru miejscach dalej jest nieco lepko. Cóż, lajf... Nasze mieszkanie nie nadaje się na instagrama. Dlatego wolę pisać :D Domowe katastrofy opisane brzmią zabawnie, lecz na zdjęciach prezentują się kiepsko. Natomiast jabłuszka w polewie polecam na jesienne wieczory, bardzo. Do tego przydałoby się jakieś wino grzane z goździkiem i pomarańczą, no ale. Po raz szósty w życiu mam fazę ostrej abstynencji.

Tak sobie myślę, że choć lubię spędzać czas w sypialni (szerokie łóżko idealne do czytania książek, wspólnego oglądania filmów... i innych form relaksu :P) czy dużym pokoju, to jednak kuchnia ma w sobie to coś. I chociaż tam nie mam się gdzie położyć (a szkoda!), to jednak czuję się dobrze siedząc przy naszym poobijanym, mocno zużytym stole z kubkiem czegoś ciepłego i pachnącego, patrząc przez okno na latające pod naszym orzechem sikorki, sójki i synogarlice. Oraz koty sąsiada, chowające się w stodole przed deszczem. Takie klimaty.

W ogóle mam wrażenie, że gdy tylko możemy, to ciągle coś jemy :P Jak hobbici. A zmywarka chodzi prawie bez przerwy.

8 komentarzy:

  1. Mój Wnuk dziś powiedział: poświęć mi babciuniu więcej czasu, bo ciągle tylko gotujesz:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ apetycznie! Dom pachnący jedzeniem i ciastem to dobry dom :) A kuchnia, wiadomo, sercem domu :) Pamiętam, jak w dzieciństwie lubiłam, gdy mama piekła murzynka lub wafle, mniam. Przytulnie u Was, kwintesencja tego, co lubię w jesieni: ciepły dom, rodzina razem i te smaki, inne niż latem. Myślę, że niejeden zmęczony życiem podróżny chętnie by się ogrzal w Waszym ciepłe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na bogato :)

    PS Czytaliście i oglądaliście Hobbita? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak coś ciepłego i smakowite go, gdy za oknem chłód i mżawka. Ale u nas od wczoraj piękna, słoneczna jesień

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż zgłodniałam czytając ten post ;) I bardzo podoba mi się podział "na słodko" i "na ostro". U nas jest z kolei podział "w weekend" (mąż) i "w tygodniu"- wiadomo kto ;) I szczerze, podziwiam za siły na pichcenie. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie pyszności. Pasują do jesieni.
    Samych smakowitych i pogodnych mimo aury za okenm dni

    OdpowiedzUsuń
  7. Jabłka, gruszki, bezy, kurczaki w miodzie...matko, ale u Was smacznie :) Aż ślinka cieknie od samego czytania :)

    OdpowiedzUsuń