czwartek, 17 września 2020

Zapachy jesieni.

Kochani, bardzo Wam dziękuję za wszystkie dobre słowa pod ostatnią notką!!! :))

Ani się obejrzałam, a tu już połowa września za nami. Zaraz się zacznie kalendarzowa jesień. Choć tak po prawdzie to mimo ciepła jesień już jest, w zapachach, kolorach, porannych mgłach i miodowym blasku słońca. Lato minęło, sama nie wiem kiedy.

Rano odprowadzam dzieci, robię zakupy na śniadanie. Potem powoli szykujemy sobie jedzonko z obudzonym Michałkiem. Jakoś tak automatycznie zaczęłam do kawy dodawać cynamon, a do herbaty miód. Moje stałe jesienne dodatki, żeby pachniało rano i dodawało otuchy. A że mam teraz fazę na ciepłe śniadanka, to szykuję rano zapiekanki z bagietek, tosty albo pizzerinki. I w kuchni mieszają się zapachy i jest tak swojsko i domowo. Z obiadami też ostatnio szaleję, bo mam potrzebę nowych smaków.

Jest trochę stresów szkolno-przedszkolnych. Cóż, taki rok. No i nie chcę wchodzić w szczegóły, ale za pewne rzeczy jesteśmy odpowiedzialni, pewne sprawy trzeba dograć... Poza tym Gabryś zaczął czwartą klasę, to duży przeskok po edukacji wczesnoszkolnej i oczywiście mam obawy, jak sobie będzie radził. Nie mówię mu tego oczywiście, ale w środku cała jestem spięta :P Rafcio w tym roku chyba będzie się przygotowywał do komunii. Ela zaczęła zerówkę, ma swoją ławkę, piórnik z przyborami, niedługo zacznie mieć zadania domowe. Sarunia ma salę na drugim piętrze, więc jest wyzwanie - wchodzenie po schodach. Musiała przywyknąć. Nie ma też leżakowania, które jest tylko w grupie trzylatków. Ale fajne jest to, że jest na jednym poziomie z Elką, tylko po dwóch stronach schodów. Łatwo je odprowadzać do szatni, bo wieszaczki mają przy salach. No i taka się czuje duża Sara, że już nie jest w najmłodszej grupie :)

A Michaś zostaje sam w domu i dzięki temu mam dla niego trochę więcej czasu. I dla siebie samej. Ogarniam sobie różne rzeczy, ale bez spiny. Ze względu na swój stan, gdy mam na to ochotę - ucinam sobie drzemkę razem z Miśkiem w ciągu dnia. To jednak teraz ważne, żeby się nie wykończyć. I żeby mieć czas na przytulanie, łaskotki i zabawy z Michasiem. Taki przytulas z niego, że szok :) Na rodzeństwo też się rzuca i tuli z całej siły. Mam nadzieję, że na młodszym maluchu nie zastosuje swojego misiowego chwytu :P

Najmłodszy dzidziuś sobie rośnie cicho w środku, mam nadzieję zdrowo. Czytam sobie od czasu do czasu, jak to się człowieczek zmienia w kolejnych tygodniach ciąży. Na przykład TU. Nie mogę się doczekać pierwszych ruchów...

Waga już mi skoczyła do przodu, ale zawsze tak mam na początku, że najbardziej tyję, przez to podjadanie i mdłości. Potem jest lepiej. No i w szóstej ciąży brzuch jest widoczny dość szybko, nie tak jak w pierwszej czy nawet drugiej. Nic to, za pół roku się wezmę za siebie i jakoś wrócę do formy. Na pewno zostanie jakaś oponka, no ale coś za coś.

I tak to leci... Czasem dołek, czasem śmiech. Hormony robią swoje. Niedługo wejdziemy w głęboką jesień, pachnącą słodko opadłymi liśćmi. Kasztany i orzechy już się sypią. I tak jak pisała Kaszubka w ostatniej notce, trudno nie myśleć o przemijaniu... Ale też nie da się nie dziękować za te chwile, które mamy. Bo ileż tych jesieni z dziećmi już za nami. A tu kolejny raz pakuję żołędzie do wózka, kolejnemu dziecku pokazuję kwitnące nawłocie. I zastanawiam się, jaka jesień będzie za rok. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, będzie wtedy przy nas półroczny maluszek, siedzący już i ciekawy świata.

Nigdzie nam się nie spieszy.

<3

6 komentarzy:

  1. Akurat odpisałam Ci na komentarz, a tu świeżutki post u Ciebie, jest co poczytać, hura! Tak po trosze to chyba zazdroszczę Wam szkoły, szczególnie przedszkola, jakieś takie bezpieczeństwo się wyłania z tych wpisów, i spokój. Nasza szkoła ma mnóstwo zalet i bądź co bądź nie zamieniłabym jej na inną, szczególnie, że teraz jest nowa, lepsza pani dyrektor i wszystko dzięki temu jakieś jaśniejsze. Ale mimo to wciąż dużo zamieszania i z niektórymi nauczycielami zero kontaktu. Stad to moje głębokie poczucie, że dobrze, że dzieci potrzymałam w domu. Szczęśliwi ci, którzy mogą przedszkole traktować jak dom jak Wy! No a teraz najważniejsze, że dzieci raczej zadowolone są, jakoś się toczymy. Rety, jak ja kocham (a jednocześnie czasem nie cierpię ;) ) jesień za te refleksyjność! To mi tak potrzebne po aktywnym, beztroskim lecie. Ten moment zastanowienia się, to poczucie przemijania, a dzięki temu docenienia tego, co jest. Co się dziwić, obie jesteśmy dziewczyny jesienne :D Uściski dla Was, dobrze, pokrzepiająco jest poczytać, co u Was :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze u Ciebie tchnie pokojem.
    Myślę, że Wasze dzieci też to czują (nawet jeśli bywają stresy).
    Moc serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję Ci kolejnego ogromnego Daru. Jesteś wybraną Matką, to piękne...bądźcie zdrowi i radośni- wszyscy...

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja potrzebuje nowych smaków z tym, że nie mam pomysłów. Natlok zajęć, myśli, problemów.. czasem myślę, że nie dam rady... A Ty? Tyle emocji, wydarzeń, planów, tyle się dzieje a zachowujesz taki spokówj.. stoicki spokój... podziwiam Cię.. naprawdę..


    Dużo zdrowia i opatrzności <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrowienia moja piękna Duszo i Mamo. :) Dawno mnie tu nie było i dawno nie było mnie na blogspocie. Pewnie już nie pamiętasz, bo minęło dwa lata jak napisałam u siebie ostatni post. Ściskam Cię serdecznie i pozdrawiam całą rodzinkę! Krysia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Musze sprobowac cynamonu do kawy. Uwielbiam jego zapach w szarlotkach, moze z kawa tez bedzie smacznie i aromatycznie? :)
    My z zapisaniem dzieci na religie mamy niezle kwiatki i boje sie, ze nie podejda w tym roku do Komunii. A Bi na wiosne konczy juz 10 lat...

    OdpowiedzUsuń