poniedziałek, 11 maja 2020

O Michałku słów kilka.

Za nami kolejny wypad w zielone. Tym razem Beskid Wyspowy, czyli rzut beretem od nas. I dobrze, że wybraliśmy mniej popularną okolicę, bo szlaki w niedzielę były ponoć oblegane i w wielu miejscach trzeba było stać w kolejce O.o A u nas ludzi trochę było, ale bez tragedii. Każdy mógł sobie iść spokojnie  cieszyć się lasem. No a dla mnie to jak zawsze powrót do domu - to w tych okolicach zaczynałam jako mała turystka, taka w wieku moich dziewczynek. I tak mi zostało... Mam nadzieję, że zestarzeję się w ten sposób, że zostaną mi sprawne nogi. Chciałabym być taką babcią z plecaczkiem, tuptającą sobie spokojnie po swoich ukochanych górach.

Powyżej zdjęcia Michałka na Suchej Polanie. I w tym miejscu muszę napisać, że w ostatnim czasie dużo u Misiosława się zmieniło. Przede wszystkim odstawiłam go od piersi. Kolejna "pępowinka" przecięta. Młody przestawił się prawie bezproblemowo, a teraz przesypia fajnie noce. Wreszcie mogę się wyspać! Wreszcie nikt mnie w nocy nie kopie i nie szturcha! Ale super :) Michaś prawie zrezygnował ze spania w dzień, jak większość naszych dzieci w tym wieku (tzn. poza Sarą ;)), a od wieczora do rana chrapie jak suseł. I takie rozwiązanie bardziej mi odpowiada niż to, które znam u niektórych dzieci - długa drzemka w dzień, a potem imprezowanie do późna. Uff, na szczęście nasi funkcjonują inaczej i chwała im za to :D Wolę mieć dla siebie ten wieczór, niż środek dnia ;) Chociaż wiadomo, każdy lubi coś innego, niektóre mamy właśnie ten środek dnia i czas drzemki chwalą sobie najbardziej. 

No ale ja to ja, a ja lubię wysłać wilczki do łóżek i zaliczyć regenerację pod prysznicem, a potem przy książce/filmie/planszówce. Wcześniej i tak ciągle mam coś do roboty, więc pałętający mi się pod nogami maluch niczego nie zmienia. A może po prostu przywykłam, że ciągle ktoś się obok kręci. Inna sprawa, że Michał jest mało wymagającym dzieciakiem, no a poza tym ma teraz w domu cały zestaw rodzeństwa do zabawy, więc problem jęczącego dzieciaka uwieszonego u nogi w zasadzie mnie nie dotyczy.

Co do rodzeństwa, to nawet dobrze, że są teraz w domu. Bo młody nauczył się wspinać na krzesła i stół. Więc dodatkowe pary oczu, uszu i rąk się przydają, żeby wspinający się element odłożyć z powrotem na podłogę :P

No i chodzi coraz szybciej. Na razie jeszcze tym kaczym chodem, z twardym lądowaniem na zadku co jakiś czas, ale jednak. Śmiga jak Korzeniowski niemalże...

I zęby mu kolejne urosły. I uczy się jeść łyżeczką i widelcem...  I pić z kubeczka...

W efekcie mam dość dużo sprzątania w kuchni. Ale nie da się ukryć, dumna jestem z kolejnego rosnącego wilczka i jego nowych umiejętności. Zawsze wzrusza mnie patrzenie na to, jak dzieci rosną i stają się coraz bardziej samodzielne. Teraz też porusza mnie to, jak bardzo Michaś się zmienił w tak krótkim czasie. Mój mały chłopczyk :)

2 komentarze:

  1. Wygląda również na zdecydowanego chłopczyka.
    Niech dalej zdrowo rośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie z niego mężczyzna :) I jak urósł <3

      Usuń