piątek, 14 grudnia 2018

Niezwykłej gwiazdy blask...

Słucham sobie w kółko... Jest coś radosnego w tej muzyce i dodającego sił. Dzięki temu czas adwentu jest nie tylko pogłębiającą się ciszą. Wyciszenie jest potrzebne, ale... W tym miesiącu krótkich dni i oczekiwania dobrze też trochę potańczyć, wykrzesać w sobie światło i siłę. To dobry czas, żeby dodawać sobie nawzajem otuchy, a nie zapadać coraz bardziej w zaspę zamyślenia i marazm. 
 
Mnie z otępienia skutecznie wyrywają dzieci, ale ile jest takich osób, którym nikt nie zburzy ich planów? ;) Nikt nie zgubi listy zakupów, nikt nie nabałagani w wypucowanym dopiero co pokoju? Nie wyleje kakao na świeżo pomalowaną na biało ścianę w sypialni? Zgroza :) I chociaż się złoszczę nie raz, to dobrze jest być pozbawianym spokoju, który wcale nie jest taki święty.

Ten Anielskich skrzydeł szum, 
Ten niezwykłej gwiazdy blask 
Świadczą, że przybywa Król 
Miłość, która zbawia świat...

Ta piosenka też piękna... Chyba nawet jeszcze bardziej. Aż mam ciarki... I te gwiazdy - te same, na które patrzył Abraham... Pan Bóg spełnia obietnicę na totalu.

Ostatni tydzień, a właściwie nawet więcej niż tydzień upłynął na martwieniu się. O dzieci głównie, o ich zdrowie. Tu przeziębienie, tu dziwny ból ucha, tu kaszel, tu wysypka... Niby nic takiego, ale nawarstwione powodowało nerwowy trzepot serca przed snem. I nasłuchiwanie, czy śpią spokojnie, czy wszystko ok... Wstawanie w nocy po kilka razy. Takie tam upierdliwości znane każdej mamie, a multimamie to już w szczególności ;)

No ale w tym ucisku, w tym karku bolącym pod koniec dnia z nerwów (bo jeszcze inne supełki problemów, trudnych relacji i czasem odetchnąć ciężko), Pan Bóg przychodzi, by ratować. Żeby pokazać, że sami jesteśmy biedaczkami i wyżej tyłka nie podskoczymy, ale on jest cały czas obok i prowadzi. I nie zostawi, choć czasem jest tak groźnie i wydaje się, że giniemy. A stare rany znowu się otwierają i tracimy nadzieję na to, że kiedyś będzie normalnie. Ale jednak - tylko On ma moc, by to zmienić. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Bez niego - na dłuższą metę nic nie jest możliwe. Tylko dryfowanie bez celu, bez mapy.

I to jest grudniowy skarb. Nie świętowanie zimy i cieszenie się świecidełkami w oknach, nie kolorowe narzutki w renifery na łóżku, czy świece o zapachu cynamonu. Jest coś głębiej, coś na zawsze, a nie tylko na chwilę... Byleby tylko dać się mu porwać i nie uciekać po raz kolejny.

5 komentarzy:

  1. To już były ostatnie zmartwienia tego roku... ostatnie... teraz nadchodzi czas oczekiwania i wielkiej radości. Już niedługo będzie Ten Wielki Dzień - będziemy cieszyć się razem z bliskimi, przeżywać w sercu i doświadczymy wielkiego przeżycia. Dzieciątko Jezus zagości w naszych sercach i oby zamieszkało tam na zawsze... niech magia grudnia trwa nie tylko w grudniu... niech ta magia trwa jak najdłużej :)

    Zdrowia dla Was i spokoju w ten przedświąteczny czas przygotowań :*

    PS Piękne piosenki - teraz non stop mam je w głowie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisane a drugi akapit - samo życie! Warto być, warto czekać, warto kochać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem mamą czwórki dzieci i czasem tu pisałam jakiś komentarz. Czy mogłabym napisać do Ciebie maila z pytaniem a nawet kilkoma pytaniami? Na jaki adres pisać? Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja w tym roku zaszalalam i udekorowalam chalupe na bogato! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tu nie było - to znaczy byłam, czytałam, ale nie zostawiałam śladu. Adwent już się kończy powolutku. U nas też nie był spokojny. A mimo to spokojny na swój sposób. Wydaje mi się, że i spokój może być święty, i harmider, wszystko zależy, co kryje się pod spodem. Podobnie jak świąteczne ozdóbki, zima, pachnące świece - przecież nie wykluczają się wzajemnie z głębokim przeżywaniem Adwentu. Choć rozumiem, że pewnie wszyscy wokół (ja nie :D ) mają już przesyt świątecznej gorączki trwającej od listopada.

    Pozdrawiamy i ślemy buziaki!

    OdpowiedzUsuń