środa, 21 lutego 2018

Wrażliwość.

Szaro za oknem. I we mnie też szaro, dużo planów poszło się bujać z powodu naszych chorób. Krzysiek leży z anginą i zapaleniem oskrzeli, więc... nie pójdę na koncert, nie pójdę na piwo, nigdzie nie pójdę. Zasmarkane dzieciaki jakoś ogarniam, choć ciężko, ale jak tak wszyscy padają i ja sama na antybiotyku (zatoki), to mam ochotę wywiesić białą flagę. I przespać ten czas.

Ale nic to, trzeba przeczekać. Jeszcze wyjdzie słońce.

Wczoraj u Matki Czworokątnej wypatrzyłam piękny wiersz, który idealnie odzwierciedla to, co czuję. Pozwolę sobie spisać ku pamięci...

Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata
za niepewność wśród jego pewności

Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych


Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie niepokój świata
jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie



Bądźcie pozdrowieni
za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata
za wasz lęk przed bezsensem istnienia

Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie


Bądźcie pozdrowieni
za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym
i praktyczność w nieznanym
za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego



Bądźcie pozdrowieni
za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich
za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami



Bądźcie pozdrowieni
za waszą twórczość i ekstazę
za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno



Bądźcie pozdrowieni
za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane
za to, że niepoznanie się na waszej wielkości
nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was



Bądźcie pozdrowieni
za to, że jesteście leczeni
zamiast leczyć innych



Bądźcie pozdrowieni
za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana
przez siłę brutalną i zwierzęcą

za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego
za samotność i niezwykłość waszych dróg

                   bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
 Kazimierz Dąbrowski, Posłanie do nadwrażliwych 


Tak to czytałam i oczy robiły mi się coraz większe. To jest to... I konieczność uspokajania siebie, bo zachód słońca, bo płatki śniegu, bo bażant w trawie - jest tak piękne, że aż boli. Oddychaj, oddychaj, oddychaj.
Kiedyś mówiłam, że nadwrażliwość jest trochę jak dotykania świata ręką bez naskórka (wiem, lepiej sobie tego nie wyobrażać :P). Ostatnio mogłam się przekonać,  jak to jest mieć jedną wielką ranę na palcu. I faktycznie, porównanie okazało się całkiem trafne. Gdy czegoś przypadkowo dotknęłam, czułam ból aż do łokcia. Ale jednocześnie zaczęłam się poruszać inaczej, zwracać uwagę na otoczenie, nie gestykulować rękami. Musiałam być wyrozumiała dla własnej dłoni przez kilkanaście dni - i dobrze mi to zrobiło, bo generalnie ciężko mi przychodzi bycie dobrą dla samej siebie. Lubię swoje ciało, ale jednak przyłapuję się na tym, że traktuję je czasem jak robotnika (niewolnika?), który musi zrobić swoje, bez względu na konsekwencje.

Trudno być dobrym dla innych, kiedy nie jest się dobrym dla siebie. O tym często muszę sobie przypominać.

A tak z innej beczki, oglądałam dziś z dziećmi "Dzwonnika z Notre Dame". Pamiętam, jak na tej bajce byłam w kinie jako mała dziewczynka i bardzo mi się podobała... I dalej mi się podoba, ale ze smutkiem myślałam, jak wiele się zmieniło przez te dwadzieścia lat z haczykiem. Bajka o złym człowieku, który chciał zabić małe dziecko tylko dlatego, że jest chore? I oszpecony główny bohater, który okazuje się być cudownym człowiekiem? Takim, którego życie jest bardziej wartościowe i piękne od życia wielu zdrowych, silnych ludzi? Hmm... Bardzo nienowoczesna opowieść. Dziś pewnie zrobiono by akcję pod katedrą "Frollo jest ok".

6 komentarzy:

  1. To prawda, ze wrazliwcom zyje sie trudniej... Ale o ile piekniej i mocniej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dzwonnik z Notre Dame" - też lubię tą bajkę. Chociaż bardziej wolę jej książkową wersję autorstwa Victora Hugo - "Katedra Notre Dame w Paryżu". Dużo zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, wrażliwcy mają zdecydowanie trudniej w tym szalonym świecie...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciało jak robotnika.. hah też tak mam i jeszcze nie umiem chorować, ciągle mam wrażenie że powinno być gorzej, a jak zdrowieje to się dziwie jak mogłam funkcjonować ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Jestem nadwrażliwcem od zawsze. Nie jest to łatwe życie.
    Z wiekiem wcale nie jestem asertywna, co budzi mój i bliskich niepokój.
    Często jestem przez to "wykorzystywana", min w pracy. Haruję za wszystkich i nie umiem temu zaradzić.
    Ale już koniec biadolenia.
    U nas świeci piękne słoneczko, jest zdrowe, mroźne powietrze, piję pyszną kawkę, czytam blogi i jest mi cieplej na duszy:)
    Pozdrawiam serdecznie:)


    OdpowiedzUsuń