wtorek, 27 lutego 2018

Bug w ostatniej notce i przedurodzinowa końcówka lutego.

No pięknie, w całej tej zawierusze chorobowej dopiero teraz zobaczyłam, że Sara pomerdała mi akapity w ostatniej notce i coś dziwnego wyszło :P Poprawiłam. Ale cóż - tak to jest, jak wszyscy chorzy. Chaaaaooooos! Nawet nie zerknęłam na tekst wcześniej, choć zwykle sprawdzam, czy wszystko w miarę ok :P Bo wiadomo, pisane zwykle na szybko, tak tylko żeby pamiątka została... Żebym za te kilkanaście lat mogła sobie poczytać, co porabialiśmy. Ech.

U nas już trochę lepiej. Gabryś w szkole, Ela w przedszkolu, tylko pozostała dwójca zasmarkana. Ferie się skończyły. Minęły nam wspólnie w domu i tak z perspektywy stwierdzam, że dobre to dla nas było. Wielu rzeczy nie zrobiliśmy, ale za to wreszcie mieliśmy czas dla siebie. Tak, żeby pograć, pobawić się, poczytać, ugotować coś dobrego - bez pośpiechu. Wynudzić się razem. Dzieciaki się zintegrowały bardzo przez ten czas i super wymyślały wspólne zabawy. Widziałam wczoraj po Rafałku i Sarze, że ciężko im zacząć dzień bez brata i siostry, tylko we dwójkę.

Ja dalej zasmarkana, ale idzie mam nadzieję ku lepszemu. Na zewnątrz i tak bym nie wyszła, mrozy teraz takie, że nic, tylko siedzieć pod kołdrą z książką i herbatką z miodem. O byciu pod kołdrą mogę pomarzyć, ale krzątam się po domu w zielonym boliwijskim sweterku i rzeczywiście zamiast kawy (chwilowo rzuciłam) popijam rozgrzewające herbatki. I podczytuję książki (lekkie romansidła, od tygodnia nie mam pary na nic ambitnego), kiedy tylko mogę. Na przykład robiąc gofry czy naleśniki. Dzieciaki potem zachwycone (niech żyje zdrowa żywność :P), a ja mam chwilę dla siebie (i dla gofrownicy/patelni, czyż to nie romantyczne?).

Przed nami marzec, już przestawiłam kartkę w kalendarzu. Myślami jestem już w pierwszym urodzinowym przyjęciu. Rafałek - 6 lat! 

Czy to tylko ja się tak stresuję przed taką imprezą i mam schiza, że coś nie wypali i dziecku będzie przykro? Ofkors zawsze wypada to super, ale i tak na samą myśl o zapraszaniu gości i przyrządzaniu potraw mam supeł w żołądku. Mój introwertyzm? Czy złe wspomnienie z własnej osiemnastki, kiedy większość gości nie przyszła, a ja w dorosłość wkraczałam z poczuciem, że nie jestem prawie dla nikogo ważna. Tak, to chyba to drugie... Tyle lat minęło, a dalej uwiera. I nawet świadomość, że teraz pewnie przyszła by masa ludzi (bo rzeczywiście, potem namnożyło się na szczęście prawdziwych przyjaciół), nie do końca pomaga. Nie chciałabym, żeby dzieci musiały kiedyś przełykać taką gorzką pigułkę...

No ale nic to, czas leczy rana, a na dzieciaki nie ma co przerzucać własnych lęków i rozczarowań. Na pewno będzie super i będą się cieszyć :) Po kolei, już odliczają - do marca, kwietnia, czerwca...

Niech rosną szczęśliwie!

A to nutka na przekór mrozom. Jeszcze będzie zielono.

16 komentarzy:

  1. Czołem :) Ja tak na szybko, bo właśnie szykuję urodziny Najmłodszej, roczek już jutro i po Mszy świętej przyjdzie kilkoro znajomych z prezentami, bigos sobie pyrka, tort już w lodówce - to tak w temacie urodzinowych imprez ;) Jerzyk mi się tutaj kręci i wciąż czegoś chce (stwierdzam z całą stanowczością, że matki jedynaków mają przechlapane), a Rozia chyba się przebudziła i kaszle u góry, więc pewnie zaraz będę musiała po nią iść.

    Ale chciałam napisać coś innego. Moi rodzice wyprawiali nam urodziny zazwyczaj dla dziadków i chrzestnych, torcik, kawka, tak spokojnie, także osiemnaste urodziny wyglądały tak samo. Z koleżankami też mam traumę - jak raz w podstawówce mama pozwoliła mi zaprosić koleżanki na urodziny, to nie przyszły :( A na osiemnaste urodziny dostałam chyba najmniej życzeń w ciągu swojego życia. Nawet ówczesne przyjaciółki zapomniały. I jeszcze taki pech miałam, że gdy umówiłyśmy się, że je zaproszę do pubu na moje pierwsze pełnoletnie piwko, to uciekł mi autobus, a one nie uwierzyły i się obraziły :/ Kiepskie doświadczenia.

    Dzieciom zawsze wyprawiamy urodziny dość tłumne i huczne, czyli sporo rodziny, mnóstwo prezentów, dużo jedzenia, a kilka dni później także kinderbal dla kolegów i koleżanek w jakimś fajnym miejscu - niech czują, że to ważny dzień, że oni są tego dnia najważniejsi. Te trzy razy do roku mogę się poświęcić :) Choć zazdroszczę koleżankom (mam takie trzy), które mimo że są mamami wielodzietnymi mają dzieci na przykład z jednego miesiąca lub w odstępie dwóch miesięcy i robią imprezy wspólne, za jednym zamachem :D

    My zdrowi póki co, ale pewnie teraz, gdy na urodziny zleci się dzieciarnia, to znajdzie się ktoś, kto coś przywlecze, nie da się tego uniknąć.

    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nawet nie wiesz, jak mi pomogłaś :) Zawsze to raźniej, kiedy ktoś ma podobne doświadczenia :)

      Usuń
    2. Nie bardzo lubię wspominać tamte wydarzenia, ale cóż, one też składają się na mnie, trzeba je zaakceptować. Dojrzewanie to w ogóle taki wiek, że człowiek przygląda się w oczach innych ludzi i takie doświadczenia potem się nieprzyjemnie ciągną latami.

      Usuń
  2. Dasz radę.
    Ale ja tam każda imprezę troche przeżywam na zasadzie "czy bedzie dobrze" - teraz jest łatwiej bo dzieci dbaja o to by były jakieś interesujące zajęcia/gry i atrakcje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dobrze, życzę szybkiego powrotu do zdrowia i formy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. ja imprezami się tez zawsze stresuję, ciekawe skąd się to bierze :)

    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie jeszcze na imprezy czas bo lato jest tym okresem wzmożonych imprez ja tylko z marca tak sobie skromnie coś tam może zrobie. A Tobie na pewno impreza wyjdzie idealnie :D Wiesz też już mam kalendarz na marcu :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja 18 mialam bardzo skromna, ale na szczescie owczesne psiapsiolki dopisaly. :)

    Jesli chodzi o dzieci, to tez zawsze mam stresa, ze goscie nie dopisza. I w przypadku ostatnich urodzin Bi to sie sprawdzilo, kiedy z jej klasy przyszlo tylko 6 dzieci (na 18 zaproszonych). Na szczescie znajomi nie zawiedli i Starsza chyba nawet nie zauwazyla, ze kogos brakuje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, najgorsza jak nagle wszystkim coś "wypadnie"...

      Usuń
  7. Niestety u nas też teraz czas chorób, nie pamiętam kiedy wszyscy, którzy powinni, wyszli z domu i zostałam sama z Martą. Dla dopełnienia Martucha też chora. Chociaż nie ukrywam, że lubię być z nimi nawet w czasie choroby. Tylko organizacyjnie bywa bardzo trudno.
    A co do moich urodzin to też nie mogę jakoś się cieszyć dobrymi wspomnieniami swoich. Za to dzieciom staramy się chociaż rodzinnie uczcić ich święto. O nas też nie zapominamy. Musi być jakiś tort i świeczki. Zresztą pisałam o tym u siebie niedawno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Torty piękne ;)
      Ja mam dobre wspomnienia z czasów podstawówki, wtedy dużo dzieciaków z podwórka przychodziło i bawiliśmy się razem - najlepszy czas jeśli chodzi o urodziny ;) Ale potem się skończyło i w liceum było już smętnie...
      W każdym razie staram się zapraszać inne dzieciaki teraz, gdy dzieci są już starsze - zawsze to lepsza zabawa, niż tylko z rodziną (zwłaszcza że w kręgu bliższej rodziny tylko my mamy dzieci). Tak więc w tym roku zaproszenia idą do kolegów/koleżanek z przedszkola i szkoły :)

      Usuń
  8. U nas też było chorobowo- na szczęście ja się uchowałam. Co do imprez dla dzieci, nie mam doświadczenia, ale moja Młoda w sierpniu kończy 6 lat i zapowiedziała, że chce zaprosić koleżanki i kolegów... oj, będzie się działo!
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!
    Zdrówka Wam życzę i uśmiechu:)
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń