poniedziałek, 6 listopada 2017

Biba po mecie czyli o (wszystkich) świętych.

Wczoraj były imieniny naszej Eli. Wspomnienie św. Elżbiety i Zachariasza, rodziców Jana Chrzciciela. Porusza mnie bardzo, kiedy święte małżeństwa wspomina się jednego dnia. Tak jak Annę i Joachima, rodziców Miriam. Aż dziwne, że nie wiem nic o wspomnieniu Abrahama i Sary (moim skromnym zdaniem powinno być!) - nasza młodsza dziewczynka imieniny obchodzi 13 lipca, ale tak bardziej symbolicznie... W każdym razie piękne to wspólne obchodzenie, bo podkreśla ważną rzecz - że to, co tu robimy, jest bardzo istotne (czyli jeśli np. jesteśmy w małżeństwie, to powinniśmy się starać, żeby było jak najpiękniejsze, a nie zadowalać się bylejakością). No i co jeszcze ważniejsze - że tam, po drugiej stronie, nie będziemy jakimiś samotnymi wypustkami, ale że będziemy chwalić Boga razem z innymi, z bliskimi ludźmi. Wyrażenie "chwalić Boga" może brzmi poważnie, ale ja to widzę tak: będzie niezła biba, tam po mecie!

A wczoraj znalazłam piękny tekst o Zachariaszu i Elżbiecie, który świetnie oddaje to, co zawsze mnie w tych postaciach poruszało:

Cóż my wiemy o Zachariaszu? Tylko tyle, że był “kapłanem z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka... oboje zaś byli już posunięci w latach” (Łk 1,5-6). Można przypuszczać, że nie doczekali chwili, gdy Jezus zaczął nauczać i czynić cuda. Pytanie, czy byli chrześcijanami, wydaje się zatem pytaniem źle postawionym. A jednak oboje są tak blisko Jezusa. A jednak oboje, nie znając Go, o Nim mówią. Zachariasz w pieśni: Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój... Elżbieta zaś przy powitaniu Maryi: Błogosławiony jest owoc Twojego łona.


A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Chciałoby się powtórzyć słowa z Listu do Hebrajczyków: “W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi” (Hbr 11,13). Mowa o wielkich postaciach Starego Przymierza. O Mojżeszu natchniony Autor pisze: “Wytrwał, jakby na oczy widział Niewidzialnego” (Hbr 11,27). Kogo Autor nazywa Niewidzialnym? Dokładna lektura Listu odsłania głębszy sens tych słów: “Niewidzialnym” Starego Przymierza jest Jezus. Podówczas Niewidzialny, bo jeszcze na świat nie przyszedł. Ale Sprawiedliwi tamtych czasów widzieli dalej i więcej.



Widzieli - bo napełnił ich Duch Święty, co podkreśla Ewangelista. Nie omieszkał on też zanotować, że Zachariasz i Elżbieta “byli sprawiedliwi wobec Boga” (Łk 1,6). Co wynika z tych rozważań? Otóż to, że określenie “chrześcijanin” w pewnych sytuacjach staje się za ciasne, nie jest zdolne ogarnąć całego bogactwa duchowej rzeczywistości, jaką jest wiara. Dlatego wszystko to, co uznajemy za szczególne rysy portretu chrześcijanina, nie jest bynajmniej zarezerwowane tylko dla tych, którzy z imienia, z przynależności do Kościoła uważają się za chrześcijan. Nawet wiara nie jest ich wyłączną własnością. Elżbieto i Zachariaszu! Dobrze, że zobaczyliście Niewidzialnego!




A dziś piękna pogoda. Odwiedziłyśmy z Sarą Cmentarz Rakowicki i grób mojej prababci i cioci. Kocham atmosferę cmentarną w tych dniach, kiedy spadają na ziemię ostatnie liście, a wokół pełno świec i dywany kolorowych chryzantem. I moi ulubieni bywalcy Rakowic - ogromne, spasione wiewiórki, skaczące z gracją po starych grobowcach. Mimo tego, że miejsce oraz pora roku mówią o przemijaniu, to aż się coś wyrywa do życia. I staje się jasne, że śmierć to tylko taki przystanek na drodze do dalszego bycia...

W drodze powrotnej zapaliłyśmy świeczkę przy grobie ojca Joachima Badeniego (po prawej od grobu Jana Matejki, gdyby ktoś był zainteresowany). I tam zamiast się pomodlić, to w zasadzie sama poprosiłam o modlitwę. Kto jak kto, ale Joachim to hycnął do nieba, ino habit zafurczał, prosto w objęcia Miriam. Nie mam żadnych wątpliwości, oj nie... I takiego hycnięcia sobie nawzajem życzmy ;)

PS. Poszperałam, poszperałam i znalazłam: wspomnienie Sary i Abrahama - 9 października! Nie dawało mi to spokoju :) Człowiek uczy się cały czas... A znaleźć nie było łatwo. No to mamy nowy dzień do świętowania w rodzinie :)

13 komentarzy:

  1. Byłam w weekend w Krakowie - ale daleko od tych miejsc.

    Hycnięcia sobie życzymy :)
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hycnięcia ;) A następnym razem jak będziesz w Krk to może się zobaczymy?

      Usuń
  2. Uściski serdeczne w szczególności dla Elusi - z najlepszymi życzeniami :) Ja również lubię atmosferę na cmentarzu, nie tylko w obecnym okresie...

    Piękne zakończenie notki z ojcem Joachimem ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Joachim to wyjątkowy człowiek był. Jest :))
      Dzięki!

      Usuń
  3. Witaj!
    Jestem z rewizytą, dopiero zaczynam czytać. Komentarze wkrótce.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne to, że pamiętacie nie tylko o urodzinach, ale też imieninach :) Nie wiem, jak w Krakowie, ale na Kaszubach, tak poniemiecko, świętuje się wyłącznie urodziny, imieniny to raczej tylko przez symboliczne "wszystkiego najlepszego", o ile w ogóle. My mimo wszystko pamiętamy - moje i Marcina są arcyłatwe do zapamiętania (zwłaszcza moje - bo była tylko jedna święta Daria ;p), ale już z dziećmi sprawa ma się gorzej, bo wszyscy zapamiętują datę tylko tych oficjalnych imienin, na przykład imieniny Jerzego są 23 kwietnia, ale my świętujemy w dniu 19 października, bo wtedy wspomina się Jerzego Popiełuszkę, a to jego wybraliśmy na patrona (choć do tej kwietniowej daty mam sentyment, bo wtedy dowiedzieliśmy się na badaniu USG, że Jerzyk jest chłopcem, więc święty Jerzy jakby sam go sobie wybrał ;) ) Reginka świętuje 3 maja, czyli na trzy dni przed urodzinami, bo to przecież święto Królowej Maryi, ale też pamiętamy o 18 styczniu, bo to wspomnienie bł. Reginy Protmann, która tak szczególnie pasuje do Reginki... za to reszta rodziny składa jej życzenia imieninowe w dniu 7 września, we wspomnienie św. Reginy. Z Rozalką jest gorzej, bo dopiero trwa proces beatyfikacyjny SB Rozalii Celakówny, więc póki co świętujemy 5 października w urodziny mojej siostry, a jednocześnie wspomnienie świętej Faustyny - jakoś Rozalka ma to szczęście, że 5 października posłały się w jej stronę dziesiątki życzeń od różnych znajomych, którzy zapamiętali, że ma na drugie imię Faustyna :)
    Oszzz, ale się znowu rozpisałam. Ktoś powinien zabrać mi klawiaturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to mnie zaskoczyłaś :) U nas imieniny się świętuje, szczególnie ludzie w pewnym wieku zaczynają obchodzić raczej imieniny niż urodziny ;) Też mamy dość łatwo w rodzinie, no poza Sarą i Elą, które jako że mają bohaterki biblijne za patronki, mają mniej znane daty imienin. A tak to dwóch archaniołów we wrześniu :) I lipiec - 25 świętego Krzysztofa, a 27 świętej Natalii, świętujemy sobie to razem :D
      Super patronów mają Wasze dzieci :)

      Usuń
  5. U mnie w Rodzinie tez się świętuje imieniny - bardziej dorośli :) i urodziny - bardziej dzieci :) wiadomo czemu ;)
    My w tym roku w dzień Wszystkich Świętych nie byliśmy na Rakowicach. Leżeliśmy w łóżkach i czekaliśmy na lepsze zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My 1 listopada też siedzieliśmy w domu ;) Groby odwiedziliśprzy przed i po - może lepiej, bo w korkach nie staliśmy...

      Usuń
  6. Jak bylam mala to jakos bardziej swietowalo sie w mojej rodzinie imieniny. Pamietali rodzice, pamietaly babcie... Teraz tylko ja pamietam o imieninach reszty rodziny, czym zawsze ich zaskakuje. O moich czy siostry nawet rodzice nie pamietaja. ;)
    A u mojego M. w ogole nie obchodzili imienin i zawsze jest zaskoczony kiedy skladam mu zyczenia. ;)
    Z dziecmi mam problem, bo Nik, to wiadomo - 6 grudnia, ale swietej Bianki to chyba nie bylo? Kiedys szukalam imienin, ale znalazlam tylko Blanke, a to nie to samo. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest św. Blanka Kastylijska, 1 grudnia. Ale wyczytałam też, że Bianka to skrót od imienia Bibianna, wspomnienie 2 grudnia.

      Usuń
  7. Dzień dobry!
    Przyszłam z rewizytą, trochę późno, ale jestem :)
    Mieszkając w Polsce zawsze obchodziłam urodziny i imieniny, natomiast w Japonii, gdzie obecnie mieszkam, świętuje sie tylko urodziny, imieniny nie istnieją. Tutejsze imiona można tworzyć samodzielnie poprzez kombinacje znaków kanji, kierując się np. ich znaczeniem, więc trudno by było przypisać konkretny dzień do danego imienia.

    OdpowiedzUsuń