piątek, 14 lipca 2017

Krople rosy.


Lipcowe dni mijają szybko... Czasem chciałabym siąść i coś napisać, ale czasu brak. Zresztą w ciągu dnia odpalam komputer tylko po to, żeby dzieciom puścić obiecaną bajkę, czasem żeby włączyć jakąś muzykę do tańczenia. Teraz, kiedy cały czas mam moją gromadkę przy sobie, mam co robić. Być może zapomniałam komuś odpisać na maila, sama już nie wiem :)

Ale czytam dużo. To mogę robić zawsze, wystarczy jedna wolna ręka. Często nadzoruję budowę bazy z koców, albo jakiejś konstrukcji z klocków czy plasteliny, która zajmuje wszystkich, jednocześnie pochłaniając jakąś książkę. Widzę już dobre owoce tego nawyku - Gabryś też zaczął "znikać" i nieraz siedzi zaczytany (obecnie pochłania kolejne przygody Pottera na zmianę z komiksami o Asteriksie), zamiast świrować z resztą stada. Muszę przypilnować Rafałka, żeby też się nauczył, już czas.

Wczoraj starsza trójka założyła plastelinowy zakład jubilerski i co chwilę przybiegała z nowym pierścionkiem czy bransoletką dla mnie. Musiałabym mieć ze cztery ręce, żeby założyć to wszystko. Niektóre były naprawdę ładne, np. pierścionek  niebieskim oczkiem, który Gabryś posypał brokatem. Aż żal, że to tylko plastelina ;) Były też pierścionki które znacznie poszerzyły moją i tak rozbudowaną wyobraźnię, np. taki w kształcie chomika, miski z płatkami śniadaniowymi albo dłoni małpy trzymającej banana (sic!).

Siedzę jak na szpilkach i czekam nadal na decyzję o urlopie Krzyśka... Czas mija, a my dalej nie wiemy na czym stoimy. Tak bardzo chciałabym już móc się "nastawiać" na wyjazd, marzyć, pakować... Boję się nawet o tym myśleć - gdyby wyjazd nie wypalił, chyba coś by we mnie pękło.

Ale dość smęcenia, dwa cytaty które we mnie zostały z ostatnich książek:

Zawsze postrzegałam macierzyństwo jako "robienie" czegoś: zachodzimy w ciążę, przynosimy niemowlę do domu, kochamy i formujemy maleńkie serduszko i niedorosłą duszę oraz kształtujemy i kierunkujemy nowe życie. Teraz rozumiem, że macierzyństwo ma "zrobić" coś z nami: ma nas uformować i ukształtować, obudzić, wzbogacić, obnażyć i uleczyć oraz nauczyć roztropności, cierpliwości i wytrwałości. To wszystko jest możliwe dlatego, że jako matki doskonalimy się w sztuce mówienia "tak". Podobnie jak modlitwa macierzyństwo może uczynić z nas istoty bardziej otwarte na Boga i innych, istoty bardziej przygotowane do życia spod znaku zgody, która zapewnia odrodzenia i robi jeszcze więcej miejsca na miłość. (...)

Życie Maryi uczy nas, że powinnyśmy być otwarte na Boga, Jego łaskę i wolę. Taka otwartość to umiejętność jednoczesnego poddawania się i brania. Zdanie to brzmi jak oksymoron, ale nim nie jest. Musimy poddać się Bogu, aby otrzymać Jego dary. Dlaczego? Ponieważ akt poddania się jest związany z kluczowym gestem rozłożenia dłoni. Jeśli nasze ręce są zaciśnięte, jeśli trzymamy się swojej woli i swoich ścieżek, to Boże dary nie mają gdzie spłynąć.

Największy dar ludzkości - Odkupiciel, Bóg-człowiek, Jezus Chrystus - trafił na ziemię w odpowiedzi na uległe "tak" kobiety.

Judy Landrieu Klein, Bądź mamą jak Maryja. Moc zawierzenia dziecka Bogu

Powietrze następnego ranka było rześkie. Poranna rosa jeszcze nie wyschła, a słońce, które właśnie wschodziło, świeciło już jasnym blaskiem.
- Panie - rzekł Szymon (nie Piotr) - rosa tak cudownie mieni się na liściach roślin, gdy słońce na nią pada... widzisz?
Rzeczywiście, dostrzegałem piękno, o którym mówił Szymon.
- Szymonie, z kroplami rosy jest tak, jak z duszami ludzi. W ciemności pozostają ukryte, ale gdy tylko światło Syna padnie na nie, błyszczą jak klejnoty. (...)
- Dla wielu jednak wydaje się to trudnym zadaniem - odezwał się Mateusz, idąc tuż koło Mnie.
- Nie jest jednak tak trudne, jak uważają. Gdyby tylko podjęli próbę, zrozumieliby, że jest to tak proste, jak to, że kropla rosy pozwala słońcu ją oświetlać. Wszystko, czego trzeba, to pozwolić, by miłość Syna oświecała ich. Wtedy zdołają znaleźć siły, które uczynią ciężar lekkim - odparłem.

C.A. Ames, Oczami Jezusa

Tak, tylko z Nim trudne rzeczy stają się proste.

8 komentarzy:

  1. U nas sytuacja urlopowa wygląda dość podobnie - wyjeżdżamy na kilka dni, ale decyzji urlopowej wciąż nie ma. Jako że ja wszystko załatwiałam, rezerwowałam, powpłacałam zaliczki, poumawiałam się ze znajomymi na wspólne zwiedzanie i tak dalej, to chyba bym teraz wybuchła, gdyby coś się nie udało. Dlatego musi być dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, to powodzenia ;) No i mam nadzieję że uda nam się spotkać jednak...

      Usuń
    2. Też mam taką nadzieję :) Jakbyś wiedziała coś więcej, to pisz, na pewno się dogadamy co do dnia (bo nas nie będzie w domu też w okolicach naszej rocznicy ślubu, ale tylko trzy, cztery dni).

      Usuń
  2. Trzymam kciuki na urlop męża i udany wasz rodzinny wypoczynek.
    My już wróciliśmy z wakacji i teraz całe lato będziemy już tylko wędrować do pracy, chyba że uda się wygospodarować kilka dni wolnego ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! No po takich wakacjach to sobie można wędrować do pracy i wspominać ;)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że i Tygrys w przyszłości będzie tak znikał na zaczytanie, że zarazi się tą pasją. Ostatnio udało mi się nawet Męża zachęcić do czytania. Grunt to podsunięcie dobrego tytułu.
    Szkoda, że nie uwieczniłaś tej biżuterii na zdjęciach.
    Najgorsza jest ta niepewność co do urlopu, co innego jakby wiadomo było, że będzie. Ale niezmiennie trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytanie to cudowna pasja. Ja również zachęcam do czytania moje córki,czytam im i oczywiście daję dobry przykład czytając gdzie popadnie☺Trzymam kciuki za wakacje

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki za urlop meza!!!

    Ja juz przytupuje nozkami w pracy niecierpliwie, bo w sobote znow wybywamy na przedluzony weekend! :)

    OdpowiedzUsuń