czwartek, 27 lipca 2017

Ja, kobieta.

Myślałam, że już tu nie zaglądnę przed wyjazdem, ale jednak... Mam chwilkę przerwy, właśnie wróciłam z długiego spaceru z dzieciakami, ale starsza trójka dokazuje jeszcze na podwórku, Sarę położyłam w łóżeczku i nastawiłam wodę na spaghetti (stado zażyczyło sobie dziś kuchnię włoską). Moment perfekcji, kiedy mogę usiąść na parę minut i nikt nic ode mnie nie chce :)

Łypię jednym okiem za okno, kontrolując działalność potomstwa. Dłubią coś w piachu.

Myślami jestem już w sobocie i zastanawiam się, co jeszcze kupić/wyprać/przygotować na wyjazd. Jejkuuuu, ale fajnie! Najpierw Warszawa, potem Malbork i Frombork, a na końcu domek nad morzem i ponad tydzień laby. Z dala od tłumów, sklepów, piszczących atrakcji dla dzieciaków - tylko my, sosnowy las i plaża. Uff.

Należy nam się :)

Chociaż nie czekając na ten wyjazd, tradycyjnie staram się odpocząć i złapać trochę życia już teraz. Wczoraj zostawiłam Krzyśka z czwórką ledwo wrócił do domu i myknęłam do miasta. Wróciłam późnym wieczorem. On mógł pobyć trochę bardziej intensywnie z dziećmi (kiedy jestem w domu, to i tak ze wszystkimi sprawami biegają do mnie). A ja mogłam się poczuć przez parę godzin jak bezdzietny singiel. Z książką w torebce, a nie kilkoma pieluchami i ciuszkami na zmianę. W jednej ręce miałam chipsy, w drugiej puszkę z latte, zamiast wózka i Elusinej łapki. Błogostan. Fajnie się poczuć czasem znowu jak TYLKO JA, nie jak JA-MAMA. W sumie patrząc z boku nikt by się nie domyślił, że jestem mamą czwórki dzieci (ostatnio usłyszałam od pediatry słynny tekst: "Wszystkie paaaniii? Nie wygląda pani na czwórkę"). W końcu jestem zadbana, zwinna, mam wszystkie zęby i nie chodzę po ulicy z butelką piwa w ręce :P 

Dobrze być kobietą. Dziękuję Ci Boże za to, że po każdej ciąży nie odchudzając się i nie ćwicząc wracam do swojej wagi (jestem zbyt leniwa, żeby się zmobilizować i błogosławię moją przemianę materii)... Ciekawa rzecz, że swoje ciało trzydziestoparoletnie lubię o wiele bardziej, niż dwudziestoletnie. Może wtedy trochę lepiej wyglądałam (bez rozstępów i zmarszczek  niektórych  miejscach :P), ale teraz o wiele lepiej się czuję. Zadowolona i spełniona, nie przepraszająca za to, że żyję. Gdybym miała sobie wybrać, jak ma wyglądać moje ciało po zmartwychwstaniu - takie może być ;)

Wracając do mojego wypadu... Potem dobrze było zatęsknić i wrócić. Bo choć fajnie poczuć się czasem sobą, w samotności, to jeszcze lepiej mieć do kogo wracać. Jechałam pociągiem wpatrując się w mrok za oknem i już wyobrażałam sobie śpiące buzie dzieci, które miałam zobaczyć już niedługo. I Krzyśka, który oczywiście czekał.

Czytam sobie teraz "Projekt Matka" Małgorzaty Łukowiak. Świetny styl, książka wciąga, ale już po pierwszych stronach zonk - jak można nie chcieć mieć dzieci? Nie żebym przed ośmiu laty była przepełniona instynktem macierzyńskim. Raczej lękiem, do wózków też nie zaglądałam i nie gruchałam na widok niemowląt. Ale jednak było oczywiste, że po ślubie - chcę (chcemy! zresztą sami potem stwierdziliśmy, że bez dzieci było nam strasznie nudno przez te 10 miesięcy, od ślubu do urodzenia Gabrysia :P tyyyle wolnego czasu, ileż można...). Że to kolejny krok ku dojrzałości. Oczywiście rozumiem, że ktoś może mieć inne strachy, inną historię, po prostu z mojego punktu widzenia zamykanie się na życie to pozbawianie się czegoś ważnego. Ten lęk przed pierwszym, drugim, kolejnym dzieckiem, zawsze jakoś odczuwalny - potem znika i okazuje się, że odgradzał od czegoś pięknego. Zabawne, że teraz nie odczuwam żadnego strachu przed piątym dzieckiem. Pewnie, mam nadzieję jeszcze trochę sobie odsapnąć, ale... wreszcie jest zgoda. Spokój. Chyba się czegoś nauczyłam.

Choć nauczyłam się też tego, że nic nie jest pewne... i to piąte, nieistniejące jeszcze dziecko - dopiero może mi dać szkołę i pokazać, że nic nie wiem :)

A na razie... na razie muszę kończyć, bo spaghetti gotowe. Sara się obudziła (ostatnio 15 minut drzemki to maks i do wieczora wytrzymuje bez przerwy), pozostali wrócili do domu. Budują razem coś z klocków. Czas wrócić do zajęć pokładowych.

Życzcie nam dobrej pogody na wyjeździe i pomódlcie się o bezpieczną drogę dla nas ;) Buziaki!
"Jedziemy na wakacje!" :))

14 komentarzy:

  1. Czytam,dziwuje się i zazdroszczę: )tak pozytywnie. Najdalej dzień pisałam u mnie o dawnym życiu wakacjach i ciąży koleżanki. Myvczekalismy świadomie z dzieckiem prawie pięć lat. Ślub w 2007 a dziecko w 2012. Bardziej nas pognal do tego rozsądek bo ile można a tak.dobrze nam było we dwoje. Po urodzeniu dziecka nadal pięknie,wiadomo było od razu,ze drugie dziecko musi być, bardzo tego pragnelismy. Teraz..kiedy mała ma 23m-ce prawie ja z mężem wiemy że to już nasze ostatnie dziecko. Druga ciąże ta między dziećmi straciłam, tą ostatnią nie należała do łatwych, miałam dwie cesarki, ,mam w tym.roku 36lat.jestem pogodzona że nie będę miała więcej dzieci.

    Pogodzona?nie do końca...nie chce mieć.więcej dzieci z.rozsądku bo boję się o prace, ze będzie nam brakło pieniędzy. Ze kto nam.pomoże przy dziecku jak będę chciała wrócić do pracy i tak teraz pomóc babć przy małej jest taka warunkowa. Mąż nie zarabia na tyle bym mogła nie pracować i być w domu spokojnie z trójką dzieci.

    Ale uwielbiam dzieci i jak patrzę na synka i na córcię zastanawiam się jakby było spróbować znowu ten ostatni raz. Mieć jeszcze synka a może córeczkę. ale się wynurzylam! :)uwielbiam Twój blog daje mi pozytywnego kopa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam też było dobrze we dwoje (w 2007 się poznaliśmy, dwa lata później ślub :)), ale jednak brakowało kogoś... Dopiero teraz z gromadką czujemy, że tworzymy prawdziwy dom. Tacy już chyba jesteśmy ;) Choć rozumiem, że to nie dla każdego.

      No i mam teraz 31 lat, ale wcale nie uważam, żeby 36 to jakoś późno na dzieci było. Może się Wam jeszcze trafi, jak Pan Bóg da ;) Spokojnie :*

      Usuń
  2. To życzę aby Moc była z Wami.
    Ja mam dwóch synów. Więcej dzieci pewnie nie będzie. O nich staraliśmy się baaaaardzo intensywnie. Ale kto wie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie ;) Ale tych dwóch to już skarb :)
      Dzięki!

      Usuń
  3. Bardzo mądre słowa - widać, że bycie matką dało Ci dużo takiej wiedzy o sobie samej, której bez macierzyństwa na pewno byś nie miała... Dobrze też od czasu do czasu wyrwać się codzienności i wrócić do podstaw :)

    Udanej, bezpiecznej wycieczki i długiego odpoczynku wszystkimi porami :)

    I smacznego :) Spaghetti - zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :) No tak, bycie mamą bardzo zmienia, a odpocząć też trzeba ;)

      Usuń
  4. Wypocznijcie i cieszcie się sobą.
    Każdy ma swoją historię. I każdy powinien sie miescić między roztropnością a wielkodusznością (albo w wiekoduszności i roztropności) na swoją miarę.

    Lęk nie jest dobrym doradcą - ale też jest w wielu sytuacjach zrozumiały. Jak sięwyzwalać z lęku?

    Najtrudniej jest mi zrozumieć innych osądzających ile kto dzieci mieć powinien - zarówno tych ograniczajacych tę liczbę, jak i powiększających :) - a przecież to ma być decyzja małżeństwa, a nie kogoś z zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Dokładnie... Sama nie wiem, co bardziej boli - kiedy wielodzietna słyszy, że "może już dość dzieci", czy kiedy borykająca się z bezpłodnością, że "najwyższy czas!". Co to kurka kogo obchodzi...
      Dla mnie jest irytująca świadomość, że choć bardzo chcę więcej dzieci, to komentarze różne na pewno będą i już są. I to zdziwienie, że dzieci zadbane i że jesteśmy normalni, i że wszystkie planowane :P Ale na szczęście o wiele więcej jest reakcji pozytywnych - tylko że te złe, choć nieliczne, bolą i trudno je zapomnieć.

      Usuń
  5. Modlimy się o Waszą bezpieczną podróż i dobry wypoczynek (i o to, by Pan Bóg dał nam się spotkać ;) ) My w tym roku wyjeżdżamy po raz pierwszy i świadomie wybraliśmy samo serce turystycznego Bałtyku - czyli Łebę, bo po rocznej ciszy na wsi mamy wszyscy ochotę na tłumy, hałas i kicz ;p To będzie ciekawa odmiana ;)
    Strasznie zazdroszczę Wam tego spokoju w przyjmowaniu kolejnych dzieci. Dla mnie każda decyzja o dziecku (oprócz drugiego dziecka) była wręcz heroiczną ;) Nie, żebym naprawdę nie chciała, ale po prostu się bałam: jak to będzie, jak sobie dam radę, i tak dalej. I choć teraz z mężem coraz częściej zaczynamy rozmawiać o czwartym, to jednak wciąż się boję. O finanse, o czas dla pozostałej trójki, o zdrowie, o siły, o spokój (bo jestem nerwusem)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za modlitwę :)) No u nas właśnie też odmiana po pięknym lecz jednak hałaśliwym Krakowie (mimo, że na przedmieściach mieszkamy i tu trochę spokojniej) :)
      O, przy poprzednich dzieciach też się bałam. Przy pierwszym - jak przeżyję poród i w ogóle lęk przed nieznanym ;) Przy drugim - jak sobie dam radę z noworodkiem i dwulatkiem. Przy trzecim - komentarzy, że trzecie. Przy czwartym - o swoje zdrowie. Ale potem się okazywało, że warto było pokonać strach i jego wieeelkie oczy :) Więc teraz jakoś patrząc na to z perspektywy tych prawie ośmiu lat przyjmowania dzieci (we wrześniu będzie równe osiem) mam więcej pokoju na to wszystko. Jedyne czego nie lubię i nie polubię to ciążowe dolegliwości :P
      Nerwusem jestem też i chyba być nie przestanę - prosiłam Pana Boga, żeby to zmienił, ale teraz dochodzę do wniosku, że chyba nic z tego. To taka rzecz, która pokazuje mi, kim jestem i uczy pokory... Trudno czuć się kimś lepszym od innych (albo generalnie uważać za dobrego człowieka), mając takie reakcje - i bardzo dobrze. Gdybym była flegmatykiem, mogłabym się zamienić w jakąś nadętą pobożnisię, przekonaną o własnej doskonałości ;) Oczywiście piszę tu tylko o sobie i że by mi to groziło, a nie że źle być flegmatykiem :D
      Odwagi! I spokojnie, Pan Bóg Was poprowadzi, nie jesteście w tych decyzjach sami.

      Usuń
  6. Na tym zdjeciu Sarunia to po prostu caly Rafalek! :*

    Ja tez nie wiem jak mozna nie chciec miec dzieci?! Znam kilka takich kobiet i nigdy chyba tego nie pojme. Niby to swiadomy wybor, ale jednak... Ja zawsze wiedzialam, ze chce byc matka! Kiedys marzyla mi sie nawet 5 dzieci! :D Coz... zycie tak sie poukladalo, ze cud, ze mam ta moja dwojeczke i choc jestesmy z M. otwarci na kolejne, to chyba juz trzeba przestac marzyc... :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że wypoczywacie i macie się dobrze :)
    super czytać takie wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że wypoczynek się udał. Ja przedwczoraj wróciłam z kolonii nad morzem na których debiutowałam jako wychowawca 24 godziny na dobę. Było ciekawie, ale podołałam temu wyzwaniu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo pozytywny wpis, fajnie, że umiesz znaleźć chwilę dla siebie. Wiele mam o tym zapomina, przez co są przemęczone i trochę sfrustrowane.

    OdpowiedzUsuń