środa, 24 sierpnia 2016

Żadnej pracy się nie boję! Wpis pachnący farbą.

Coś tu cicho i czasu na pisanie brak. Jako że od końca ostatniego remontu minęły aż dwa miesiące (no, jeszcze parę drobiazgów do łazienki trza dokupić, ale to już szczegół), zatęskniliśmy za zmianami :P i działamy... Pokój dzieci nie do poznania, stara farba zdrapana, położone nowe kolory. Do tego nowe meble i nowe zasłony (z Asterixem <3). Wszystko w tonacji morsko-zielonej, z jasnymi dodatkami. Siadam w wolnych chwilach (a tyyyyle ich mam!) z kubkiem kawy i podziwiam.

Do tego co jakiś czas dokupujemy wspomniane gadżety do naszej pięknej łazienki (matko jak po całym dniu dodaje kopa ciepły prysznic z dodatkiem jakiegoś słodko pachnącego żelu...). A jak już szaleć, to szaleć - w kuchni też przybyły nowe ozdóbki w moim ukochanym stylu... Nie ma jak dobry wiejski decoupage. No i kinkiet z taką elfową zawieszką. Na piątek mam w planach odmalowanie mebli i boazerii w przedpokoju na jakiś jasny kolor, żeby też wyglądało czysto, a jednocześnie jak w wiejskiej chałupie. Starsza trójka wybywa z dziadkami na wycieczkę, więc mogę szaleć. Dobrze, że Sara to grzeczne dziecko i pozwala mi na takie atrakcje.

Kurcze no... uwielbiam malować. Nawet ściany :D Kiedy walczyłam z pędzlem w pokoju dzieci, cała w brudzie, kurzu i z farbą ściekającą po ręce, byłam naprawdę szczęśliwa. I czułam się jak Penelope Cruz w "Vicky Cristina Barcelona" (scena w pracowni rządzi). Malowanie to coś, do czego chciałabym kiedyś wrócić. Na razie wyżywam się pisząc (póki co bloga, ale w głowie od dawna kołacze się myśl o książce), gdzieś tą wrażliwość trzeba wylać. Ale pewnego dnia... :P Marzy mi się kurs pisania ikon, w sumie to by mi chyba najbardziej odpowiadało. No cóż, dzieci kiedyś dorosną i nie będą mnie potrzebować. Wtedy moje niespełnione plany i marzenia będą jak znalazł. A jeśli nie uda mi się ich zrealizować - to i tak jakoś znajdę sposób, żeby być szczęśliwą. Howgh!

13 komentarzy:

  1. Ale się wkurzyłam. Napisałam Ci długi komentarz, po czym przypadkiem wyłączyłam stronę i wszystko się skasowało. Grr.

    Zacznę od początku: u nas też remonty pełną parą, ale do finału jeszcze bardzo daleko. Właściwie na piętrze oprócz podłogi i pomalowanych/wytapetowanych ścian w pokoju dziecięcym i naszej sypialni, i oprócz drzwi, brakuje nam wszystkiego ;p A na parterze brakuje głównie sofy w pokoju dziennym, dobrych mebli kuchennych (bo te co mam to prowizorka za cztery stówy, która miała być na rok, a stoi już rok czwarty) i mebli na korytarz. I styl też rustykalny, ale raczej pod drobną szlachtę, bo musieliśmy iść na kompromis: Marcin lubi rustykalny, ale na bogato, a ja skromny wiktoriański :)

    W ogóle lubię takie wnętrza przytulne, nieco właśnie rustykalne, w ciepłych kolorach, może nieco zabałaganione, najlepiej z biegającymi wszędzie dziećmi - aż chce się mieszkać w takim domu. Duże przestrzenie, ultranowoczesność i sterylność do mnie nie przemawiają. Już teraz nieswojo się czuję, gdy przenieśliśmy łóżka na górę i w pokoju dziennym został tylko mały tapczan pod ścianą, nie spocznę, dopóki nie kupimy dużej, miękkiej, narożnej sofy :D

    Kurs pisania ikon - aaaach! Szkoda, że nie mieszkamy bliżej siebie, bo mnie też się przed laty marzył taki kurs - może kiedyś poszłybyśmy we dwie :)

    W ogóle podziwiam Cię za własnoręczne malowanie ścian... Ja się nigdy nie odważyłabym, obawiam się, że mąż musiałby po mnie poprawiać, bo zostałyby artystyczne plamy ;p Skąd czerpiesz siłę na takie wyzwania przy czwórce dzieci? I czas? Przy Tobie czuję się jak leń śmierdzący ;p

    Pozdrowienia z Kaszub :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię takie ciepłe, zagracone pomieszczenia :) A jeśli ma być nowocześnie, to niech chociaż będzie jakiś znak obecności domowników, np. bałagan :D Sterylność też mnie wkurza.
      Skąd wiesz, może kiedyś się jakoś tak stanie, że będziemy mogły pójść razem na kurs ikon. Już nic mnie nie zdziwi chyba ;)
      Co do malowania ścian, to w domu rodzinnym zawsze malowałyśmy z mamą i bardzo to lubiłam. Więc teraz też tylko proszę męża żeby mi pomógł przenosić rzeczy i meble, a z pędzlem lubię biegać sama. Choć jak Krzysiek ma czas, to oczywiście też pomaga.
      Łoj tam leń... Ja po prostu lubię robić to, co mi sprawia przyjemność, więc maluję :) To mila odskocznia od codziennych zajęć typu mycie podłogi czy odkurzanie...

      Usuń
  2. super Sarunia jest piękna... fajnie masz ja jak pisze bloga czy czytam a jest mąż w domu to zaraz mnie spotyka krytyka pogarda mówienie że jestem leniem i nic nie robię tylko na fejsie i blogu (co nie jest prawdą) fajnie że masz kogoś kto może się zając dziećmi i możesz poszaleć.... ja nie mogę nic kupić bo jak coś kupie czy zrobię to jest tekst że za dużo kasy wydaje itd...czasami się cieszę że nie ma mojego męża w domu... bo wtedy czuje się swobodnie....i mogę być sobą.... wtedy zawsze znajdę czas na sprzątanie czytanie książki i na bloga...o jakichkolwiek kursach mogę zapomieć bo mąż twierdzi że i tak z tego kasy nie będzie... a na studia też nie mogę iść bo miałam czas studiować jak byłam samotna i po szkole teraz mam się zajmować dziećmi sprzątać gotować prać itd...chce jechać na kurs chociaż jednodniowy.... może coś zmienię jak mąż wypłynie w morze na pół roku to może wtedy coś ciekawego porobię....póki co ma wolne siedzi całymi dniami i kafelki kładzie z przerwą na obiad i kolację Dzieci się pytają kiedy będzie niedziela bo tata będę miał czas dla nich.... oczywiście według męża to ja tak wyuczyłam dzieci by chciały tate.... ech czasami mam tego wszystkiego dość....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech kochana nie wiem co napisać... Przytulam :* Dobrze że chociaż Ty wiesz, że dzieciaki potrzebują taty. Mam nadzieję, że do niego też to w końcu dotrze. I nie przejmuj się takimi uwagami, masz prawo o siebie dbać i robić to, co lubisz. I się rozwijać, a nie tylko spełniać chore zachcianki męża.

      Usuń
    2. Olga, trochę mnie zaszokowałaś. Pamiętaj, że nie jesteś niewolnicą. Czekasz a ż mąż wypłynie... Łatwo się pisze komentarze, ale proszę Cię otrząśnij się a potem potrząśnij mężem. On widzę ma bardzo wygodne życie. Musi tylko zarabiać... Tak moja dorga tylko zarabiać. Ja pracuję od zawsze i wierz mi że chodzę do pracy odpoczywać. Śmiało mogę powiedzieć że zarabianie pieniędzy to jedna z łatwiejszych i przyjemniejszych rzeczy jaką robie od kilunastu lat. Zaserwuj mu terapię szokową i zakomunikuj, że bardzo Ci przykro ale na jeden dziś wybywasz z domu bo inaczej oszalejesz. I to on musi się zająć wszystkim. Nie szykuj ubrań, obiadu, kolacji, ubrań na zmianę, na różna pogodę. NIC. Gwarantuję, że po powrocie będzie afera ale może człowiek ten pojmie , że kładzenie kafelków to pikuś i należy Ci się szacunek i coś od życia. Coś innego niż dom dzieci i on.
      Monika

      Usuń
  3. Pięknie wyglądacie :) Takie uśmiechnięte i szczęśliwe.. Zdjęcie do ramki, na pamiątkę. Ja też uwielbiam takie zmiany, malowanie, przemeblowanie, nowe meble czy dodatki, to jest to ;)
    Życzę spełnienia marzeń, o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcie :) My też niedawno skończyliśmy remont pokoju dziewczynek, a teraz to co lubię najbardziej, czyli urządzanie :)) http://codziennik-kobiety.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie wiem, skad Ty kobieto bierzesz tyle energii... :) Troje starszych dzieci, czwarte niemowle, a Ty jeszcze z pedzlem latasz! Ja, jak mam w tym samym czasie pozmywane, czysta lazienke i pomyte oraz odkurzone podlogi, to czuje sie bardzo z siebie zadowolona! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne masz życie, a juz zdjęcie na końcu to Mistrzostwo Wszechświata :)

    Nigdy nie rezygnuj z marzeń Kochana i wróć koniecznie do malowania, skoro sprawia Ci to tyle radości... Moja przyjaciółka z liceum niedawno spełniła swoje - napisała sztukę teatralną :)

    Proszę o przytulenie, strumień dobrych myśli, modlitwy... O wszelkie gesty jakie tylko możesz dać. Bo bardzo z rodziną cierpimy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak pięknie wyglądacie. Sara taka spokojna, a Ty szczęśliwa. Wierzę, że uda Ci si wrócić do malowania. Może kiedyś na ścianie w Waszym domu zawisną ikony napisane przez Ciebie.
    PS. I my lubimy takie wiejskie klimaty i już główkujemy, jak wnieść trochę etno do naszego nowego domu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam tak samo, tylko że z kuchnią. Tuż przed ŚDM wstawiłam sobie nowe meble, teraz wystarczy tylko zrobić porządki z drobiazgami i będzie git. Co prawda przy moim metrażu nie ma jak poszaleć, ale da się to jakoś przeżyć. Pozdrawiam Was wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja lubię Twoje wpisy pokazujące, że macierzyństwo jest "dla ludzi" ;)
    Śliczne zdjęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach te remonty, my powoli ogarniamy i ogarnąć nie możemy zaplanowanych zmian.... Oby tylko na efekty warto było czekać hehe...

    OdpowiedzUsuń