Wielki Post się zaczął - a ja przez przypadek uczciłam go tygodniowym postem od komputera. Ela wylała kakao na laptopa i od niedzieli do niedzieli byłam uwolniona od poczty, blogów, wiadomości i bajek dla dzieci na youtube. Szczerze mówiąc, fajnie było :)) A ile książek przeczytaliśmy! Dobrze mieć taki czas poza tą wirtualną rzeczywistością... Tęskni mi się nieraz za tymi czasami, kiedy człowiek nie musiał się tłumaczyć, czemu nie odpisał na maila czy smsa - bo nie miał internetu ani komórki i jak ktoś coś chciał załatwić, to musiał zapytać osobiście. I dobre to było, na dłuższą metę...
Tyle tylko że po tygodniu takich wakacji mam strasznie dużo do przeczytania i odpisania :))
Spieszę donieść, że za mną trzy dni badań :P Usg genetyczne we wtorek, w środę wizyta u mojej lekarki, a w czwartek jeszcze konsultacja w szpitalu. Bo niby wszystko ok, ale coś się zawsze znajdzie. Więc łożysko lekko przodujące (ale ponoć ma się podnieść), nerki dzidziusia w górnej granicy normy (ale jeszcze w normie, więc raczej też ok). Grunt że serduszko i inne ważne rzeczy są w porządku. Więc jestem dobrej myśli. Mam czasem wrażenie, że rozwój medycyny robi tyle złego co dobrego - znaczy fajnie, że można się wcześniej dowiedzieć o chorobie i pomóc, ale gorzej, kiedy się człowiek zaczyna martwić niepotrzebnie na zapas. No nic, będzie co ma być, staram się myśleć pozytywnie i ufać, że Bóg nas przeprowadzi przez tą kolejną ciążę szczęśliwie. Bardzo czułam jego uspokajającą obecność w tym czasie... On jest mocniejszy od wszystkich diagnoz, badań i lęków. I wie, co robi.
Podejrzałam naszego maluszka, nie wytrzymałam tym razem! I choć uwierzę dopiero, jak zobaczę :P czyli jak się urodzi, to jednak ponoć mam w brzuszku córeczkę! Także cieszymy się wszyscy (choć jak byłby to synek, to przecież też byłoby fajnie!), bo jakoś tak do pary będzie... No i chciałabym, żeby Ela miała taką towarzyszkę w siostrze, bo patrząc na więź chłopców - świetne to jest. Będzie jak w Narni, dwóch królów i dwie królowe :) Tak bardzo chciałabym doczekać szczęśliwie czerwca i zobaczyć nasze najmłodsze maleństwo... Oby się urodziło w dobrym czasie, zdrowe i gotowe do karmienia i przytulenia :)
Gabryś i Rafałek zadowoleni, że będą mieć drugą siostrę (już zapowiedzieli, że będą pomagać przy kąpaniu, przebieraniu, przewijaniu i zabawianiu małej). Ela nieświadoma póki co, ale ostatnio ma ewidentną fazę na opiekowanie się małymi dziećmi i trudno ją odciągnąć od świeżo urodzonych pociech znajomych. Także myślę że przyjmą dobrze najmłodszą kruszynkę :) Dla nich już jest naturalne, że żyjemy razem i sobie pomagamy. To, co dla pierworodnego było kosmosem (bo jak to możliwe, żeby dzielić się z kimś rodzicami?), dla tej gromadki już jest oczywiste. Im nas więcej, tym weselej :) A miłość się mnoży, a nie dzieli.
W temacie miłości to dziś niby Walentynki... hmm moja Walentynka (Walentynek?) cały dzień w łóżku z gorączką, a ja ogarniałam trójcę (w tym zrzędliwego Rafałka z zapaleniem ucha), najmłodsze kopiące w brzuchu i w ogóle cały dom. Ale szczerze mówiąc nie przemawia do mnie to umawianie się na jeden konkretny dzień, kiedy wszyscy mają sobie dawać serduszka i okazywać miłość. Może dlatego, że my miłość okazujemy sobie każdego dnia? I takich wyjątkowych dni (a raczej wieczorów) mamy w ciągu roku duuużo? Pewnie tak... Dla mnie dzień zakochanych to nie 14, ale 4 lutego. Dzień naszej pierwszej randki. Tego roku świętowaliśmy dziewiątą rocznicę od pamiętnego wieczoru... To było piękne dziewięć lat. I owocne, co widać między innymi po suwaczkach na górze ;) Takich więcej!!!
W temacie miłości to dziś niby Walentynki... hmm moja Walentynka (Walentynek?) cały dzień w łóżku z gorączką, a ja ogarniałam trójcę (w tym zrzędliwego Rafałka z zapaleniem ucha), najmłodsze kopiące w brzuchu i w ogóle cały dom. Ale szczerze mówiąc nie przemawia do mnie to umawianie się na jeden konkretny dzień, kiedy wszyscy mają sobie dawać serduszka i okazywać miłość. Może dlatego, że my miłość okazujemy sobie każdego dnia? I takich wyjątkowych dni (a raczej wieczorów) mamy w ciągu roku duuużo? Pewnie tak... Dla mnie dzień zakochanych to nie 14, ale 4 lutego. Dzień naszej pierwszej randki. Tego roku świętowaliśmy dziewiątą rocznicę od pamiętnego wieczoru... To było piękne dziewięć lat. I owocne, co widać między innymi po suwaczkach na górze ;) Takich więcej!!!
Tyle miłość bije z Twojego posta.! Córeczka: )) aby wszystko poszło dobrze i szczęśliwie. Coś wiem na ten temat co to znaczy martwić się o ciążę, ojjjj. Aż za wiele. I właśnie wina dobrego usg, że się człowiek dowie za dużo i za wiele wie. I tak fajnie,ale też niedobrze,bo czasem niepotrzebnie się martwimy. A Bóg wie co robi. W najgorszych chwilach starałam się w nim ufność położyć. I udało się doczekać szczęśliwie rozwiązania, czego i Tobie życzę! :)
OdpowiedzUsuńDwie córki, dwóch synów... wspaniale. Nigdy nie będziecie mogli narzekać na samotnośc. :) a czerwiec już za niedługo...
Zdrowia. Podobnie jak Ty myślę o takich badaniach. Z jednej strony dobrze wiedzieć bo lekarze mogą być przygotowani na ewentualne leczenie no ale ile przy tym człowiek się zamartwia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że reszta wieści dobra. Teraz oby do czerwca (a ja oby do maja ;))
Powodzenia :) No mam nadzieję, że do czerwca - już mi się jeden pisklak wykluł miesiąc przed czasem. Najwyżej obie będziemy majowe :P
UsuńZawsze się wzruszam jak piszesz o dzieciach... :)
OdpowiedzUsuńModlę się za maleństwo +
wiedziałam że będzie wszystko dobrze wow córcia było by fajnie do pary :D Zdrówka dla męża...
OdpowiedzUsuńWalentynki ech u nas w ogóle nie było sama sobie kwiatki kupiłam zapaliłam świeczkę przy kolacji mąż był oczywiście ale nic z tego nie wynikło chociaż podpowiadałam mu że może byśmy wyszli na randkę do kawiarni czy wspólnie we dwójkę na pizze bez dzieci bo to też ważne niestety... nic takiego się nie zadziałało...
Też sobie myślę, że ten świat bez poczty, smsów był jednak mimo wszystko lepszy. Choć z drugiej strony nie lubię popadać w skrajności i potrafię docenić też plusy tego, że każdy z nas zawsze ma przy sobie telefon :)
OdpowiedzUsuńCo do ciąży- ech, znowu nerwy, co? I tak sobie myślę, że to wyjątkowo trudne, kiedy zasiane zostaje to ziarnko niepewności. Bo NIBY wszystko jeszcze ok, ale już ta górna/dolna granica wzbudza niepokój, uruchamia wyobraźnię i ten strach, nawet jeśli próbujemy nad nim panować, gdzieś tam się jednak czai...
Na pocieszenie napiszę tylko, że kiedy u nas były takie przeboje i byłam na konsultacji u innego lekarza, ten powiedział mi coś takiego, że najlepszy sprzęt, to jeszcze nie wszystko. Bo te aparaty są tak czułe, że wystarczy, że lekarz minimalnie za daleko np. zaznaczy dany pomiar, gdzie na komputerze to są naprawdę milimetry, a w wynikach może to właśnie dawać jakieś niepokojące granice. Chaotycznie to opisałam, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi- o ten, moment, kiedy lekarz zaznacza wielkość np. nerek, mózgu, półkul...
Dziewczynka? Jak wiesz- lubię to! Dziewczynki są fajne :) U Was będzie mała różnica wieku, także myślę, że Twoje córeczki szybciej się dogadają. Moje kochają się okazjonalnie, a ścierają we wszystkie inne dni :)
Czułe aparaty - tego się będę trzymać ;)
UsuńEch moje chłopaki też się piorą aż iskry lecą, ale jak jednego nie ma, to drugi tęskni :)
Gratuluję drugiej córeczki:)Ja teraz noszę dwie dziewczynki pod sercem (26 tydzień) a w domu mam dwóch synków;) (pisałam już kiedyś w komentarzach). Jestem bardzo szczęśliwa, że każdy będzie miał swojego kompana. Zdrowia Wam życzę:)
OdpowiedzUsuńSuper! :D No to też u Was będzie ciekawie niedługo hihi :) Powodzenia!
UsuńTaki post od komputera przydałby się także i mi. Może niekoniecznie po bliskim spotkaniu z napojem, ale z wyboru. Na pewno by nie zaszkodził.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wszystko z Maleństwem w porządku. I gratuluję córeczki. Rafałek, tak jak chciał będzie miał Swoją Siostrzyczkę.
Zdrowia dla Męża
No już się cieszy, bo póki co to się kłócą o Elę :P
UsuńOstatnio w rozmowie z moją mamą wyszło, że ona nie ma numeru telefonu do większości przyjaciół. Ona ma telefon i oni mają, tylko im nie potrzebne by dzwonić do siebie, bo się często widują. Przeżyłam szok jak mi to powiedziała.
OdpowiedzUsuńGratuluję córeczki :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Panna Natja
Czyli jak na tej koszulce "jestem żoną, walentynki mam codziennie";) u mnie tez by trzeba malej powodzi, ale chyba wole oszczedzic sprzet;)
OdpowiedzUsuńNie, no padłam na zawał, że dowiedziaś się kogo nosisz pod sercem. Byłas dla mnie oazą cieprpliwości w tym temacie a tu proszę, konieta zmienną jest. Cieszę się bardzo, że malenka zdrowa no i że Ela doczeka się swojej przyjaciólki na całe życie. Ściskamy Was!
OdpowiedzUsuńHeh cierpliwość cierpliwością, ale bardziej chodziło o walkę z rutyną - nosz kurcze niech się ta ciąża czymś różni od innych :D No i byłam ciekawa, jakie to uczucie wiedzieć. W sumie to sama nie wiem, jak lepiej - zresztą do usg mam dystans, bo nieraz słyszałam, jak to się miał urodzić chłopak, a była dziewczynka - i na odwrót. Także jak urodzę, to naprawdę się przekonam kto to :)
UsuńCzytuję Cię nie od dzisiaj...i zawsze kiedy piszesz, że masz obawy, że musisz ogarniać dom pomimo różnych trudności, to ja to widzę tylko jako chwilową dziurę na drodze Twojego życia. A ta "dziura" jest częścią "drogi", którą wytrwale od dawna podążasz... Wszystko, co przeżyłaś każdy dzień, czyni z Ciebie tą wspaniałą osobę, którą teraz jesteś... Całą Waszą Rodzinkę w szczególny sposób Pan prowadzi za rękę :) I to widać po każdym poście tutaj...
OdpowiedzUsuńŚciskam Was wszystkich serdecznie! I zapraszam całą gromadką na Polankę! :) Zostałaś wspomniana w notce... I Alnilam też :)
Gratuluję drugiej córeczki! Ale będzie cudnie.. Będzie dobrze! uściski :)
OdpowiedzUsuńAle super, mała księżniczka się kluje, gratuluję!! :) Z nereczkami i łożyskiem też będzie dobrze, tak czuję, choc wiem, że zasiali Ci trochę niepokoju. Ale trzymam kciuki, no bo jak inaczej :)
OdpowiedzUsuńściskam
Wielkie dzięki wszystkim :*
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z TObą :)
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja Ci zazdroszczę tej czwóreczki, dwóch starszych synków i być może dwie młodsze córeczki, zawsze marzyłam o dokładnie takim komplecie, żeby każdy miał kogoś do pary. Gdy czytam Twojego bloga, czuję coś pomiędzy sympatią dla Was a żalem nad nami, że tak się boimy tych kolejnych dzieci :/
OdpowiedzUsuńNas ostatniego dnia lipca czeka dziesiąta rocznica pierwszej randki, a pierwszego sierpnia siódma rocznica ślubu. U nas potoczyło się mniej owocnie (kto wie, może nadgonimy), ale też bardzo szczęśliwie.
Modlę się za Was, zwłaszcza za maleństwo w brzuszku.
My 1 sierpnia też mamy siódmą rocznicę ślubu :D
UsuńOj tam, oj tam, owoce są różne ;) nie tylko w dzieciach.
Ja też się bałam trzeciego, okazało się że przy trzecim to dopiero jest super i się człowiek zaczyna cieszyć rodzicielstwem - a potem już z górki. Także odwagi ;)
Ja tak w obu ciazach powtarzalam, ze usg to jedno, a ja w plec uwierze, jak zobacze. Z tym, ze z Bi mialam nadzieje, ze pozostanie to co pokazalo, a przy Niku, ze sie zmieni. :D No, marzyla mi sie druga coreczka, co bede klamac. ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio Boga w swoim zyciu nie czuje w ogole, ale coz... bywa i tak... :(
post od komputera i wirtualnego świata jest fajny. Sama sobie funduję co jakiś czas na kilka dni. Szukam wolności ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z malutką wszystko w porządku. Życzę z całego serca by wszystko było dobrze i w czerwcu będziesz mogła tulić w swoich ramionach małą gwiazdę :)
ps. uwielbiam Andra Bocelli ;)
Gratuluje córeczki, daj przepis?
OdpowiedzUsuń