czwartek, 21 stycznia 2016

Tutaj jestem... Zimowa krakowska melancholia matki czterodzietnej.


Nuuuudzi nam się...

Za oknem śnieg, wszystko białe i piękne, a tu lipa. Cała trójka zasmarkana i kaszląca. Już tydzień w domu i jeszcze nie koniec. Dostajemy szału. Niby przyjemnie tak siedzieć w ciepełku, z dzieciaczkami, w domu (pewnie niejedna bizneswoman o tym skrycie marzy :P), ale po kilku dniach robienia tego samego, tkwienia w bajzlu (bo jak nie ma co robić, to wszystkie zapomniane zabawki fruwają dookoła), słuchania ciągłych kłótni (o tą samą zabawkę), zbierania po raz enty kredek i wiórków z podłogi, układania prania, rozdzielania wkurzonego towarzystwa - mam dość. Najchętniej bym wyszła z domu, pospacerowała po mieście, poszła na piwo (no dopsz - czekoladę ze śmietanką, piwo wróci do łask za wiele miesięcy).

Wczoraj miałam moment wolności, kiedy zostawiłam wieczorem trójkę z opiekunką i pojechałam na spotkanie do miasta. To, co dla zwykłych ludzi jest uciążliwą codziennością - jak jazda komunikacją - dla mnie jest prawie świętem. Jechać tak w ciszy, kontemplować widoki za oknem, zimowe iluminacje... I cudowny fakt, że nikt do ciebie nie mówi i nic od ciebie nie chce. 

Ten moment, kiedy jest się sobą, a nie mamą... Kiedy nie trzeba mieć ciągłego dyżuru :) nie trzeba zmieniać pieluch, ocierać łez, robić jedzonka, czytać kolejnej dziecięcej książeczki itp. Wszystko spoko,  brzmi to słodko (dla kogoś, kto nie musi tego robić non stop), ale każdemu potrzebny jest reset. Mamom pracującym w domu szczególnie. One nie mają czasu "po pracy". Nawet nie ma czasu "dojazdu do pracy", kiedy można oprzeć się o szybę w autobusie/tramwaju i przez chwilę nie myśleć o niczym. Praca jest cały czas. Ciekawe, kiedy wreszcie ktoś to doceni? Fajnie by było nie być oficjalnie "bezrobotną". Bezrobotna? Ja się czuję zarąbiście-kurka-robotna. Jakbym miała czterech szefów, dla których muszę być dyspozycyjna we dnia i w nocy (kocham moich szefów i to zdecydowany atut tej pracy) :) Btw szef nr 4 jest coraz bardziej wyczuwalny i aktywny, zwłaszcza wieczorami (miodzio... kocham te kopniaczki). To nie brak pracy jest problemem kobiet w domu, co najwyżej - brak zarobków. Jedyna, za to jakże cenna zapłata, to satysfakcja, kiedy widzę, jak dzieci rosną, jakie są fajne.  Ale dobrze jest być mamą, mimo wielu trudów. Najpiękniej.

Whatever, Kraków nocą jest piękny jak zwykle. A w zimie ma coś szczególnego, kiedy Planty są w śniegu, wszędzie wiszą jeszcze świąteczne świecidełka, a turystów nie ma zbyt wielu i da się spokojnie przejść Floriańską. Tyle wspomnień... Mieszkam tu od urodzenia (choć w różnych miejscach) i każdy zakątek coś przypomina. Spacery z rodzicami, dojazdy do dziadków na Wigilię, czasy liceum, studiów...

Wczoraj, kiedy przechodziłam przez rynek, kierując się w stronę Szewskiej, chodziła mi po głowie piosenka Turnaua.

Tutaj jestem, gdzie byłem
Gdzie się urodziłem
Tu się wychowałem
I tutaj zostałem

Mogłem jechać, wyjechać
I stąd się oddalić
Ale jednak zostałem
Z tymi, co zostali (...)

Pomyślałem: "To samo słońce
wszędzie świeci
Więc gdzie byli dziadkowie - 
- będą moje dzieci"

11 komentarzy:

  1. Jak ja mam podobnie. Z tą pracą 24 h na dobę. I z tym, że czasem człowiek cieszy się choćby z samotnego wyjścia do spożywczaka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ech u nas jakiś wirus panuje totalna masakra... przedszkole wyludnione w grupach po 10 max 15 osób a szpital wypełniony dziećmi z zapaleniem płuc do 1 roku życia :( My już jutro wychodzimy ale zaraz zmieniamy szpital na dermatologie w łodzi :( Zdrowiejcie kochani i cieszcie się śniegiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. kochana... a właśnie że dostaniesz zapłatę... 1000 zł od państwa :) Podobno należy nam się (mamom "zatrudnionym" w domu) jak psu buda ... bez kryteriów dochodowych i innych atrakcji, przez 52 tygodnie od urodzenia dziecka :) Złożyłam papiery i czekam. Na początku lutego będę wiedzieć :) w razie pytań - pisz :)
    i trzymaj się mamo czterodzietna... tak naprawde to najpiękniejsza praca na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie fajne zdjęcie :) Zdrówka dla Was. Dobrze, że masz taką opiekunkę i możesz wyjść coś załatwić. Ja jestem wdzięczna, że mała lubi spać w dzień, chociaż podczas jej drzemki mogę spokojnie coś porobić nie mając oczu wokół głowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpiękniejsza praca na świecie. Ja jestem na etapie, na którym już zbiera się owoce. Pamiętam trudne chwile, ale tego piękna jest zdecydowanie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, nawet nie wiesz, jaki dziś mi jest bliski Twój post. No niemal wszystko, z tym, że dzieci mniej. I może wstyd w związku z tym, że marudzić będę :) O rany, ale ja Ciebie rozumiem z tą jazdą komunikacją miejską... Dla mnie to niemal szał-ciał. Sama ze swoimi myślami! Nawet jeśli ktoś krzycz, drze się "mamo", to nie do mnie :) Przez chwilę nie do mnie- rany, jaki to luksus! Tak, jestem już prawie tydzień z Lilą w domu i... zaczynam wymiękać.
    To piękna praca. Tak samo jak piękna, tak i trudna. I bardzo niedoceniania. Nie tylko od strony finansowej (co jest bardzo, bardzo ważną kwestią, ale nie wierzę, że u nas coś kiedyś tu drgnie na stałe, bo owszem, pierwszy rok z dodatkową kasą, to już jest coś, ale to nadal nie jest to, o co chodziłoby nam-mamom, które świadomie podejmują decyzję o pozostaniu z dziećmi w domu)ale tak ogólnie- społecznej. Siedzisz z dzieckiem w domu? No weź... jaka nuda. Albo: "Matko, ja bym nie mogła"...
    Jutro mam wychodne i już dziś skaczę ze szczęścia :) Choć też kocham moje szefowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki niby oczywisty i codzienny post.. A taki jakby mój! Utożsamiam się z nim..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja lubię wyjść z domu od czasu do czasu, żeby zobaczyć uśmiech na twarzy Młodego, jak już wrócę. Bezcenne. Obowiązków przy jednym dziecku mam zdecydowanie mniej, ale takie chwile dla siebie są też bardzo potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rodzicielstwo to praca na cały etat i szefa w większości na rękach trzeba nosić ;)
    Ja wczoraj spacerowałam przy okazji "wypadu na Mszę do centrum" ... miło tak przespacerować się plantami :):)
    Ta piosenka i do moich wczorajszych myśli pasuje :):)

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas powoli po śniegu, zaczyna być szaro, buro i mży :( na szczęście bez kataru i kaszlu. Rozumiem Cię doskonale, ja kocham być Mamą i świadomie porzuciałm swoją "karierę" na rzecz bycia z dziećmi w domu w ich pierwszych latach życia, ale faktycznie, są w tym wszystkim takie chwile, kiedy potrzebujesz odrobinę samotności, nicnierobienia, oddechu :) Ja teraz tak mam, że w głowie mnóstwo planów, zwłaszcza wieczorem, że co ja nie zrobie dnia kolejnego, a rano, po gonitwie z szykowaniem i wywiezieniem maluchów do przedszkola, wracam i... parzę sobię kawę, odpalam laptopa i chłonę te 20-30 minut swojej leniwej samotni :) niby nic a jak wiele :)
    Ściskam i zdrówka życzę, a piosenka, oj tak, baaaardzo prawdziwa!!

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas w koncu sypnelo w sobote, a ze Nik w zeszlym tygodniu jeszcze dosc mocno kaslal, trzymalam kciuki, zeby byl na tyle zdrowy, zeby pobawic sie na sniegu. I byl! :) Tyle, ze... Wczoraj Bi w przedszkolu poszalala na sniegu tak, ze czapke i rekawiczki mozna bylo wyzymac, buty miala w srodku mokre (nie wiem czy przemokly, czy nasypalo jej sniegu), nawet rekawy kurtki miala przemoczone. A wieczorem co? Kaszel oczywiscie! Z kolei kumpela, ktora oddaje synka do tej samej opiekunki co ja Nika, przyznala sie rano, ze wyslala malego do niej z zapaleniem gardla i na antybiotyku. Szlag! Cos mi sie wydaje, ze pocieszylam sie zdrowiem Bi 2 tygodnie, a Nika niecaly tydzien. :(

    OdpowiedzUsuń