środa, 23 września 2015

O operacji, domu i samodzielnych decyzjach.

Środa. Do operacji dwa dni. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. I że w ogóle do niej dojdzie, bo poranki ostatnio znowu chłodne i większość z nas smarka i kaszle rano. Ja właśnie ratuję się herbatką z miodem...

Plus jest taki, że po zabiegu Gabryś będzie mógł (a w zasadzie nawet musiał) jeść lody w dużych ilościach. Już się na to cieszy :) Minus za to taki, że przynajmniej jeden dzień (i noc) będzie z Krzyśkiem w szpitalu. Ciężko mi będzie bez nich... A potem, jeśli dobrze pójdzie (i nie będzie żadnych krwawień), przez jakieś 10 dni Gabryś będzie mógł jeść tylko jakieś zimne papki... Bleee... No nic, trzeba będzie poeksperymentować z kaszką manną itp, może coś dobrego się uda stworzyć.

Co poza tym? Pomalowaliśmy nasze drzwi wejściowe na zielono. Kolor taki, jak ten z hobbiciej chatki. Szkoda tylko, że nie są okrągłe. Nad złotą gałką musimy popracować :P Próg tez jest zielony. Mam Dom o Zielonych Progach :))
W ogóle tak sobie myślę, że mam dom, o jakim zawsze marzyłam. Stary, z kilkoma schodkami. Ze starymi  (ale nie zabytkowymi... po prostu starymi i może, z boku patrząc, niezbyt ładnymi) meblami, którym daleko do mebli z Ikei. Ze starymi podłogami. Z dużymi oknami (nowymi, ale brązowymi od zewnątrz :)). Z ogródkiem. Z figurkami i obrazkami aniołów, rozsianymi (razem z bibelotami z Home&You) po całym mieszkaniu. I niezwykle dekoracyjną stertą zabawek, przemieszczającą się niczym wydma po dużym pokoju, który jest pokojem dziecięcym (salonu u nas nie ma, gości przyjmuję w kuchni). Zawsze dobrze się czułam w takich domach. Bo właśnie w takich chatkach spędzałam wakacje, gdzieś w górach. I wtedy czułam się najszczęśliwsza. Brakuje mi tu tylko drewnianej werandy. I studni. Ale tej ostatniej to może dobrze, że nie ma, bo bym się ciągle bała, że mi dzieci powpadają.

Ktoś inny pewnie na taki dom kręciłby nosem, zburzył chałupę i postawił nowy, odpicowany domek. Ale ja jestem tu szczęśliwa.

No. Muszę jeszcze wspomnieć o ostatniej poważnej rozmowie z Gabrysiem. A właściwie poważnej rozmowie Gabrysia ze mną. Otóż mój pięciolatek przyszedł ostatnio do mnie i zakomunikował stanowczym głosem: "Mamo, mam już ponad pięć lat i sam chcę decydować o swoim życiu. Nie będę już chodził do przedszkola."

Ding... No ja byłam przygotowana na takie rozmowy, ale kurcze za jakieś dziesięć lat :D Jak już przywołałam mimikę do porządku :P i przypomniałam sobie o odgłosach bardziej inteligentnych niż "Yyyy", to powiedziałam młodemu, że żeby decydować o swoim życiu, trzeba się najpierw nauczyć, jak to mądrze robić - a przedszkole i szkoła w tym pomaga.

W ogóle moje towarzystwo ostatnio bardzo stanowcze się zrobiło w wyrażaniu poglądów. Rafałek też strzela tekstami typu "Ja mówię! Cicho bądźcie!", a Ela po prostu wrzeszczy wniebogłosy, kiedy coś jej się nie podoba (chłopcy AŻ takich tonów nie osiągali w jej wieku...).

Ciekawe, po kim oni to mają? xD

Oki, kończę i idę zjeść śniadanie wreszcie... A potem zaczynamy domowe przedszkole :) (Gabryś z powodu zabiegu odsiadkę domową zaczął już wczoraj, do przedszkola wysyłam tylko Rafałka). Na razie towarzystwo wstało i zajęło się sobą, puszczając w pokoju bańki mydlane. Ale widzę, że już im się znudziło :)

Dobrego dnia!

21 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że dotrwacie w zdrowiu do piątku i wszystko pójdzie zgodnie z planem. Te papki, w dodatku zimne, trochę przerażają, ale... od czego jest kreatywna mama :) A może jakaś jaglanka z płatków jaglanych na na przykład mleku migdałowym, albo kokosowym, żeby zachęcić Gabrysia? U mnie byłoby ciężko z takimi posiłkami. Lody owszem- euforia, ale jeść coś innego też by wypadało :)
    Tak, tak- znam to... Eliza też by od daaaaaawna sama decydowała o swoim życiu :)
    Lila na razie jeszcze nie ma takich zapędów do samodzielności, i chwała Bogu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowia!
    Dylemat kiedy i o czym pozwalać decydować to będziesz miała do ich 18tki. ;))

    Ale tak, myślę ze warto już nawet teraz Gabrysiowi pozwalać na decydowanie o tym, o czym może decydować (no wiadomo, że w tej sytuacji może nie o przedszkolu). Taki sposób (sprawdzone) pomaga dzieciom uniknąć glupich decyzji (no, zwiększa na to szansę), bo czują się szanowane - że ich zdanie jest szanowane. I to "decydowanie o sobie" to nie muszą być takie straszne sprawy, wystarczy, że mogą Cię poinformować, że teraz coś zrobią i będą mieć poczucie, że to ich własna decyzja. My przy drobniejszych sprawach np, mówiliśmy "To twoja decyzja" i wtedy często okazywało się nawet, że ta ich decyzja jest taka jak nasza, ale nasza nie jest kontestowana, bo to "ich" :).

    Życzę wam takiego ich wychowania, że po tej mitycznej 18 będą Was prosić o radę i liczyć się z Waszą opinią. To się da :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i też się staram, żeby dzieci mogły uczyć się podejmowania samodzielnych decyzji. Ale z tym przedszkolem to jednak przegięcie ;D

      Usuń
  3. Jakbym czytała o nas i naszym domu ;) Moi znajomi mówia, że nasz dom to taka trochę meksykańska chata, bo kolorowo i pod żaden schemat nie da się niczego podciągnać, ale wszyscy zgodnie twierdzą (i to jest dla mnie bardzo ważne) że u nas czuć ciepło domowe i miłość, i dobrze im u nas :)
    Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze. My już szpitalnie po.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz piekny dom w takim razie i do tego o zielonych progach :) Jak czytałam opis, to widziałam swój ten nadmorski, kurczę, takie domy mają duszę. Te trzy schodki, miejsce dla gości w kuchni, pięknie :) U nas są jeszcze okna z lufcikiem i z haczykami, takie podwójne, niesamowite co :) macie kaflowy piec? I też tej drewnianej werandki mi brak :) Odpicowane też lubię, ten swój też pewnie z czasem po swojemu "odpicuję", ale tą jego duszę chciałabym zachowac, czas pokaże..

    Zdrowia życzę i pomyślności przy i po zabiegu. A jak z uszami, nie macie zakazu na ich moczenie przez kolejny rok? Choć nie wiem jak to będzie, jak dzieciaki już chcą same decydowac o swoim życiu ;) Fajni są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaflowego pieca nie mamy, choć pewnie był gdzieś, ale my tylko pół domu mamy i dobudówkę, drugą część mają sąsiedzi (czyli w sumie z jednego domu wypączkowały dwa). Nasz dom nie jest taką drewnianą chatką z oknami na haczyki niestety (albo stety, bo w zimie to jednak z dziećmi byśmy zamarzli w takich warunkach), tylko murowanym domkiem. Ale dla mnie w sam raz na ten etap życia ;)

      Usuń
  5. Zacznę od tego, że trzymam kciuki za Gabrysia i myślami jestem z Wami.

    Ja też w życiu nie zburzyłabym takiego domu. Wyobrażam sobie jak u Was jest ciepło i rodzinnie, no i można posiedzieć w kuchni, coś wspaniałego.
    Meble z ikea są tak kiepskiej jakości, że nie masz czego żałować. Mam ich kilka w domu i większość to taki badziew, że szkoda gadać. No ale czasami cena i ładny wygląd kusi. Nie ma jak solidne drewniane meble, które zawsze można pomalować obszlifować itp.
    Jak te dzieci szybko dorastają :)))) Szok!
    Trzymajcie się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. TO migdałek, prawda? Pietruszka też miał. Daliśmy radę, królowało danio i lody właśnie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kupię cały zapas Danio w takim razie :D

      Usuń
  7. Lubię Twoje piczucie humory, my w domu też mamą tą samą wydmę zabawek nad którą nie mam kompletnie kontroli i dobrze mi z tym. Trzymamy kciuki za zakwalifikowanie Gabrysia do zabiegu, bo zaraz chłody i zimno i o przeziębienie nie będzie trudno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki i będę o Was pamiętała w modlitwie :) Jestem pewna, że wszystko się uda :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam kciuki za operację. A co do Gabrysia to niezły jest. Z jednej strony to nie mogę się doczekać, aż moje dziecko zacznie już wyrażać swoje myśli i opinie. A z drugiej to się trochę boję, bo to jak się odnaleźć w takiej sytuacji to dla mnie abstrakcja.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż mój dwulatek już chciałby decydować o sobie... I decyduje oczywiście na miarę swoich możliwości :))
    Z operacją jakoś dasz radę, a dom w końcu ma być dla ludzi, dla domowników. U nas zabawki są chyba w każdym miejscu, a gościom jakoś to nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zielone drzwi? To jak z nadzieją wchodzić do takiego domu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. trzymam kciuki za Gabrysia oj sters jest wiem to bo sama niedawno przechodziłam z Matim szpital tylko u nas brak taty jest okropny....oj Aro m ój mówi że nie chce do przedszkola ja mu tumacze że to obowiązek jak tata chodzi do pracy na to Aro że to głupi obowiązek i on nie idzie tym bardziej że w domku zostaje Mateuszek...dobrze być w domu w którym się człowiek dobrze czuje.... to bardzo ważne...

    OdpowiedzUsuń
  13. GABRYS to pojechal po calej bandzie. ;) haha zielone drzwi ja marze jak bede miec dom beda czerwone;) wiec zielone tez mi sie podobaja;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Borejkowie też przyjmowali gości w kuchni :-) My nie mamy salonu, bez przesady :-) Wchodzi się prosto do kuchnio-pokoju z wydmami zabawek :-) Fajny ten Wasz dom. Moje ulubione meble są z ikea, ale drewniane, sosna patynowana, takie troche retro. Żałuję, że juz nie mają tej serii.

    OdpowiedzUsuń