niedziela, 19 lipca 2015

Metamorfozy księżniczki i takie tam.

To zdjęcie sprzed trzech miesięcy, z wesela Alnilam. Elusia świeżo po pierwszych urodzinkach, jeszcze nie chodziła...
A tu Eluszka bawiąca się wczoraj na podwórku. Niesamowite, jak dziecko w tym wieku się zmienia. Włoski dłuższe (kręcą się z tyłu i wygląda jak Aundrey Hepburn w "Rzymskich wakacjach"), zębów więcej... ale przede wszystkim nawet nie chodzi - ona próbuje biegać (chodzić szybko dużymi krokami), wspina się na wszystko, sama chodzi po schodach, jeździ na samochodzikach, prowadzi taczki, zbiera kamyczki do kubeczka i przesypuje. Moja mała sprytna wróżka :)

Moja książniczka dwa dni temu pożegnała się z mlekiem mamy ;) Dość spokojnie, pierwszej nocy był foch, ale dziś już spała spokojnie, a jak się wybudziła, to wystarczyło, że przykryłam ją kocykiem i pogłaskałam - obróciła się na drugi bok i zasnęła znowu. Oprócz zmian w spaniu są też zmiany w jedzeniu. Ela je teraz wszystkie posiłki z nami. A że - jak my wszyscy... - lubi dużo zjeść, muszę... więcej gotować :P I przygotować wszystko tak, żeby Elusia mogla zjeść z nami, ewentualnie jedną porcję zrobić bez tych wszystkich przypraw, którymi obsypuję większość dań ;) Je oczywiście sama, więc jej hmm stanowisko po posiłku jest nieco brudne. Ale coraz lepiej sobie radzi z łyżką i widelcem.

Za nami tydzień z ospą w wykonaniu Gabrysia. Teraz jest cały w strupkach i wymaziany fioletem jeszcze w niektórych miejscach. Kilka nocy było trudnych, swędzących i pełnych płaczu. Ale daliśmy radę. Pewnie pozostałą dwójkę też wysypie na dniach. Chciałabym mieć to już za sobą, bo tak - to ani gdzieś pojechać na dłużej, ani do znajomych wybyć, bo może zarażamy?

Wczoraj wieczorem, kiedy dzieci już spały, a gdzieś daleko za oknem szalała burza, podeszłam do okna. Tego, na którym mamy klatkę z chomikami. Obie chomiczki stały sobie na pięterku. Myślałam, że się przestraszą. A one patrzyły na mnie spokojnie, a jak włożyłam rękę do klatki, to powąchały. W oczach miały pytanie "Co przyniosłaś nam dobrego?" :P I nagle tak mi się przyjemnie zrobiło, że już się oswoiły, że się nie boją. Uwielbiam oswajać :) Przyjaźń zarówno ludzi, jak i takich małych stworzonek, to piękna sprawa...

Chłopaki też je uwielbiają i uczą się je głaskać, karmić - i nie krzyczeć, kiedy są przy klatce. Przynajmniej próbują ;) Gabryś zawsze chce głaskać Daisy, a Rafałek tak fajnie mówi "moja Mini" i też stara się delikatnie pogładzić futerko chomiczka.

Dobra, będę kończyć. Trzeba zjeść w końcu śniadanie, a potem obudzić Krzyśka i zrobić laudesy :) Przed nami spokojna niedziela w domku/na podwórku. Muszę tylko wymyślić, kiedy skoczyć do kościoła. Nie mogę się doczekać eucharystii...

Na koniec polecam artykuł Jezus przychodzi do gangstera. Myślałam, że to jakaś banalna historyjka, a tu ciary. Coś pięknego... Dobre na dziś :)
Zobaczyłem Jezusa na krzyżu. Cierpiał i umierał. I widziałem, jak wszystkie moje grzechy się do tego przyczyniły. Za każdym razem, kiedy kogoś krzywdziłem, krzywdziłem Jezusa, On wtedy cierpiał i umierał. Kiedy skłamałem, okłamywałem Jezusa, a On znowu umierał. Kiedy plotkowałem, stałem pod krzyżem ze wszystkimi, którzy szemrali o Jezusie. On cierpiał i umierał. Zobaczyłem, jak moje grzechy raniły Jezusa. On wyciągał do mnie rękę z krzyża, dawał mi swoją miłość i wołał mnie. Chciał mi wybaczyć bez względu na to, co zrobiłem. Poczułem się tak zawstydzony, że nie chciałem więcej żyć.
Carver upada na podłogę i pęka. – Płakałem jak dziecko – mówi. – Błagałem Go, żeby pozwolił mi umrzeć i by wysłał mnie do piekła, chciałem przestać istnieć. Ale On wołał mnie po imieniu i powtarzał, że chce mi wybaczyć, bo mnie kocha.
Ta scena trwa w mieszkaniu Carvera przez pięć godzin. Gangster wreszcie nabiera odwagi i prosi Jezusa o wybaczenie. – I wtedy poczułem się, jakby ktoś ściągnął ze mnie głaz. Dotykała mnie miłość, od wewnątrz, w tak cudowny sposób, że nie chciałem, by to się skończyło. Czułem się świeży, odnowiony. Poczułem miłość do Jezusa, chciałem przestać grzeszyć. Wtedy całe moje życie zanurzyłem w Bogu.

5 komentarzy:

  1. Śliczna Ta Wasza Księżniczka, po braciach pewnie przejmie odwagę do wspinaczek i przygód, no chyba źe rodzice zafundują jej siostrę do zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dzieci zmieniają się bardzo szybko i zupełnie nieoczekiwanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Księżniczka piękna i jaka już duża :) ja też ciągle jestem pod wrażeniem, jak zmienia się małe dziecko. Zwierzaczki w domu świetna sprawa, pouczające doświadczenie, czasami nie tylko dla dzieci :) A artykuł taki, że aż mam ciary.. a teraz jeszcze patrzę, Ty też miałaś ciary.. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mała księżniczka faktycznie rośnie i zdobywa nowych umiejętności :D aż serce się raduje oj tak prawda oswajanie jest piękne a wdzięczność zwierząt jeszcze piękniejsze. Ja lubię kiedy nasz kot wskakuje mi na kolana by go pogłaskać jeszcze tak robi czasami do Mateuszka a do Arcia troszkę z dystansem. to prawda historyjka ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ona rośnie! Dopiero co przecież w brzuchu u Ciebie mieszkała :)

    OdpowiedzUsuń