wtorek, 10 lutego 2015

Łzy i pączki :)

Dziwny dziś dzień. Od rana staram się nie smucić, ale jednak mi melancholijnie. Tak bez powodu. Dopiero kiedy wyszłam po południu z dziećmi, żeby Gabrysia odebrać z przedszkola... dopiero wtedy do mnie dotarło, dlaczego. Szare chmury, szare niebo. Wszystko mokre i zimne. Ciemne gałęzie pokryte zimnymi kroplami. Świat wygląda, jakby płakał. I wcale się tego nie wstydził. Dlaczego ja mam się nie smucić? Czasem to nawet zdrowe, pozwolić sobie na żal i łzy... Tam na górze jest niebo niebieskie...

Poza tym wszystko u nas w porządku :)) W niedzielę odpoczęliśmy w kinie. Potrzebowaliśmy tego jak powietrza po chorobowych dwóch tygodniach. A poza tym w zeszłym tygodniu stuknęła nam ósma rocznica naszej pierwszej randki ;) więc fajnie, że udało się wyskoczyć gdzieś tylko we dwoje. Oczywiście Ela ryczała prawie cały czas, kiedy nas nie było (ech zęby...), ale przeżyła :P Czasem dzieci muszą poczekać.

A "Hobbit" piękny... Te kilkanaście lat temu chodziłam do kina na "Władcę" i wzdychałam do Froda, siedząc na podłodze pod ekranem. Tym razem nie wzdychałam do nikogo, tylko cieszyłam się, że Krzysiek siedzi obok ;) ale klimaty pozostały moje. I tak już będzie...


Poza tym odkurzam Tischnera "Przekonać Pana Boga". Dziwnie tak czytać to po wielu latach... Ta książka wpadła mi w ręce chyba jeszcze w podstawówce - albo na początku liceum. I przeczytałam bez głębszych refleksji, wtedy nie rozumiałam takich rzeczy. I nie przypuszczałam, że Bóg właśnie księdzem Tischnerem się posłuży na początku mojej drogi - powrotu do Niego. Trzeba było górala, żeby zakochaną w górach Riv ściągnąć z powrotem do Kościoła. Długo stałam obok, obojętnie, a potem nagle coś zaczęło się zmieniać. Właśnie dzięki Józkowi. Potem Karolowi (znany jako JPII, kolejny góral - przyp.red.). A potem to już samo się toczyło... W każdym razie kiedyś Tischner był tylko odległym autorytetem. Teraz dalej jest, ale też kimś w rodzaju przyjaciela. Nie mogę się doczekać rozmowy z nim do drugiej stronie. Mam ochotę się pokłócić o wiele spraw :) I w równie wielu przyznać rację - bo czytając znowu odkrywam... Piękne rzeczy.

Ok kończę... Ale na koniec zapraszam do pięknej akcji!!!

Za dwa dni Tłusty Czwartek. Pewnie będziemy się opychać pączkami, ciastkami (kto może ;)) i nieźle bawić. Dobrze w ten dzień zrobić coś dla tych, którzy ciastek może nigdy nie zobaczą. Zachęcam do PĄCZKOWANIA. W prosty sposób można pomóc dzieciom w RŚA. Akcja jest skuteczna i bezpieczna, wszystko trafia do najbardziej potrzebujących - wiem, bo znam osoby, które to prowadzą :) Także zamiast pakować w oponkę, lepiej oddać trochę sadełka tym, którzy go nie mają. Uczynione dobro zawsze do nas wraca...

4 komentarze:

  1. Czasem trzeba trochę odejść, aby nabrać dystansu...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tak pogoda nastraja smutkiem.... a książka może być naprawdę ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  3. A jeszcze jak ciągle kapie z tych chmur...smutna ta pogoda...ja niestety będę pchać w swoją oponkę, schudłam i cerber nade mną stoi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogoda ma wielki wpływ na nasze samopoczucie i nastrój ale grunt by odnaleźć pogodę ducha w sobie, ona zawsze tam jest tylko czasem zakryta.

    OdpowiedzUsuń