poniedziałek, 12 stycznia 2015

Przedwiośnie, trzecie dziecko i Meksyk :P

Rycerze kolorują mapę Polski.
Mała Różyczka.

 Zdjęcia trochę w stylu lat 80-tych... Z wiosenną już oprawą. Aparat póki co zbuntowany, to się bawię komórką i programami graficznymi :P

Co tam u nas... Jakoś szybko czas leci. Wszyscy czujemy w kościach przedwiosenne zmęczenie. Niby do prawdziwej wiosny daleko, ale już się o niej myśli, czeka... Styczeń i luty to dla mnie taka poczekalnia. Zimna, biała (szara?), ale na szczęście nie trwająca wiecznie.

Tym razem wiosna nie niesie ze sobą wyzwań typu: urodzenie dziecka :P Czekam na nią ze spokojem. I nadzieją.

Wraz z wiosną zbliża się nasze urodzinowe kombo :) Tym razem trzeba kupić świeczki: 1, 3 i 5. I zrobić trzy torty. Będzie się działo!

Ano właśnie... Moja ośmiomiesięczna dziewczynka stała się dziewczynką dziewięciomiesięczną, ot tak. Brzmi to już bardzo poważnie i - ech! - już tylko trzy miesiące z Elą-niemowlaczkiem nas czekają. Rośnie dziewczyna jak na drożdżach. Zagląda we wszystkie kąty, łyka z dywanu jakieś upuszczone przez braci świństwa :P, chce wypadać z krzesełka, goni mnie po mieszkaniu, burzy braciom konstrukcje z klocków, bawi się z nimi i chichra na cały dom. Nasza iskierka :) Wniosła do domu tyle radości i spokoju... Bo raz, że to nasza pierwsza księżniczka i jej pojawienie się jest takim świętem dla nas. A dwa - bo jak by nie było, jednak trzecie dziecko cementuje rodzinę. Dopiero jako mama trójki doświadczyłam tego, o czym już czytałam/słyszałam od mam wielodzietnych. Przeważnie trzecie dziecko to dziecko przełomowe dla rodziców, którzy mogą się nim cieszyć i celebrować jego pojawienie/narodziny/dalszy wzrost. Już bez stresu i niepewności, towarzyszących wychowaniu dwóch pierwszych szkrabów. Naprawdę coś w tym jest. Trzecie dziecko (którego tak wiele rodzin się obawia) przynosi ogromny ładunek miłości i szczęścia do rodziny.

Chłopcy też mi się jakoś wyciągnęli znowu, nauczyli wielu nowych rzeczy. Rafałek błyskawicznie wszystko łapie od Gabrysia. Od września będę mieć dwóch przedszkolaków... Pewnie, są - jak to chłopcy - nieraz głośni, denerwujący, uparci, tak często się o nich martwię... Ale jestem z nich cholernie dumna :)) Moi rycerze <3

A ja weekend miałam przez przypadek w klimatach meksykańskich. Trochę znowu mi Bóg spełnił marzenie, bo ostatnio chyba podświadomie o ciepłym Meksyku marzyłam. A uskuteczniałam to głównie w kuchni, przygotowując obiady z mięsem, czerwoną fasolą i kukurydzą w rolach głównych (uwielbiam kuchnię meksykańską.... prawie tak jak włoską ;)). Aż tu nagle najpierw obejrzałam z Krzyśkiem animację Księga Życia, która nieźle mną wstrząsnęła. Nie dość, że klimaty moje, to jeszcze tak świetnie wszystko zrealizowane... No a dzień później, kiedy błąkałam się po mieście w poszukiwaniu jakiegoś punktu, gdzie mogę coś zjeść i poczekać na znajomych (bo udało mi się wyjść z domu i odpocząć, ha!), zupełnie przypadkowo (?) wylądowałam pod meksykańską knajpą na Floriańskiej. Weszłam do środka i poczułam się cholernie szczęśliwa, w meksykańsko-dzikozachodnich klimatach, z malowidłem przedstawiającym Matkę Bożą z Guadalupe - dokładnie naprzeciwko mojego stolika. A w tle sączyła się charakterystyczna, zadziorna muzyka... W dodatku obsługa i jedzenie - rewelacja. Ech, jakie życie jest piękne, kiedy sobie człowiek trochę odpocznie ;)
Czekając na obiad :)

16 komentarzy:

  1. Ależ te Wasze Szkraby rosną :):):)
    Pamiętam czas, kiedy wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na narodziny Eluni :) a tu już zaraz stuknie Jej roczek :) Dzieciaczki rosną, dobrze że my się nie starzejemy :):):)
    Lubię knajpki w takim klimacie, mają w sobie taką magię :)
    Świetnie, że udało Ci się znaleźć chwilę dla siebie i naładować akumulatory właśnie w takim miejscu. Ja z moim żołądkiem to chyba mogłabym zahaczać o same bary mleczne :P
    Ściskam Was mocno Kochani! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No knajpka świetna, ale fakt - sosy bardzo ostre, pewnie byś wylądowała w szpitalu po czymś takim xD

      Usuń
  2. To nieprawdopodobne jak dzieci szybko rosną. Są Waszym podobieństwem. Są cudowne :))

    OdpowiedzUsuń
  3. może i ja niedługo doświadczę jak to jest być mamą 3 dzieci zrobiłam test wyszła jedna kreseczka druga bardzo słabiutka muszę do ginka iść i się upewnić czy tak czy nie.... ale na razie cicho sza....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nawet jak słabiutka to chyba tak ;)) Byłoby super hihi :*

      Usuń
    2. byłam dziś u ginka 5 tydzień za dwa tygodnie zakładać będzie mi zakładał kartę jeśli się utrzyma (tylko cicho sza :* szczerze trochę się cieszę choć za rok miał być trzeci no ale nic widocznie tak miało być

      Usuń
    3. Kochana SUPER!!!! Gratulacje ogromne!!! :D

      Usuń
  4. Baaaardzo chciałbym pojechać kiedyś na meksykańskie wakacje..... :) To też zdecydowanie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z każdym dniem coraz większe, ten czas szybko tak szybko ucieka...zauważyłam, że te trzecie dzieci to takie wesołe iskierki cieszące się z każdej minuty swojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy takiej trojce odpoczynku pewnie wiecznie jest malo? Ja tez czekam juz na wiosne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe, jak człowiek sobie trochę odpocznie, to i można góry przenosić, że już o słuchaniu: "Mamoooooo" nie wspomnę :) Odpoczynek, reset są szalenie istotne.
    Hmm, powiem Ci, że to ciekawa teoria o tym trzecim dziecku- pierwszy raz ją słyszę. Bardziej, to co piszesz, przypomina mi to, co mówią o drugim dziecku :) Czyli, że co? Z trzecim jest jeszcze lepiej? Fajniej? Tak bardzo, bardzo chciałabym móc to kiedyś sprawdzić. My trzeciego dziecka się nie boimy. Nas po prostu na nie nie stać. Tak w sensie dosłownym, bo gdyby to chodziło o rezygnację z luksusów na poczet życia na przyzwoitym, choć raczej skromnym poziomie, to nie wahałabym się ani chwili. Mam jednak nadzieję, że jednak ten trzeci dzidziuś jest mi tam gdzieś w gwiazdach zapisany...
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! A za jakiś czas może i wyprawa do Meksyku się uda? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też czekam na wiosnę i zmęczenue dopada ale co tam ;)
    Meksyk... też chciałabym tam pojechać... może kiedyś, na emeryturze? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to razem biesiadowaliśmy w weekend w meksykańskich klimatach. Ja też uwiellbiam i prawie tak samo jak włoskie, chociaż tuch nic nie przebije! Prawdziwy maraton urodzinowy się Wam szukyuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A przy czwartym ile radości!:)))

    OdpowiedzUsuń