poniedziałek, 15 września 2014

Buon giorno :)

Poniedziałkowy poranek. Gabryś właśnie wyszedł z tatą do przedszkola. Oczywiście pomarudził, że nie chce, że woli w domu. Fajnie mają w tym przedszkolu, ale Gabryś jest jak mama - nie lubi być wśród ludzi cały czas, potrzebuje być sam ze sobą. Trudno mu wchodzić w nowe sytuacje. No i wszystko bardzo przeżywa, tak że nieraz nie panuje nad emocjami i robi dziwne rzeczy. Cóż, tego zmienić się nie da (mnie się nie udało, a najfajniej było w końcu wreszcie to zaakceptować i przestać udawać kogoś innego). Można mu tylko pokazać, jak fajnie jest się przełamywać czasem i uczyć nowych rzeczy. Mam nadzieję, że się po prostu przyzwyczai do nowego miejsca, dzieci, swojej pani - i to polubi. Tak jak lubi wspólnotowe dzieci, ciocie i wujków, tam nie ma problemu z komunikacją :)

Rafałek jeszcze śpi, ale jak się obudzi, to będzie foch. Tak jak wczoraj wieczorem, kiedy mówiłam starszemu, że jutro znowu idzie do przedszkola. A Rafałek w ryk, że on też chce. I tłumacz tu takiemu, że za rok, że najpierw musi nauczyć się porządnie mówić i sikać do kibla, a nie gdzie popadnie. Bo średniaczek jest owszem, bardzo odważny, lgnie do ludzi, jest otwarty i roześmiany. Umie już liczyć do pięciu i pokazywać na paluszkach (jak te młodsze dzieci chłoną wiadomości...), zna dużo literek, nawet trzyma kredki w łapkach lepiej niż braciszek. Ale z mową i załatwianiem się tam, gdzie trzeba, jest niestety do tyłu. Jak patrzę na chłopaków, to doskonale się uzupełniają. Razem tworzą mężczyznę idealnego :P

Kurcze tylko dwójka dzieci w domu, normalnie wakacje :) Dopiero teraz widzę, ile roboty miałam od kwietnia, codziennie miotając się między sprzątaniem, a byciem dla dzieci. Pewnie jak będziemy mieć czwarte (nie, jeszcze się nic nie zapowiada), to mi się będzie wydawać, że przy trójce jest luzik. I tak dalej :) Inna sprawa, że choć ze starszymi dziećmi i problemy bardziej poważne, to jednak maluchy są bardziej absorbujące. Dla mojej trójeczki muszę być póki co w 100%, bo na razie ze wszystkim zwracają się do mnie. 

W dodatku chłopcy ostatnio mieli trudniejszy, kryzysowy czas. Czyli bardziej marudni byli, zrzędzący, ciągle coś chcieli. Najchętniej uwiesiliby się na mnie i tak dyndali do wieczora... Gabryś przeżywa zmianę w życiu (przedszkole). Rafałek ma jakiś przeskok i codziennie mówi coraz więcej, a w dodatku bardziej reaguje na polecenia - nawet sam posprzątał pokój, bez zwalania na "Pla-ple" (czyli brata ;)). Jednocześnie wszystko bardziej przeżywa, po zwróceniu mu uwagi płacze wniebogłosy. No. Ale tak poza tym, to było kilka miłych niespodzianek w zeszłym tygodniu. Na przykład obaj mieli fazę na dawanie mi kwiatów i buziaczków. Także dostałam pełno bukietów z mleczy, a Gabryś tylko pytał: "Jest ci miło, mamo? Jesteś szczęśliwa?" :) Albo: siedzę wieczorem w naszym pokoju i usypiam Elą, a za ścianą słyszę chłopaków."Łahałku, zrobimy mamie niespodziankę! Tylko nic nie mów. Posprzątaj tutaj ładnie, a mama wejdzie z zamkniętymi oczami i się ucieszy!" "Taaaa!". No i faktycznie, ładnie posprzątali :)

Elusia ma już pięć miesięcy. Ślini się na potęgę i wszystko obgryza. Ząbki pewnie wyjdą szybko :) Wygina się na wszystkie strony, ułożona na brzuszku próbuje pełzać do zabawek, przyciąga je do siebie. Niezła jest :) Już niedługo pewnie po raz pierwszy usiądzie, potem to już z górki pójdzie... Rośnie smerfetka błyskawicznie. Moje małe, roześmiane słoneczko <3

6 komentarzy:

  1. Fajnie się o Was czyta :)
    Jesteście jak taka zgrana drużyna :)
    Zuza też dziś poszła do przedszkola :) Bałam się jak to będzie po tygodniu siedzenia w domu, ale jest ok :)
    5 miesięcy? :) ojej, ale ten czas leci ;)
    Nie obejrzycie się, a zacznie chodzić ;)
    Ściskam Was mocno, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj żeby moi zechcieli sprzątać ile to ja się nawrzeszcze, a oni.i tak twierdzą po co jak się pobrudzi. To już pięć miesięcy? Kiedy to minęło...

    OdpowiedzUsuń
  3. ale super napwno starszak się przyzwyczai do nowego trzeba tylko dać mu czas niedługo powie Mamo dlaczego tak szybko po mnie przyszłaś hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, dla mnie (i wiele znanych mi Mam to potwierdza), najtrudniej było jak się Trzeci urodził. Potem już z górki. Bo te Strasze rosną i robi się inaczej. Nawet 6-ciolatek to już nie 2-wulatek:). Można z takim pogadać chociaż:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda że z dwójką nagle jakoś luźniej? ;)

    P.S. Uprzejmie informujemy że się przeprowadziliśmy. Zapraszamy pod nowy adres:

    http://pietruszka-zochacz-jachol.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak przyjemnie czytać takie scenki z życia rodzinnego hobbitów ;)))

    Życzę Ci dużo spokoju, cierpliwości i uśmiechu :)

    OdpowiedzUsuń