czwartek, 3 kwietnia 2014

Czekanie na mieliźnie.

Czekamy dalej... Dotrwaliśmy do kwietnia. 38 tydzień skończony, także mogę odetchnąć - dziecko wcześniakiem nie będzie. Byleby tylko wyszło zdrowo na zewnątrz...

Nas trzyma wyjątkowo złośliwe choróbsko, które co niby odpuszcza, to zaraz atakuje znowu. W niedzielę z Gabrysiem polegliśmy po raz trzeci. Krzysiek chodzi już do pracy, ale kiepsko się czuje. A od wczoraj biedny jest Rafałek, który do tej pory jakoś wytrwał, ale w końcu dorwało i jego... Całą noc kaszlał i zaropiało mu oko (standard, myśmy mieli to samo). Dzisiaj słania się na nogach, także co chwilę ląduje w łóżku, albo siedzi mi na kolanach owinięty w kocyk. Szczerze - mam już trochę dość tego neverending story. Zawsze przeziębienie łapało nas na kilka dni i tyle, a tu jak na złość taka batalia. Jedyny plus, że Rafałek strasznie fajnie się przytula i przyjemnie mieć go teraz tak przyklejonego do siebie. No i Gabryś go super zabawia i miło patrzeć jak się razem bawią, mimo zatkanych nosów i kaszlu. Ech, w końcu pewnie wyzdrowiejemy (powoli) i sytuacja będzie stabilna, na razie jesteśmy na mieliźnie...

W poniedziałek pomimo kiepskiego samopoczucia poszłam do szpitala na ktg. Zapis w porządku, ale lekarka spanikowała przy badaniu, że mogę zacząć rodzić w każdej chwili i żebym została w szpitalu. Nawet się ucieszyłam, że to już niedługo, ale powiedziałam że muszę wracać do domu do dzieci i że jakby co to szybko wrócę ;) Te parę nocy spędziłam wyczekując rozpoczęcia akcji, ale póki co - cisza. Pewnie po to to było, żebym jeszcze Rafałkiem zdążyła się zająć. Ale fajnie by było podkurować go jeszcze, a potem zrzucić balast i nacieszyć się trzecim dzieciaczkiem. Wizja bólu jest mało zachęcająca, ale chciałabym już mieć to po prostu za sobą, czekanie jest chyba bardziej wyczerpujące.

A wczoraj minęło dziewięć lat od przejścia Karola na drugą stronę. Dla mnie to bardzo ważna rocznica, tyle się dobrego wydarzyło od tamtej pory. W sumie to dziwne, jak śmierć człowieka, który nie był dla mnie za życia kimś bliskim, może wszystko zmienić. Bo postać papieża stała się dla mnie ważna dopiero w momencie, gdy odchodził, wtedy mnie przyciągnął jak magnes. Te dni po jego śmierci, czuwania, to były chyba najmocniejsze rekolekcje w moim życiu. I wtedy coś we mnie powiedziało, że ma dosyć bycia "poza", że chcę być z Bogiem, w Kościele - bo to jest piękne i jeśli się to przeżywa normalnie i bez bufonady, to nic lepszego w życiu zrobić nie można. Gdyby nie tamte dni (i jeszcze kilka podobnych), to może byłabym ateistką teraz. Pewnie tak, bo nie uznaję bycia "wierzącą-niepraktykującą", czyli w sumie niczym. Musi być wyraźnie, konkretnie. A że doświadczyłam tego, że Bóg jest żywy i prawdziwy, sprawa stała się jasna.

17 komentarzy:

  1. Dla mnie Jan Paweł II też stał się ważny właśnie wtedy gdy umierał...

    Riv ja nie wiem jak Ty dajesz radę, ale ja już wysiadam! A u mnie dopiero 33 tydzień ciąży i mimo, że wiem, że poród boli i to boli jak diabli - już chciałabym mieć to za sobą. Totalnie mnie rozłożyło. Tylko przejdę do sklepu i spowrotem i jestem ledwo żywa. Do tego Michaś jest nieznośny. Już staram się nie głaskać brzucha i faktycznie jest trochę lepiej, ale i tak mam wrażenie, że on prawie nigdy nie odpoczywa. Kostki tak zaczęły mi puchnąć, że sama nie poznaję swoich stóp. Obrączki już od dawna nie noszę - teraz pewnie rozcinać by ją musieli.

    Dzięki Bogu, że istnieje internet. Wszystkie zakupy dla dziecka i dla siebie robię przez internet. Pieluszki, podkłady, majtki - jakbym miała chodzić po sklepach chyba bym się wykończyła.

    A najgorzej wkurza mnie mąż. Chce żebyśmy pojechali na święta do jego rodziców. A ja się boję że mogę przedwcześnie zacząć rodzić i nie chcę wylądować w tej ich rzeźni - szpitalu. Blisko Warszawy czuję się najbezpieczniej i spokojniej. Tam ciągle bym się bała, że zacznę mieć skurcze albo, że odejdą mi wody.
    Z resztą proponowałam mu żeby zaprosił rodziców do nas. Co prawda u nas jest jak jest, ale jak bardzo im na naszej obecności zależy to chyba raz mogą się poświęcić, zapakować trochę jedzenia i przyjechać na te dwa dni.
    Co o tym sądzisz? Ruszałabyś się w 35 tyg ciąży 400 km od szpitala w którym chciałabyś rodzić? Bo sama nie wiem co już o tym myśleć. Moja mama uważa, że wymyślam, ale ona w ogóle jest dziwna. Jak jej mówiłam, że nie chcę rodzić na leżąco to mówiła, że wymyślam niestworzone rzeczy. Więc szkoda gadać. Ale póki to ja jestem w ciąży to myślę, że moje zdanie jest najważniejsze, a skoro tutaj czuję się dobrze i bezpiecznie to po co mam się tam stresować? W zasadzie mogą się nawet poobrażać, choć prócz mojego męża i teścia myślę, że wszyscy zrozumieją moją decyzję. Ostatecznie powiedziałam mężowi, że jak bardzo chce to może jechać. Jakby coś mi się stało to wezmę taksówkę i pojadę do tego szpitala do którego chcę. Może gdyby to było drugie dziecko to tak bym nie przeżywała, ale ledwo 2 tyg temu moja ciotka zaczęła rodzić w 35 tyg ciąży. I boję się no.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowiejcie wreszcie bo maluszek w brzuchu siedzieć wiecznie nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo dużo zdrówka. Te niekończące się maratony chorobowe są naprawdę wykańczające. Ja ostatnio na pocieszenie mówię sobie, że to po to, by jak już maleńtas będzie na świecie mieć spokój, bo swoje odchorowaliśmy.
    Dużo sił także. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. obyś zdążyła by dzieci wyzdrowiały no i wiesz ból będzie ale wszystko zależy od podejścia :D powodzenia :D fajnie że juz końcówka

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana lada moment wielka chwila :)
    Zdrowiejcie!
    Powodzenia i szczęśliwego rozwiązania :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Już 38 tydzień ? Niemżliwe :))) Niedługo urodzisz i będziesz cieszyć się Niespodzianką, która będzie już Spodzianką. A imiona macie? :D Zdrowiejcie kochani... Jakbyś teraz urodziła :) to na Paschę :) wspaniały prezent :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrowiejcie szybko. Trzymajcie się ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i dotrwaliście- bezpiecznie! A meta już tuż tuż, tylko niech Rafałek do końca wydobrzeje.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki wszystkim za wsparcie :) Byliśmy dziś u lekarza imamy siatę leków, mam nadzieję że tym razem pomogą...

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się bardzo, że z Maleństwem i z Wami wszystko w miarę :) A kanonizacji nie mogę się już doczekać. Pamiętam tamten 2 kwietnia jakby to było dzisiaj. Byłem w Stanach, lało jak z cebra... Wszystkie serwisy podały, że Papież jest w kiepskim stanie... Ech. Wraz z Jego odejściem skończyła się pewna epoka. A niedługo zacznie się nowa :)

    Brakuje mi Cię na Polance :) Mam nadzieję, że po rozwiązaniu będziesz bywać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  11. oj, dawno mnie tu nie było:( zaglądam do ciebie i co widzę??? kończysz 40. tydzień ciąży! Niesamowite, jak ten czas leci... U nas też chorobowo - szpitalnie... Ehhh, życie...
    Mam nadzieję, że ju czujesz się lepiej i że maluchy też zdrowe!
    Z niecierpliwością czekam na trzeci Twój cud! Szybkiego i łatwego porodu życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak się czujesz Pani Wilkołakowa??? ;) Choć kilka słów napisz, bo ja tu z niecierpliwością przebieram codziennie nożkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dokładnie jak się czujesz? Bo codziennie tu wypatruję nowych wieści ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. tak tak czekamy na wieści w blogowym świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy ma ktoś kontakt z Riv poza blogiem? Czy wie ktoś czy Riv już urodziła? :D

    OdpowiedzUsuń