sobota, 30 listopada 2013

Ostatni dzień listopada.

Leniwy sobotni poranek...

Krzysiek widząc moją minę rano zlitował się i pozwolił mi odpocząć. Wziął chłopaków i pojechali samochodem pozałatwiać różne sprawy, z zakupami na kolejny tydzień włącznie (tradycyjnie sobotę witamy pustą lodówką). A ja zrobiłam sobie śniadanie i wróciłam do łóżka. Normalnie pewnie bym się wzięła za sprzątanie, ale czuję już, że muszę przystopować. Jestem to winna Maluszkowi, zwłaszcza po tak ciężkim i pełnym wrażeń tygodniu. Wczoraj wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Bolał mnie kręgosłup, kark był cały sztywny od nadmiaru emocji, no a Maleństwo stwierdziło oczywiście, że to wspaniały czas na trening umiejętności :)

Tak więc siedzę sobie wygodnie obłożona poduszkami i napawam się spokojem ostatniego listopadowego dnia. Już wieczorem startujemy z Adwentem, także muszę nabrać sił. Zjadłam cały talerz zapiekanek, popiłam lekką kawką (nie zawsze mam ochotę na zdrową żywność :P), a teraz sączę herbatkę z miodem i staram się przesłać najmłodszemu dzieciątku dużą porcję uśmiechu. W zamian za ten stresik, którego mu dostarczyłam w czwartek - kiedy razem ze mną mówiło ludziom, że Pan Bóg ich kocha i jest blisko nich. A może ono wcale się nie bało, tylko cieszyło, że mama robi coś konkretnego?

Wczoraj wieczorem włączyłam radio i akurat leciały wiadomości na RMF. Usłyszałam zdanie, które mnie rozwaliło. Brzmiało mniej więcej tak: "W wigilię świętego Andrzeja rusza kolejna edycja kursu dla wróżek, zajęcia dotyczą między innymi numerologii". Padłam. Ciekawe, ile osób kupiło tą informację i przełknęło bez zdziwienia? Bo ja tylko współczułam biednemu Andrzejowi (btw bliskiemu mi, bo tak miał na imię mój kochany dziadek), że jego osobę łączy się beztrosko z czymś tak niebezpiecznym, jak czary... I wiem, co mówię, kiedy piszę o niebezpieczeństwie, bo sama kiedyś byłam zafascynowana ezoteryką, latałam do sklepu CUD i podziwiałam różne kadzidełka, wahadełka, piramidki i łapacze duchów. Rany leczę do dziś. Teraz Andrzejki to dla mnie tęsknota za spotkaniem z dziadkiem, a nie lanie wosku i inne bzdety. Ale zaiste, żyjemy w ciekawych czasach.

Co poza tym u nas słychać? Chłopcy są kochani :)) i chociaż łobuzują na maksa, a ja codziennie zaliczam przynajmniej jednego megawnerwa, to jednak przekonuję się o tym często. Naprawdę super chłopaki i aż się dziwię, że to właśnie mi się trafiły takie cuda. W tym tygodniu jakoś często się przewijał motyw czekania na dzidziusia. Bo rozerwali jedną z siatek z ubrankami dla Maleństwa, którą dostałam od znajomych ostatnio. I Gabryś się pyta, zdziwiony widokiem małych ciuszków, kto to będzie nosił. Na co ja z wyszczerzem: "A jak myślisz?". Zastanowił się, a potem ucieszył i: "Dzidziuuuuś!". Rafałek włożył sobie na głowę małą sukienkę (jej widok sprawia, że chciałabym mieć córeczkę, falbaneczki echhhh) i latał po pokoju. Obawiałam się trochę, jak zareagują, kiedy w końcu zobaczą Maleństwo. Ale ostatnio była u nas znajoma z dwójką dzieci (mniejsze miało 5 miesięcy). I chłopcy większą część czasu siedzieli przy foteliku malucha, głaskali go po główce i rączkach, zabawiali i kołysali. Normalnie miód na moje serce :)) Małe urwisy, ale jakie opiekuńcze... A wczoraj Gabryś stwierdził, że chce braciszka i siostrzyczkę. Na raz. Ale chyba w końcu go przekonałam, że musi być na raty :P

Wojownik Świetlisty...
... i Wojownik Uśmiechnięty.
 Czyli Gabriel i Rafał w całej okazałości ;)

Ciekawe, jakie oczy i uśmiech będzie mieć Maleństwo... Na razie wiem jedno - ma mocne nóżki i niezły wykop. I lubi słuchać i podrygiwać do muzyki. Jak my wszyscy. A tak w tym temacie, to mam małe marzenie: na wiosnę jak już dojdę do siebie, to chcę iść na kurs tańca. Same wesela się szykują, a ja umiem się tylko spontanicznie gibać. Trzeba to zmienić.

18 komentarzy:

  1. Pewnie, dbaj o siebie i rodzinkę (przede wszystkim tę najbardziej bezbronną:)). Piszę to ja, taka już mądra teraz, gdy też wyluzowałam i czuję, jak odżywam(y).

    Heh, my mamy zaliczony podstawowy kurs tańca - naleciało nas w zeszłym roku;) I oprócz rozluźnienia oraz satysfakcji z kreatywnego spędzania poniedziałkowych wieczorów, nie zostało nam z tego chyba nic;) Tylko (aż?) miłe wspomnienia.

    Co do zamieszania wokółandrzejowego - jeeenyyyy, też mnie to mierzi. Ciągle komuś musiałam się ostatnio tłumaczyć, dlaczego nie szykuję wosku i ciastek z wróżbą w zerówce; rodzice jakoś nie dostrzegają problemu ani nawet nie widzą sprzeczności z tym, co - jak deklarują - wyznają na co dzień... Smutne. (Na szczęście dla mojego spokoju sumienia, umknęłam na zwolnienie właściwie tuż przed "andrzejkami":)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też liczę na rozrywkę i miłe wspomnienia, po ciąży trzeba wrócić do świata żywych :)
      Fajnie że odżywasz, pozdrów Zosię i pogłaszcz Maluszka ode mnie ;)

      Usuń
  2. No ja to normalnie już nie mogę się doczekać tego Waszego maleństwa, już sobie wyobrażam to puchniutkiego różowego bobaska :) cudownie, że chłopcy są tacy opiekuńczy. No i stwierdzam, że pewnie jak każdej mamie jest Ci obojętna płeć to jesteś w komfortowej sytuacji, bo dziewczynka to odmiana na róż i falbanki a chłopcy do zabaw mają siebie, a trzeci chłopczyk to kompan dla braci. U chłopców znałaś płeć wcześniej czy czekaliście do ostatniej chwili?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaliśmy, były kinder-niespodzianki. Teraz też chcemy, mam nadz że usg nie zdradzi tajemnicy ;)
      No dokładnie wszystko mi jedno, w sumie to jak Gabryś chciałabym jedno i drugie hihi.

      Usuń
    2. Ojej to super, to muszą być emocje podczas porodu, bo nie dość, że przychodzi na świat CZŁOWIEK to jeszcze tuli się go pierwszy raz w ramionach no i jeszcze na koniec niespodzianka kto się objawi. Cudownie! Napisałam to u siebie, ale napiszę i tu, że bardzo mi imponujecie jako rodzina!

      Usuń
    3. No emocje są duże i też ta świadomość, że zaraz poznam swoje dzieciątko pomaga przetrwać ból porodu - także jest to taki nasz sposób na ten trudny czas.
      Cóż, tylko jedno mogę odpisać - Wy mi też bardzo imponujecie. Znam parę rodzin, które adoptowały dzieci i mam do nich ogromny szacunek za to, że dały tym dzieciom szansę na normalne życie w ciepłej atmosferze. Szczerze mówiąc czasem się zastanawiam, czy w przyszłości też tak nie zrobimy, kiedyś. Chciałabym, ale to moje gdybanie na razie, będzie co Pan Bóg da.

      Usuń
  3. Dawno mnie tu nie było i chyba nie zauważyłam, że jesteś w stanie błogosławionym. Chyba, że nie pamiętam, bo tak też może być. Dlatego przytulam Was do serducha z szeptem mojej modlitwy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnych masz Chłopaków, a jak starsi bracia na pewno będą czuli i kochani, taki mały bobas wyzwala jakieś pokładany opiekuńczości chyba u każdego dziecka :) Bałam się jak na Lilę zareaguje syn mojego brata, bo to taki łobuz trochę, ale też cały czas chciał głaskać Ją po główce i tak ciepło zawsze do Niej mówi :)
    A dla męża wielkie brawa za dzisiejszy poranek-też bym chciała tak poleżeć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z dziewczynami powyżej - mąż rewelacyjny
    a młodsi mężczyźni wcale nie gorsi, a że czasami wychodzą z nich urwisy... cóż - taki urok naszych pociech, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dziewczyny, na męża nie mogę narzekać - stara się, jak może! W życiu bym go nie zamieniła na inny model ;)

      Usuń
  6. Ale miło się czyta. Taniec polecam, sami skorzystaliśmy przed ślubem z dobrej szkoły - rewelacja. Niestety obecnie tylko finanse nam uniemożliwiają kontynuację, ale dryg pozostał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Samo słońce w tej notce, samo słoneczko :o) Odpoczywajcie wszyscy, należy Wam się...

    Co do Świętego Andrzeja, lubię Go głównie za to, że jest patronem Szkocji :))))

    Bardzo podobają mi się zdjęcia Chłopaków - zwłaszcza Świetlistego Wojownika, genialnie zrobione!

    I zgadzam się absolutnie - w Waszym domu jakaś równowaga musi być - czas teraz na dziewczynkę...tak śliczną jak Elanor, córka Sama Gamgee i Różyczki Cottonówny ;)))

    Ściskam mocno!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne chłopaki! Super, taka duża rodzinka... aż się rozmarzyłam... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudownie oj tez miałam kiedyś niemiłe przygody z wróżbami tarotem i innymi wywoływanie duchów ale udało się wyjść z tego dzięki Bogu. i też teraz wypoczywam bo chora jestem. a dzieci w żłobku i przedszkolu. dużo zdrówka dla Was

    OdpowiedzUsuń
  10. Moi się już dzidziusia doczekać nie mogą ... Też jestem ciekawa jak to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale slicznosci usmiechniete. Sliczne, sloneczne zdjecia! Kocham takie usmiechniete buzki. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń