środa, 20 listopada 2013

O dzieciach, tak dla odmiany. I ocenianiu matek.


To filmik, który mnie ostatnio rozczulił. I wzbudził mega tęsknotę za naszym Maleństwem. Za tym, żeby doczekać kwietnia i wreszcie je zobaczyć, przytulić. Często myślę o tym i powiem szczerze, że nawet nie boję się porodu. W poprzednich ciążach się bałam, teraz już tylko czekam na ten fantastyczny moment, kiedy po dużej dawce bólu jest jeszcze większa dawka radości.

Poza tym te bliźniaki przypominają mi naszych chłopaków. Jasne, oni bliźniakami nie są, ale przytulają się ostatnio na wyścigi i mają bardzo silną relację. Ciekawe, czy będą też tak ściskać młodsze rodzeństwo?

Ja mam ostatnio jakiś dołek, choć w zasadzie winne temu zmęczenie. Prawie półmetek ciąży, opieka nad dwójką urwisów praktycznie non-stop, nasze (naprawdę liczne ostatnio) zajęcia. Często wracamy do domu koło północy, potem Krzysiek zawozi opiekunkę do domu, no i padamy. A potem od rana znowu kierat. Cóż przynajmniej czujemy, że żyjemy.

Wczoraj wieczorem, kiedy położyłam spać Rafałka, wróciłam do kuchni, gdzie Gabryś oglądał bajkę. Byłam zmęczona i rozgoryczona, bo wcześniej puściły mi nerwy, nakrzyczałam na nich i czułam się jak wyrodna matka. Siadłam koło Gabrysia, gapiąc się smętnie w ekran. A wtedy on odwrócił się do mnie, przytulił mocno i powiedział "Kocham Cię, mamo..." Aż mi ciarki przeszły. Skąd wiedział, że właśnie tego potrzebuję? A najlepsze, że na pewno zrobił to nie wiedząc, jak się czuję i nie pamiętając naszego spięcia. Takie momenty sprawiają, że przestaję się bać, że zawodzę jako matka. Podobnie jak wtedy, kiedy przychodzi Rafałek i uśmiecha się rozbrajająco, z ufnością...

Bo czasem naprawdę trudno jest czuć się dobrze jako mama. I to nie z powodu dzieci, ale... innych mam. Otoczenia. Tych wszystkich oceniających spojrzeń. Głupawych artykułów w gazetach. Ostrych komentarzy na blogach (innych, ale boli i tak). Dziś na przykład tak się czułam. Nie rozumiem, po co ta cała nagonka na mamy, teksty w stylu "matka wrogiem dziecka" i straszenia policją w przypadku, kiedy np. jakaś kobieta krzyczy na dziecko w autobusie? Paranoja, aż się chce wyjechać z tego kraju, od tych wszystkich nadgorliwców, polityków, ludzi wścibiających nos w życie rodziny. Ech.

Na szczęście radość z posiadania dzieci jest mocniejsza, niż te wszystkie przykrości.

15 komentarzy:

  1. Tak, zgadzam się. Radość z bycia rodzicem, kimś kto pokazuje dziecku świat jest najwspanialsza na świecie. Ja na moje dziewczyny ostatnio non stop pokrzykuję a potem mam wyrzuty, że zapamiętają mnie jako wiecznie gderającą babę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie... Ale kurcze czasem bez "nie wolno" się nie da, po całym dniu też się czuję jak chodząca zrzęda i znak zakazu :P W dodatku mam donośny głos i obawiam się, że w momencie wnerwa słychać mnie po drugiej stronie ulicy :)

      Usuń
    2. Hehe ja z głosem mam to samo :)

      Usuń
  2. Eee, najważniejsze, żeby traktować dziecko jak człowieka i umieć przeprosić, wytłumaczyć normalnymi "dorosłymi" słowami swoje rozdrażnienie, prawo do gorszego dnia... U nas to działa, Zosia nauczyła się przepraszać z takim uroczym przerysowanym zaangażowaniem:) A komentarze ludzi? "Ludzie" Ci dzieci nie wychowają, nie pomogą w najgorszych momentach i nie dostrzegą największych radości. Oooo-leffff-ka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Gabryś też umie przepraszać :) I pytać, czy nie jestem zła, kiedy coś zbroił: "Nie jesteś na nas zła? Jesteś dobra?" :D
      Staram się olewać, ale czasem już nie mam siły...

      Usuń
  3. Dzieci doskonale wyczuwają nasze emocje, a takie "Kocham Cię Mamo" może zdziałać cuda... Nie wierzę w nie krzyczące mamy- jesteśmy tylko ludźmi, a dzieci-no cóż czasami dają tak w kość, że święty by nie wytrzymał :)
    Myślę, że chyba wszędzie są ludzie, którzy chętnie wściubiają nos w nie swoje sprawy- nie znoszę tego. Bo tam, gdzie trzeba naprawdę się przyjrzeć, pomóc-nie ma nikogo, ale tam gdzie wydać wyrok na podstawie jednej sytuacji-pełno chętnych.
    Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tych emocji, które Cię czekają... Ja z Elizą panicznie bałam się porodu, z Lilą za to inna bajka, chyba te 6lat zrobiło swoje...
    Zdrówka i więcej czasu na odpoczynek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Hihi może jeszcze Ci się trafi taki czas oczekiwania kiedyś ;) Trzecią ciążę przeżywa się jednak zupełnie inaczej i człowiek się jakoś bardziej cieszy z wszystkiego.
      Też nie wierzę w te wiecznie uśmiechnięte, łagodne i opanowane mamy. Szkoda tylko, że panuje taki stereotyp i na ulicy większość stara się na takie pozować. Czuję się nieraz jak czarownica na miotle przy nich :)

      Usuń
    2. A wiesz, że ja nie? Może dlatego, że nie raz już widziałam, jak po oddaleniu się z placu zabaw, czy po wysiadce z autobusu pokazywały swoje prawdziwe (normalne) oblicze :)
      A co do trzeciej ciąży, to o niczym innym nie marzę. Nie wiem właściwie dlaczego, ale zawsze żyłam w przekonaniu, że jeśli w ogóle będzie nam dane mieć dzieci, to będzie Ich dwoje. Tymczasem po Lilce tak mi się odmieniło, że gdyby nie kwestie finansowe i uciekający czas, to mogłabym z powodzeniem mieć jeszcze dwójkę...
      Przeczytałam w Twoich zainteresowaniach-góry. Czyli mamy kolejny wspólny wątek, poza tym, że nie jesteśmy cukierkowymi mamusiami :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ojj ile razy dręczą mnie takie wyrzuty sumienia od czytania , czy to innych blogów, czy udostępnionych przez natchnione koleżanki, artykułów na FB. Czuję się naprawdę okropna i często muszę sobie sama przypominać, że chyba nie jest aż tak źle.
    Ale ja też nie wierzę w te ideały, które nigdy nie dają się ponieść emocjom....a jeśli faktycznie tacy ludzie istnieją, to w sumie im współczuję. Całe życie pod kontrolą...to musi być naprawdę ciężko :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też nie rozumiem, jak można chcieć kontrolować życie :) Ale może to kwestia charakteru? Ja w każdym razie jestem leniwcem z natury, porywczym w dodatku... Najbardziej mam schiza, że przez moje wybuchy zranię dzieci - ale w sumie nie zranić się nie da, a wszystkie rany najlepiej goją się właśnie w rodzinie. A nie w programie "Superniania" :P

      Usuń
  5. Będą przytulać. I kochać najbardziej w świecie ;))
    Przeżyłam coś podobnego (bo nie identycznego) jak Ty z Gabrysiem z moją najstarszą córką. I chowam w sercu jako jedno z najcenniejszych wspomnień.

    Hm, dziecko musi sie uczyć wyrażania i nazywania emocji - od kogo jak nie od rodziców? Kiedyś ktoś mnie pocieszył, że dziecko musi wiedzieć, że mamę można zdenerwować, że nie jest tak, że cokolwiek ktoś zrobi to będzie cacy. Ale też dzieci uczą sie od rodziców przepraszania, zadośćuczyniania... I to nie chodzi o to, że nie mamy trzymać nerwów na wodzy, tylko o to, że jesteśmy ludźmi. Niedoskonałymi nietety, ale majacymi zdolnośc do pracy nad soba i poprawiania błędów... Jakoś zawsze trudno mi jest znajdywać błogosławioną równowagę w stawianiu sobie (a czasem i innym) wymagań - tak żeby nie odpuszczać sobie, ale też nie wymagać tego, co na pewno niemożliwe. I starać sie w tym wszystkim.
    Twoje wpisy motywują do myślenia - i podzielenia się tymi myślami. Z serca - zapewniam.

    Świetni są Twoi chłopcy. I zastanawiam się czy jest Michaś czy Michalinka :))
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)) Pocieszyłaś mnie.
      A co do imion to tym razem chyba się wyłamiemy, w przypadku dziewczynki na pewno. Co do chłopca, pertraktacje trwają :)

      Usuń
    2. Michałki,Michaszki,Michasie(innych form mamy jeszcze całe mnóstwo:)) to cudowne chłopaki :)Mam takiego jednego Michaela:)w domu-w wieku Gabrysia...a na młodszą Hanię-szczególnie babcioim na początku zdarzało się mówić Michasia hehe
      Wierzę,że każda z nas jest najlepszą mamą dla swoich dzieci-i tego się trzymajmy!!!

      Usuń
    3. Nie podpisałam się-przepraszam-Weronika

      Usuń
  6. nie ma mam idealnych, które zawsze są uśmiechnięte, wyspane, nie krzyczą, mają cierpliwości bez granic, którym nerwy czasami nie puszczają, albo nigdy nie mają ochoty wyrwać się choć na kilka minut z matczynego świata. Jeśli któraś tak twierdzi, to kłamie, albo nie ma pojęcia, o czym mówi.
    Dla swoich dzieci jesteś mamą najwspanialszą na świecie;) "Kocham cię mamusiu" Twojego synka mówi wszystko! I tego się trzymaj:)
    A ostatnie zdanie oddaje istotę macierzyństwa!

    OdpowiedzUsuń