sobota, 27 października 2012

Późnosobotnie przemyślenia Rivulet.

Wreszcie dotrwałam do soboty... Znów jesteśmy razem w domu i mogłam odpocząć!

Leje dziś jak z cebra cały dzień, ale kiedy Krzysiek jest obok, jakoś nie psuje mi to humoru. Zawsze, kiedy jest obok, czuję się bezpiecznie i tak mi ciepło na sercu. Nawet, jak mnie wkurza swoim zachowaniem ;)

W ramach relaksu przeszłam się przed południem na zakupy do Tesco. W strugach lodowatego deszczu. Co najważniejsze, bez dzieci. Nauczyłam się już walczyć o tą chwilę oddechu. Także ze względu na nie. Dzieci nie są szczęśliwe, kiedy mama jest sfrustrowana i uciemiężona (ja nigdy nie czułam się dobrze, kiedy mama narzekała, jak się dla mnie poświęca...). A mama zadowolona to taka, która może o siebie zadbać i się zrelaksować (w moim przypadku idealnie sprawdzają się mordercze wyprawy i gorący prysznic).

Spacer dobrze mi zrobił. Kupiłam trochę smacznych rzeczy (co to za hobbit o pustym brzuchu) i wróciłam, żeby zrobić zapiekankę ziemniaczaną (z pomidorami, kukurydzą, oliwkami, przyprawami i oliwą, mniaaaaaam).

A wieczorem - eucharystia. Nawet Gabryś już zna to słowo. Chłopcy byli wyjątkowo grzeczni, więc była i uczta dla ducha. Piękna ewangelia jest...

W ogóle dziś jadąc na eucharystię sobie uświadomiłam po raz kolejny, jak dużo Bóg dla mnie zrobił. Że mam Krzyśka, chłopców. Nową rodzinę, nowe życie. Mam gdzie mieszkać, co jeść. A co najważniejsze - wiem już, że On mnie kocha i nigdy nie zostawi. I nic już nie może mnie zniszczyć. Dawniej tyle rzeczy mnie zabijało - poczucie bezsensu życia, samotność, relacja z rodzicami, mój charakter, nerwice, wszystkie codzienne przykrości. Teraz jakoś to wszystko nie przygniata. Część zmartwień zniknęła, inne są i będą, ale już nie zajmują centralnego miejsca w moim życiu.

Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas.
Gdy Pan odmienił los Syjonu, *
wydało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu, *
a język śpiewał z radości.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas.
Mówiono wtedy między poganami: *
«Wielkie rzeczy im Pan uczynił».
Pan uczynił nam wielkie rzeczy *
i ogarnęła nas radość. /Ps 126/

3 komentarze:

  1. Chwila oddechu czasami się przydaje:) U mnie z tym ciężko bo nie cierpię jeździć bez Mrówek, zawsze mi się wydaje że dzieci gdzieś zgubiłam:)
    Ja ostatnio bardzo mocno doceniam to co mam. Cudownego mężczyznę, dwoje wspaniałych dzieci i przede wszystkim wszyscy jesteśmy zdrowi i oby tak zostało:)

    OdpowiedzUsuń
  2. och tak chwila bez dzieci jest potrzebna też jak mąż wraca to tez takie robię choćby godzinkę a naładuje się akumulatory... no a eucharystia jest zawsze pokrzepiająca... kiedy można się skupić na słowach...

    OdpowiedzUsuń