środa, 17 października 2012

Cieszmy się z małych rzeczy :)


Wieczór... Wcinam zapiekankę ryżową z serem i szpinakiem. Słucham na zmianę muzyki i ciszy. Kurcze, życie jest piękne... I smaczne.

Dziś długi spacer, bo odbieraliśmy kombinezon dla Rafałka u mojej mamy. Pojechaliśmy tam i z powrotem naszym nowym (podarowanym jak zawsze w samą porę, w starym złamała się rączka) wózkiem-tramwajem. Gabryś siedział z przodu, a Sasulec spał z tyłu. Wózek spisywał się idealnie, a my mogliśmy się cieszyć słońcem, bezchmurnym niebem i ostrym światłem padającym na pożółkłe liście drzew.

I jakoś tak wyszło, że chyba ani razu nie myślałam o niczym smutnym. A w drodze powrotnej zegar na wieży wybił trzy razy i przypomniał o Koronce. Hmm chyba wkręcę się w tą akcję wymadlania Nieba w ramach "zemsty" ;)

A na szczycie bitwa o to, czy można zabijać chore dzieci, zanim się urodzą.
Tych, którzy są za, jak i przeciwnych, zapraszam TUTAJ.

2 komentarze:

  1. jak ja bym chciała wyjść na spacer piękna pogoda a siedzę w domu bo synek starszy chory... ale piątek kiedy moj mąż wróci ja wypadam na dwór

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię tą piosenkę, mam ją w "ulubionych" na Youtubie. I wiesz? Właśnie też ostatnio uświadomiłam sobie, że mieszkam w kraju, w którym chciałam mieszkać, z facetem, o jakim zawsze marzyłam i zajmuję się pisaniem tak, jak zawsze chciałam, mam najwspanialszych przyjaciół pod słońcem i jestem matką chrzestną Chodzącego Cudu, i zamiast się z tego cieszyć, wciąż się zamartwiam przyszłością, rachunkami, itp... I to dosłownie zmusiło mnie do przystopowania i spojrzenia optymistyczniej na wszystko - nawet na współlokatora, który mnie wkurza. I w jakiś cudowny sposób dziś rano przyniósł mi kawałek dobrego ciasta i wcale nie robił takiego strasznego hałasu, jak zwykle :) Może i czasem pogodne myśli przychodzą same, jak się zdarzyło w środę Tobie... Ale myślę, że także te "wywalczone" są czasem niczego sobie :) Dobrej Eucharystii, Piękna!

    OdpowiedzUsuń