wtorek, 30 sierpnia 2011

"Jestem jak małe ziarenko, czuję że żyję, urosnę wam prędko..."

Dzieje się tyle, że aż mi się opisywać nie chce i zaczynam się zastanawiać nad zamknięciem bloga :P

Niemniej napiszę o tym, co najważniejsze...

Dziś po 13tej oglądałam na usg małe bijące serduszko mojego drugiego dziecka. Właśnie kończę 2gi miesiąc ciąży i jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i około 6 kwietnia zobaczymy nasze Maleństwo już na własne oczy.

O ciąży wiem od miesiąca, ale nie chciałam nic pisać, bo czekałam na to usg. Jak na razie dzielnie znoszę całodzienne mdłości i łykam kwas foliowy :) I staram się jeść, choć baaardzo nie mam na to ochoty - tak jak ostatnim razem.

Kiedy 1 sierpnia obchodziliśmy drugą rocznicę naszego ślubu, ja dostałam od męża piękne kolczyki i naszyjnik, a on... ładnie opakowany test ciążowy z pozytywnym wynikiem :D Zresztą to Krzysiek już wcześniej przeczuwał, że tym razem się udało, mnie się wydawało, że właśnie nie. Nie ma jak męska intuicja :P

A dziś kiedy czekałam na tramwaj, żeby dojechać do lekarza, kupiłam sok Tymbarku i na nakrętce było napisane: "Ktoś bardzo chce, żebyś był". Prawie się poryczałam. Tak, Maleństwo, ktoś bardzo chce, żebyś było... Mam nadzieję, że będzie Cię bronić. Bo wiem już, że ciąża to trudny czas i walka - ale jest o co walczyć i zwycięstwo to jak wizyta w Niebie.

Aha, jeszcze jedno - w tym samym czasie mniej więcej, kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży, okazało się że będziemy mieć mieszkanie. Tym razem własne, takie akurat na więcej dzieci i w dodatku nie w bloku (czego się bałam), ale znowu w domku. Wszystko jest przewidziane, choć staramy się nic nie planować sami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz