poniedziałek, 11 lipca 2011

Wspomnienia i dzień dzisiejszy.

Lato w pełni. Dziś z małym odkryliśmy fontannę na Placu Szczepańskim i dostaliśmy przy niej morskiej gorączki :P Skończyliśmy cali mokrzy skacząc między bryzgami wody. Mokrzy ale szczęśliwi :D W ogóle stwierdziłam, że Gabryś się nadaje nad morze, uwielbia się bawić w piaskownicy i pluskać w wodzie :) Nawiasem mówiąc ostatnie ciepłe dni spędziłam właśnie na robieniu babek z piasku, które młody burzył z dziką satysfakcją. Zresztą czego on nie robi z dziką satysfakcją - to jest w nim niesamowite, że wszystko przeżywa pierwszy raz i na świeżo, więc się cały czas zachwyca i daje całego siebie w to, co robi. Czy gra w piłkę, czy obserwuje gołębie albo kury, czy je kukurydzę (uwielbia), zawsze jest tym pochłonięty.

Ech, te pierwsze wrażenia pamięta się całe życie i do nich odnosi wszystko późniejsze. Ja dalej pamiętam wzór na talerzykach, zapachy, kolor krzeseł na naszym pierwszym mieszkaniu w centrum Krakowa, gdzie spędziłam pierwsze osiem lat. Pierwsze wrażenia, pierwsze wspomnienia - potem nagle po latach się przypominają nie wiadomo czemu. I człowiek zaczyna opowiadać: "Pamiętam, jak...".

A potem z przełomowymi momentami w życiu jest tak samo - bo to też jakby narodziny do czegoś nowego.

Pamiętam pierwszy dzień po przeprowadzce na Rżąkę. To, jak poznałam Kojota i niektórych przyjaciół z bloku. I te pierwsze bazy i zabawy na łąkach. Zapach rozgrzanych ziół i wilgotnej ziemi podczas wakacji.

Pamiętam słynne wakacje we Wróblówce z Alnilam, tamte wycieczki i niezamowite wydarzenia. Słuchanie Tischnera na wróblowieckich łąkach, siedzenie w kuchni przy świecach. Widok Tatr za oknem.

Ale najmocniej... Pamiętam, jak przez tydzień siedziałam z małym w szpitalu po jego urodzeniu i nie mogłam uwierzyć, jak pięknie się to potoczyło... Pamiętam, jak Bestia przywiózł nas do domu i położyłam Gabrysia na naszym łóżku. Doskonale pamiętam zeszłe lato, nasze spacery po skotnickich uliczkach, to, jaki był mały w wózku. Pamiętam jego ubranka, pierwsze kąpiele, kocyki. Nasze pierwsze wspólne wakacje w Wysowej. Zawsze już będę pamiętać... Tak jak z przyjemnością powracam pamięcią do naszej nadmorskiej włóczęgi poślubnej. Pięknie było... Dobrze jest mieć dobre wspomnienia. Przydają się zwłaszcza, kiedy coś idzie nie tak i dodają sił.

A teraz coś z teraz :) Bo teraz jest najważniejsze. Ostatnio lubię strasznie zaglądać na blogi kobiet, które dzielą się swoimi dokonaniami kulinarnymi tudzież artystycznymi. Widok zdjęć przedstawiających piękne rzeczy poprawia mi humor. I tylko się zastanawiałam, jak one to robią? Bo ja jakoś nie mam serca, żeby zrobić coś tak ładnego, albo ugotować tak, żeby było nie tylko smaczne, ale ładnie wyglądało. Ale po chwili pomyślałam: jak to nie mam nic ładnego? Mam.

Mam coś najpiękniejszego na świecie :) A raczej kogoś...

Rivulet

A na deser coś pięknego, co mi ostatnio chodzi po głowie:

www.youtube.com/watch?v=XD6RdI1QqCg Enjoy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz