czwartek, 2 czerwca 2011

Trochę o sobie w deszczowy dzień.

Już w sobotę urodziny Gabrysia. Właśnie mały śpi, a ja patrzę za okno na zasnute chmurami niebo, słucham piosenek Lipnickiej i się zastanawiam...



...jak to jest, że ja każdego dnia muszę OD NOWA przekonywać się, że warto. Codziennie rano wstawać, kiedy Gabryś stwierdzi, że już czas i zbierać siły do nowego dnia. Czemu nie mogę być stabilna wewnątrz, zorganizowana, prująca przez rzeczywistość jak lodołamacz? A ja stoję na jej brzegu i zastanawiam się przez godzinę, czy zamoczyć stopę.



Każdego dnia na nowo potrzebuję słyszeć, że jestem kochana, że jestem piękna. Że będzie dobrze. Kiedy brakuje jakiegoś drobnego elementu, to niebo mi szarzeje nad głową i zaczynają się wątpliwości - co zrobiłam źle, co powiedziałam nie tak, a może w ogóle przestałam sie podobać?



Wiem, że powinnam czerpać pewność tylko z relacji z Bogiem (niby tak, ale...) i nie dziwię się, że mój świat to dla takiego Wilkołaka musi być pod tym względem totalny kosmos. Staram się nie mieć żalu. No ale...



I dlaczego - jak zawsze tego żałuję - nie mogę być stabilna emocjonalnie i psychicznie jak głaz. A ja przypominam łódkę na jeziorze. Jak nie wieje, to dobrze. A jak wieje, to ja też zapierdalam wte i wewte. Dobrze, że jest jeszcze przy mnie Specjalista Od Chodzenia Po Jeziorach i już od ćwierćwiecza bierze mnie wtedy na hol. Bo byłoby kiepsko, skalisty brzeg i totalna kraksa. A tak to płynę dalej. Płyniemy...



Zaraz zrobię błąd
zrobię to specjalnie
moja głowa śpi i dobrze mi z tym

Znów zmarnuję czas
choć to tak banalne
skoczę prosto w ogień i spłonę w nim

Doceniam że
tak starasz się
powstrzymać mnie
Dziękuję Ci
że jesteś obok

Problem w tym, że ja
nie potrafię stać
gdy szaleństwo tak słodko mi w duszy gra

A. Lipnicka



Mały się obudził. Trza coś zszamać i chyba pójdziemy na spacer :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz