poniedziałek, 6 czerwca 2011

Roczek minął :)

No i świętowaliśmy w sobotę pierwsze urodziny Gabrysia. Była impreza dla naszych najbliższych - czytaj przyjaciół. Dziadkowie niestety z różnych względów nie mogli być i w związku z tym będą poprawiny.

Moja mama ma właśnie operację i piszę, żeby się nie denerwować aż tak, bo aż mnie sparaliżowało.

W związku z tym napiszę coś o naszym jubilacie, który właśnie rozrabia za moimi plecami i próbuje wrzucić coś do działającej pralki.

Gabryś dostał w prezencie mega wielkiego misia, który jeszcze długo będzie większy od niego. Poza tym kolorowe klocki, książeczkę, płytę z kołysankami, kostkę z układankami do wsadzania, no i ulubione placuszki z rodzynkami i płatkami owsianymi. Teraz jest się czym bawić. Poza placuszkami, które zostały zjedzone i na szczęscie nie służyły do zabawy :P

Był też tort z jedną świeczką, zrobiony przez Wilkołaka. Razem zdmuchiwali świeczkę :) Na szczęśćie mamy kamerę, więc moglismy uwiecznić tą chwilę.

Co poza tym u nas... Nową i ulubioną rozrywką małego jest przechodzenie przeze mnie (kiedy leżę) tudzież przez tunel zrobiony z moich nóg. Może tak łazić tam i z powrotem i się nie nudzi.

Poza tym uwielbia wsadzać różne przedmioty do pudełek i kubełków. Ostatnio była zabawna sytuacja, bo próbował wsadzić książeczkę do kubełka (takiego z zestawu do piaskownicy) i się nie mieściła. Poszłam na chwilę do kuchni, wracam, a tu Gabryś z triumfem na twarzy stoi oboj kosza na śmieci, wypełnionego do połowy brudnymi pieluchami, a od połowy jego zabawkami, w tym wspomnianą książeczką, piłką i samochodzikami. Nie chciało wejść - to weszło gdzie indziej :P Wyciągnęłam szybko zabawki, ale generalnie to musiałam go pochwalić za inwencję.

Jako że od dłuższego już czasu jemy razem i w sumie mniej więcej to samo, więc nabraliśmy pewnych przyzwyczajeń przy stole. Nowością jest - uwaga - karmienie mnie przez Gabrysia. Kiedy mały nie chce już jeść, teraz nie wywala wszystkiego na podłogę, ale wyciąga rączkę z kawałkiem jedzenia w moją stronę i kiedy się nachylę, to wkłada mi do buzi. Jest przy tym bardzo zadowolony, że on też mnie może nakarmić. A ja jestem wtedy w stanie zjeść wszystko - bo to takie rozwalające, kiedy tak robi... Hm może stwierdził, że jestem za chuda :D W każdym razie powtarza ten gest dopóki całe jedzenie nie zniknie ze stołu.

Właśnie dostałam info od Kisiela, że już po operacji, że się udało ino boli bardzo :( Ale dzięki Ci, Panie.

Dziękuję wszystkim, którzy się modlili w tej intencji.

Ok muszę kończyć, bo mój już-nie-niemowlaczek zrzędzi, że chce się bawić. Więc idę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz