piątek, 25 lutego 2011

Miracles w codzienności czarowniczej.

Wieczór... Kawa i kogel-mogel z, jak to mówi Alnilam, kakaem :P Gabryś już śpi, a ja czekam na mojego strudzonego Wilkołaka, który miał dziś popołudniówkę.

Dalej jesteśmy chorzy, w dodatku zaliczyliśmy z małym okulistę, bo oboje dostaliśmy jakiegoś zakażenia oczu (od kataru pewnie). Właśnie ustawiłam piecyk za plecami, żeby mnie trochę wygrzał, bo mi ciągle zimno i drapie w gardle.

Ale wydarzyło się dużo dobrego i jedyne, co mi teraz do głowy przychodzi, to ta piosenka:

http://www.youtube.com/watch?v=Gur8ccqrQ9c

Znalazł się (jak to brzmi ^^) ojciec chrzestny dla małego. Znaczy był cały czas pod ręką, jak się okazało, tylko myśleliśmy, że nie będzie chciał nim być. A tu proszę :) Tym sposobem chrzestnymi Gabrysia będą nasi świadkowie ze ślubu. Rodzina w komplecie :) Ulżyło mi, bo tu do Paschy coraz bliżej, a my dalej nic. Cóż, jak zwykle się okazało, że niepotrzebnie się martwiłam, bo Bóg przewidział.

Piękne czytania będą tej niedzieli na eucharystii, tak swoją drogą... Nie wiem, czy będę w stanie się wygrzebać na nią, ale i tak już mnie podniosły na duchu. Wszystkie trzy.

A dziś rano o 10 Renfri wróciła wreszcie z Hiszpanii!!! Pół roku byczyła się w cieple i dziś była skazana na szok termiczny, jak sama stwierdziła, różnica prawie 40 stopni. Byliśmy ją przywitać na lotnisku (dzięki Bestii, który nas tam zawiózł samochodem, mogłam być z małym) i odwieźć do domu, kurcze no strasznie się cieszę i się nie mogę doczekać, aż wpadnie, opowie wszystko i pokaże fotki... I nauczy mnie kląć po hiszpańsku, co już obiecała :P

A tak w ogóle to dostałam od Olguśki wyróżnienie Sunshine Award. Bardzo dziękuję :)



Zasady są takie, że trzeba podać 10 rzeczy, które uszczęśliwiają i wytypować 10 kolejnych blogów. Tego drugiego nie chce mi się robić, bo musiałabym powtarzać się z niedawnym Kreativ Bloggerem. Zakładam, że Ci, co ich lubię, to o tym wiedzą :P Za to 10 rzeczy, które mnie uszczęśliwiają, wymienię chętnie, bo samo myślenie o nich sprawia mi przyjemność.

Ecco:
1. Eucharystia - zdecydowanie number one.
2. Chwile spędzone z moim Wilkołakiem, odkąd pamiętam ;)
3. Uśmiech Gabrysia i to, że jest z nami.
4. Posiadówy z Alnilam i nasze głębokie rozmowy o życiu i w ogóle :P
5. Wyprawy w góry... (brakuje mi ich).
6. Ulubiona muzyka (w linkach po lewej), Gabryś już się przyzwyczaił, że coś się prawie stale sączy w tle.
7. Dobre jedzenie!!! (najlepiej konsumowane w towarzystwie przyjaciół).
8. Czytanie książek, zwłaszcza przygodowych i fantasy.
9. Widok rosnących kwiatów, wschodów i zachodów słońca i tego wszystkiego, co porusza moje serce.
10. Nowe ciuchy, kosmetyki, biżuteria, no wiadomo ;)

Ech tak :)

No to wypadałoby mi kończyć tą notkę, bo już późno i pewnie mój Romeo się wkrótce zjawi. Głodny, zmęczony i zasypiający w progu :) Tęsknię za nim stale, 24 godziny na dobę, nawet wtedy, kiedy jest ze mną. Nawet wtedy, kiedy śpię... A teraz całą sobą wysłuchuję kroków na schodach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz